Fajnie być tatą

Jakub Jałowiczor

publikacja 04.02.2017 06:00

– Ojcowie są pokazywani przez popkulturę jak bohaterowie „Świnki Peppy” – mówi Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty. Kampania tej organizacji ma pomóc to zmienić.

Fajnie być tatą Fundacja Mamy i Taty

Nie chcą pierwszego dziecka, bo boją się utraty swobody. Drugiego – bo dojdą kolejne ograniczenia, trudniej będzie choćby pojechać na wakacje. Trzeciego – bo w mieszkaniu ciasno. Strach o to, skąd wziąć na utrzymanie dziecka, pojawia się za każdym razem, niezależnie od tego, czy to pierwszy, czy kolejny maluch. Wielu mężczyzn boi się ojcostwa i nie widzi w nim niczego pociągającego. Fundacja Mamy i Taty chce pokazać, że bycie ojcem to najlepsza rola, jaką można w życiu zagrać.

Bohater

„W życiu możemy wybierać różne role. Można być lekarzem, kucharzem, kierowcą, trenerem, komikiem, bankierem albo nawet średniowiecznym królem. Jest jednak rola, która łączy je wszystkie. Bycie tatą!” – piszą autorzy kampanii. Wkrótce na ulicach mają się pojawić billboardy pokazujące mężczyzn, którzy wykonują różne zadania, zajmując się dziećmi. W telewizji pojawią się spoty. Przesłanie? Ojcostwo to przygoda życia, męskie wyzwanie, walka. To doświadczenie, którego nie można kupić, a którego brak jest nieodwracalną stratą. To także coś, co z chłopców czyni prawdziwych mężczyzn. Akcja skierowana jest do tych, którzy boją się zdecydować na pierwsze lub kolejne dziecko, ale nie tylko. Ma też zachęcać do potraktowania swojego ojcostwa odpowiedzialnie, a także zmienić obraz ojca w kulturze masowej. Filmy czy piosenki, które pokazują ojcostwo jako coś wartościowego, można policzyć na palcach jednej ręki. – Ojcowie albo są pokazywani jak bohaterowie „Świnki Peppy”, albo jako agresywni alkoholicy, albo nie ma ich wcale – wylicza Marek Grabowski.

Zgroza, zgroza

Powody, dla których mężczyźni zostają wiecznymi singlami, albo będąc w małżeństwie, nie chcą kolejnego dziecka, bywają różne. – Z badań Ipsos, które zamówiliśmy, wynika, że mężczyźni widzą wiele barier – tłumaczy Marek Grabowski. Na początku problemem jest niechęć do utraty swobody. Młodzi mężczyźni są przywiązani do tego, że kiedy chcą, mogą się spotykać ze znajomymi czy podróżować, a wychowanie dziecka będzie oznaczać obowiązki. Przyszli ojcowie czują się też niepewnie na początku kariery zawodowej. Nieraz brakuje im pozytywnego wzorca rodziny. Z badań wynika też, że często po prostu lubią status materialny i gadżety, które mają, a z których musieliby zrezygnować, mając na utrzymaniu jedną osobę więcej. Obawa o spadek poziomu życia towarzyszy także tym, którzy zastanawiają się nad drugim dzieckiem. Nie wzbudzają zachwytu perspektywa powrotu do przewijania niemowlęcia ani kolejne ograniczenia, np. jeśli chodzi o rodzinne wyjazdy. Do tego dochodzą wątpliwości, czy dla czterech osób wystarczy miejsca w mieszkaniu, a czasem także niechęć żony do rodzenia po raz drugi. Za trzecim razem, jak wynika z badania Ipsos, obawy są te same. Pogłębia je to, że wielu mężczyzn uważa, iż osiąg- nęło już cel – tzn. dwoje dzieci – a w dodatku nie znają oni rodzin wychowujących więcej pociech.

– To nie znaczy, że bycie ojcem to tylko trudy, i mówię to jako ojciec czworga dzieci – podkreśla Marek Grabowski. Ankietowani, którzy mają dzieci, mówią o radości i dumie z tego powodu. – To poczucie rośnie z każdym kolejnym dzieckiem – zauważa prezes Fundacji Mamy i Taty. – Ojcowie mający więcej niż dwoje dzieci mówią, że to ich najlepsza rola, nawet jeśli nie stać ich na drogie wakacje.

Zjeść ciastko i mieć ciastko

Dobrego momentu na dziecko w zasadzie nie ma. Ankietowani mężczyźni twierdzą, że aby je wychować, trzeba mieć stabilną sytuację zawodową i duże mieszkanie, a do tego matka musi był młoda. – Tak, tylko jak praca, to kariera, a nie rodzina. Jeśli żona jest jak z obrazka, to nie wiem, czy będzie chciała zajść w ciążę, bo może przytyć. A jak masz świetną pracę, młodą żonę i wielkie mieszkanie, to nie myślisz o dzieciach – komentuje Piotr Nowosielski z Warszawy, ojciec pięciorga dzieci. Przyznaje, że sam martwi się o to, czy uda mu się utrzymać rodzinę, ale ma doświadczenie, że Pan Bóg o to zadba. – Przyjęcie życia w nadwyżce – że tak to ujmę – oznacza, że będą problemy: ile bym zarobił, będzie mało, jakikolwiek byłby pałac, będzie za ciasno. Ale to wszystko chwilowe. Dzieciaki się wyprowadzą, a ja na stare lata nie będę sam.

Starszy pan młody

Niechęć poszczególnych mężczyzn do bycia ojcem przekłada się na statystyki dzietności. Wyniki poprawiły się w 2016 r., ale do nadrobienia nadal jest bardzo dużo. Polak żeni się średnio w wieku 29 lat. W 1990 r. blisko połowa mężczyzn stających na ślubnym kobiercu miała nie więcej niż 25 lat. W 2013 r. tak młodych panów młodych było tylko 17 proc. Co za tym idzie, Polacy coraz później zostają ojcami. W 2001 r. świeżo upieczony tata miał zwykle 29 lat. W 2011 r. – już 31.

Przybywa też ojców w zaawansowanym wieku. W 2014 r. 2647 dzieci urodziło się mężczyznom mającym przynajmniej 50 lat. W porównaniu z sytuacją z 2002 r. oznacza to wzrost aż o 71 proc. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że nie jest to nowość. W latach 30. zeszłego wieku prawie jedna piąta rodzących się w Polsce dzieci miała za ojca mężczyznę przynajmniej 50-letniego. Tyle że wtedy rodziny były zwykle znacznie większe i jeśli komuś po pięćdziesiątce rodziło się dziecko, oznaczało to, że jest ono piąte lub siódme. Teraz znacznie częściej zdarza się, że małżonkowie odkładają urodzenie dzieci na daleką przyszłość. Czasem też „późnymi ojcami” zostają panowie, którzy związali się ze znacznie młodszymi kobietami.

Mężczyźni boją się też zdeklarować. Coraz częściej dzieci przychodzą na świat w związkach pozamałżeńskich. Na początku lat 90. ślubu nie mieli rodzice 6–7 proc. dzieci. W 2000 r. ten odsetek wyniósł już 12 proc. W 2013 r. – 23 proc.

– Mężczyźni są coraz bardziej dziecinni – uważa Piotr Nowosielski. – Mają po 30–40 lat i mieszkają z rodzicami albo grają całymi dniami na komputerze. A rodzina to prawdziwe życie.

Czy kampania Fundacji Mamy i Taty zachęci do życia naprawdę, będziemy mogli obserwować od 6 stycznia. Jak zaznacza Marek Grabowski, data rozpoczęcia nie jest przypadkowa. – Symbolika święta Trzech Króli jest związana z męskością i męstwem – podkreśla. Biblijni mędrcy musieli wykazać się jednocześnie odwagą i rozwagą – wyruszyli w ryzykowną podróż, choć nie wiedzieli, dokąd doprowadzi ich gwiazda. W tle pojawia się postać św. Józefa, który mimo trudnej sytuacji opiekuje się cudzym dzieckiem i ratuje je przed Herodem. Akcja potrwa przez cały styczeń, ale niektóre billboardy będą na ulicach jeszcze w lutym.

TAGI: