Poza prawem

Andrzej Grajewski

publikacja 05.02.2017 06:00

Jedynie 4 proc. spośród ponad 3300 postępowań w sprawach błędów medycznych prowadzonych w 2015 r. trafiło do sądu. Mamy więc problem z wymierzaniem sprawiedliwości za tego rodzaju czyny.

Poza prawem canstockphoto

W połowie grudnia Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyjął jednostronną deklarację polskiego rządu w sprawie skargi państwa Jacka i Katarzyny Wygodów, których córka Monika zmarła w 2013 r. w wyniku powikłań po urodzeniu, kiedy zbyt późno wykryto u niej niedorozwój lewej komory serca. W trakcie postępowania prokuratorskiego, które trwało siedem lat, nie udało się postawić zarzutów nikomu, kto mógł być odpowiedzialny za śmierć dziewczynki. Rodzice wnieśli więc skargę do Strasburga i państwo polskie musiało przyznać, że wymiar sprawiedliwości nie wyjaśnił w należyty sposób okoliczności błędu lekarskiego, nie ustalił jego sprawców i nie wyciągnął wobec nich konsekwencji. Państwo polskie, składając w tej sprawie w Strasburgu jednostronną deklarację, zobowiązało się także wyciągnąć wynikające z tej decyzji wnioski. W tym sensie sprawa państwa Wygodów nie zakończy się w momencie wypłacenia im odszkodowania, ale powinna spowodować zmiany w pracy prokuratury oraz służby zdrowia.

Statystyki nie kłamią

Przypadek państwa Wygodów nie jest odosobniony. Z informacji, które otrzymałem z Prokuratury Krajowej, wynika, że w 2015 roku prokuratury na terenie całego państwa prowadziły łącznie 3394 postępowania w sprawach dotyczących błędów medycznych. 1772 z nich wszczęto w 2015 r. Warto dodać, że chodzi wyłącznie o postępowania prowadzone w sprawach, które zakończyły się śmiercią pacjenta albo bardzo ciężkim i trwałym uszkodzeniem jego zdrowia. Trudno przesądzać, jaka jest zasadność tych skarg, ale są to przypadki szczególnie drastyczne, których wyjaśnianie prowadzone jest w ramach procedury karnej. W innych przypadkach skarżący się występują z powództwa cywilnego i takie sprawy (a ich liczba jest ogromna) nie zostały uwzględnione w prezentowanych statystykach. „Sprawy dotyczące błędów medycznych są inicjowane przede wszystkim zawiadomieniami osób pokrzywdzonych, a w niewielkim procencie zawiadomieniami lekarzy ze szpitali” – informuje rzecznik Prokuratury Krajowej. To oznacza, że w środowisku lekarskim praktycznie w ogóle nie funkcjonuje obyczaj reagowania na naruszanie procedur oraz norm obowiązujących w sztuce lekarskiej.

Konkluzja tej statystyki jest jeszcze bardziej przygnębiająca. Okazuje się bowiem, że spośród spraw dotyczących błędów medycznych, a zakończonych w 2015 roku, tylko w 4 proc. zdołano skierować akt oskarżenia lub wniosek o ukaranie. Aż 45 proc. spraw umorzono. To pokazuje, że w kwestii błędów medycznych możliwość dochodzenia sprawiedliwości jest tylko teoretyczna, a lekarze, którzy popełnili błędy, najczęściej nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności.

Zupełnie odmienna sytuacja jest w innych krajach unijnych. W Niemczech w 2015 r. w różnych instancjach i komisjach arbitrażowych zapadły 2132 rozstrzygnięcia przesądzające o finansowych rekompensatach dla poszkodowanych pacjentów. Nikt z tego powodu nie robi żadnego problemu, gdyż jest rzeczą normalną, że tam, gdzie ludzie pracują, zdarzają się także błędy.

Przewlekłość postępowania

Zasadniczym problemem, z jakim borykają się osoby skarżące się w sprawie błędów medycznych, jest przewlekłość postępowania wyjaśniającego. Toczy się ono z reguły bardzo wolno, a skutek jest taki, że nawet kiedy udaje się zgromadzić konieczną dokumentację, przede wszystkim ekspertyzy biegłych, mija termin przedawnienia i nie mają już one żadnego znaczenia. Nawet gdyby z tych ekspertyz wynikało, że konkretny lekarz popełnił błąd. Problem przedawnienia pojawia się także w sprawie państwa Wygodów. 26. punkt decyzji trybunału nakazuje państwu polskiemu wznowienie postępowania, które bez żadnego rozstrzygnięcia w 2010 r. uległo przedawnieniu. Jednak jego wznowienie dzisiaj prawdopodobnie nie będzie możliwe.

Klinika w Krakowie także nie poczuwa się do odpowiedzialności, słusznie skądinąd podkreślając, że decyzja trybunału w Strasburgu nie odnosi się do istoty sprawy, ale jedynie do kwestii proceduralnych. „Trudno nam komentować wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ponieważ nie dotyczy on aspektów medycznych, ale pracy organów dochodzeniowych” – napisała mi rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego Natalia Adamska. „Współczujemy rodzinie osobistej tragedii, jaką jest ciężka choroba i śmierć dziecka. Pragniemy jednocześnie podkreślić, iż personel Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie dołożył wszelkich starań, aby ratować życie i zdrowie dziewczynki” – dodała.

Z formalnego punktu widzenia trudno cokolwiek zarzucić tej odpowiedzi, pozostaje jednak pytanie o poczucie odpowiedzialności samych lekarzy, nie w odniesieniu do przepisów Kodeksu karnego, ale własnej etyki zawodowej. Czy rzeczywiście można w tej sprawie jedynie powiedzieć: to nas nie dotyczy? Jednak decyzja trybunału akceptuje ustalenie rządu RP, że ordynator oddziału kardiologicznego w 2005 r. odmówił przyjęcia dziecka z jedną z najcięższych wad serca, a kiedy po interwencji rodziców dziecko zostało w końcu przyjęte, doznało bardzo ciężkiej zapaści, będącej wynikiem niewłaściwej diagnozy. Może więc warto byłoby decyzję Strasburga przeanalizować, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy na jakimś etapie nie zostały popełnione błędy. Nie po to, aby kogokolwiek karać, ale aby uniknąć takich pomyłek w przyszłości.

Przewlekłość tego typu spraw wynika głównie z oczekiwania na opinię biegłego, a właściwie zespołu biegłych z katedr i zakładów medycyny sądowej. Ma to kluczowe znaczenie, gdyż w przypadku oskarżenia o błędy medyczne jedynie fachowa ekspertyza może potwierdzić zarzuty lub im zaprzeczyć. Często zapewne nie jest to łatwe do oceny, gdyż przecież nie tylko błędy lekarzy powodują, że terapia okazuje się nieskuteczna: chory umiera albo nigdy nie będzie mógł powrócić do zdrowia.

Poważnym problemem jest fakt, że lekarze generalnie unikają oceniania działań kolegów po fachu, co trudno nazwać inaczej niż źle pojętą solidarnością zawodową. W celu wyznaczenia zakładu medycyny sądowej, który podejmie się wydania opinii sądowo-lekarskiej, prokurator prowadzący postępowanie przygotowawcze kieruje zapytanie do wszystkich ośrodków naukowo-badawczych – katedr i zakładów medycyny sądowej w ośrodkach akademickich w kraju. Jednak bardzo często prokuratorzy spotykają się z odmową wydania opinii sądowo-lekarskiej przez zespoły biegłych. Najczęściej są one uzasadniane obciążeniem analogicznymi sprawami (wymagającymi interdyscyplinarnej zespołowej opinii biegłych o najwyższych kwalifikacjach), brakiem biegłych o konkretnych specjalizacjach i brakiem możliwości współpracy z lekarzami specjalistami niezbędnymi do wydania opinii. W efekcie brak opinii paraliżuje proces dochodzeniowy, upływają kolejne terminy, aż wreszcie sprawa ulega przedawnieniu i zostaje umorzona.

Także prokuratury nie są przygotowane do prowadzenia tego typu postępowań, abstrahując już od kwestii, czy w każdym przypadku wykazują się wystarczającym profesjonalizmem oraz zaangażowaniem, aby sprawę doprowadzić do końca. Prace sejmowej komisji śledczej w sprawie Amber Gold pokazują, że niekompetencja prokuratorów różnego szczebla, którzy nie ponieśli za to żadnych konsekwencji zawodowych, to raczej norma aniżeli przypadek wyjątkowy. Jeszcze w okresie, gdy funkcjonowała Prokuratura Generalna, przeprowadzono analizę praktyki prokuratorskiej w zakresie postępowań przygotowawczych dotyczących błędów medycznych prowadzonych lub nadzorowanych przede wszystkim w prokuraturach rejonowych. Wyniki tej analizy były alarmujące. Stwierdzono bowiem, że w 60 proc. badanych spraw postanowienie o umorzeniu postępowania było niezasadne, wydane bez należytego wyjaśnienia istotnych dla rozstrzygnięcia spraw i bez przeprowadzenia wszystkich niezbędnych dowodów mających na celu wszechstronne wyjaśnienie okoliczności czynu, który był przedmiotem postępowania. Mówiąc wprost: partactwo, bezmyślność, lekceważenie podstawowych zasad pracy prokuratorskiej. Czy kogoś z tego powodu spotkały jakiekolwiek konsekwencje służbowe? Bardzo wątpię.

Środki zaradcze

Pewną nadzieję na zmianę daje rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z kwietnia 2016 r. o utworzeniu odrębnych komórek organizacyjnych w prokuraturze zajmujących się sprawami karnymi zawiązanymi z błędami lekarskim. W prokuraturach regionalnych mogą być utworzone Samodzielne Działy do spraw Błędów Medycznych zajmujące się prowadzeniem i nadzorowaniem spraw dotyczących błędów medycznych, których skutkiem jest śmierć pacjenta. Natomiast na poziomie prokuratur okręgowych mogą być utworzone działy do prowadzenia i nadzorowania wspomnianych spraw, których skutkiem jest ciężkie uszkodzenie ciała człowieka. Jednocześnie Prokurator Krajowy zarządzeniem z 29 kwietnia 2016 r. wprowadził koordynowanie przez Departament Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej postępowań przygotowawczych dotyczących błędów medycznych prowadzonych lub nadzorowanych w podległych jednostkach prokuratury. Same zmiany organizacyjne, nawet najlepsze, nie zmienią złej praktyki, dopóki wszyscy zainteresowani – zarówno prokuratorzy, jak i lekarze – nie uznają dochodzenia sprawiedliwości w kwestii błędów medycznych za ważny problem społeczny, który dotyka wielu z nas.