publikacja 07.02.2017 06:00
Nie zmuszajmy do aktywności, ale wyzwalajmy ją. Nie każmy myśleć, lecz twórzmy warunki do myślenia. Tak mówił Janusz Korczak. Jego słowa są dziś bez wątpienia filarem „Odysei umysłu”.
Justyna Jarosińska /Foto Gość
Pierwszy etap konkursu to eliminacje regionalne.
Dwie siedmioosobowe grupy dzieci z zapałem wymyślają niesztampowe rozwiązanie przedstawionego problemu. Już za chwilę zaprezentują je przed specjalną komisją. Oceniana będzie nie tylko wyjątkowość rozwiązania, ale także umiejętność działania w grupie. Uczniowie z lubelskiej podstawówki „Skrzydła” kolejny raz przygotowują się do udziału w międzynarodowym konkursie „Odyseja umysłu”.
– To specjalny program edukacyjny realizowany w formie konkursu, w którym co roku bierze udział kilkadziesiąt tysięcy uczniów i studentów z całego świata – wyjaśnia trener „Odysei” w „Skrzydłach” Marika Jaśkowiak. – W naszej szkole już od kilku lat realizujemy ten program z wielkim sukcesem. Dwa lata temu nasi „Odyseusze” zwyciężyli w finałach światowych i wyjechali na wielki finał do USA, a w zeszłym roku kolejna nasza drużyna zdobyła miejsce pierwsze na festiwalu europejskim – wymienia.
Marzena Bichta, psycholog z UMCS, przekonuje, że ten program to droga do bycia szczęśliwym człowiekiem: ciekawym świata, myślącym twórczo i samodzielnie, wierzącym we własne możliwości, znającym swoje talenty i przede wszystkim potrafiącym współpracować z innymi w atmosferze zabawy i szacunku. – Działając razem w grupie ludzi o różnych osobowościach i talentach, „Odyseusze” uczą się tolerancji i akceptacji. Smutno to stwierdzić, ale szkoła nie zawsze zapewnia taką przygodę (albo wręcz wcale tego nie robi), kultywując kulturę nauczania, a zapominając o tworzeniu kultury uczenia się – podkreśla Marzena Bichta.
Wszystko, co robią, jest fajne
Jesienią każdego roku na stronie internetowej „Odysei umysłu” publikowanych jest pięć problemów długoterminowych. Drużyna wybiera jeden z nich, po czym przez kilka miesięcy samodzielnie projektuje, przygotowuje i udoskonala jego rozwiązanie. Uczestnicy programu za każdym razem analizują zadanie i zastanawiają się, jak można sobie z nim poradzić. Następnie wspólnie decydują, jak to, co w ich pomysłach najlepsze, połączyć w 8-minutową prezentację. Podczas konkursu każdy zespół musi się także zmierzyć z „problemem spontanicznym” – niepowtarzalnym zadaniem niespodzianką, którego treść nie jest znana do ostatniej chwili, a na rozwiązanie jest zaledwie kilka minut.
– Nigdy nie byłam na tego typu konkursie, który rzeczywiście byłby stworzony dla dzieci – przekonuje Marika Jaśkowiak. – Od samego początku na każdym etapie eliminacji one mogą poczuć, że są prawdziwymi bohaterami. Nikt im nie nakazuje siedzieć prosto i cicho w ławce. Wszystko, co robią, przyjmowane jest z otwartymi rękami, bo to jest kreatywne i fajne. Nikt dzieci nie strofuje, a im dziwniejsze rzeczy robią, tym bardziej podoba się to jury – dodaje.
Nauka przez fantazję
Dzieci rozwijają się najlepiej, kiedy odkrywanie i poznawanie nowego odbywa się w atmosferze zabawy. Wtedy najdynamiczniej rozwijają się dziecięce mózgi, tworzą się nowe połączenia neuronalne, następnie całe sieci połączeń. – Im bardziej jesteśmy aktywni, tym większe zmiany zachodzą w sieci neuronalnej mózgu – wyjaśnia Marzena Bichta. – W stanie zachwytu, gdy coś dziecko naprawdę interesuje, w jego mózgu uwalniane są substancje chemiczne, które ułatwiają zapamiętywanie, i aktywuje się wiele sieci neuronalnych. Można posadzić dzieci w ławkach, realizować program i sprawdzać, ile się nauczyły. Ale w czasie takiej nauki nigdy nie rozwiną swojego potencjału – zaznacza.
Psycholog przekonuje, że „Odyseja umysłu” to wprowadzanie dziecka w stan entuzjazmu i zachwytu, czyli tego, czego potrzebujemy, by się rozwijać. – Szukając kreatywnych pomysłów, dzieci uczą się eksperymentować i podejmować ryzyko, przekonują się, że błąd to nie porażka, a kiedy wszystko wyjątkowo dobrze się udaje, czują się dumne ze swoich osiągnięć. Mogą się bawić, fantazjować, konstruować, wymyślać, a przy tym naprawdę uczyć się i rozwijać swój potencjał. Takiej kultury uczenia się możemy sobie życzyć w naszych szkołach – stwierdza M. Bichta.
– Dla mnie to naprawdę świetna zabawa i przy okazji uczę się kreatywności – mówi Jakub Dutkowski, uczeń klasy Vb z SP „Skrzydła”. – Na konkursie nie zdarza się, by jakaś drużyna w ten sam sposób przedstawiła problem, i to jest fantastyczne – podkreśla chłopak.
Na Lubelszczyźnie, w przeciwieństwie do innych regionów Polski, „Odyseja umysłu” nie jest jeszcze popularna. – To chyba wynika z konieczności poświęcenia przez instruktorów wielu godzin na pracę z uczniami – zauważa Marika Jaśkowiak. – W szkołach niestety nauczyciele często nie mają na to czasu. A szkoda, bo udział w tym konkursie naprawdę wyjątkowo rozwija dzieci. Ja doceniłam ten program, kiedy podczas szkolenia osobiście byłam „Odyseuszem” i to ja musiałam z kwiatka zrobić dżunglę, a z kawałka kartki kapelusz. Wtedy poczułam, jakie to jest fajne.