W imieniu Jezusa

Agata Puścikowska

GN 6/2017 |

publikacja 09.02.2017 00:00

Kapelan szpitalny to posługa wyjątkowa. Dzięki niej wielu chorych i ich rodzin nawraca się, inni umacniają się w wierze.

W imieniu Jezusa

Kto nie przebywał długo w szpitalu, ten nie zna roli, jaką pełnią kapelani szpitalni. Kto doświadczenia szpitalne ma za sobą, ten wie: dobry kapelan w szpitalu to skarb. Im dłużej szpital jest naszym domem, im ciężej chorujemy (lub choruje nasz bliski), tym bardziej potrzebujemy nie tylko lekarzy ciała, ale i duszy. Potrzebujemy kogoś, kto zmówi wraz z nami „Ojcze nasz”. I kto po przyniesieniu Najświętszego Sakramentu weźmie chorego za rękę. W imieniu… Jezusa.

Większość szpitalnych kapelanów to osoby oddane chorym, współcierpiące i współodczuwające. Nastawione na niesienie najlepszej pomocy – w Komunii św., w sakramencie pokuty. Ale i w rozmowie – o sprawach dotyczących szpitalnego życia, ale też o trudnościach w wierze, zwątpieniu, buncie. Szukaniu Boga mimo ogromnego bólu. Świadomość, jak ważna jest praca księdza w szpitalu, jest coraz większa. I coraz rzadziej zdarzają się kapelani przypadkowi. Bywa jednak, że kapelan współodczuwa jakoś mniej, traktując posługę wyłącznie jako pracę. I taka postawa bardzo boli chorych, którzy łakną rozmowy i spotkania, chcą zadawać dramatyczne nieraz pytania. Boli rodziny, które współcierpią i również szukają oparcia. Kapelan zimny, obojętny, który niemal wbiega na salę chorych, by szybko wybiec, to przykre doświadczenie. I nawet jeśli opisywana sytuacja to jedna na tysiąc oddanych kapelanów, to o jedną za dużo. Bo tu chodzi o dusze. Wiele dusz…

I jeszcze jeden wątek, czasem zupełnie pomijany i zapominany. W szpitalu są też lekarze, pielęgniarki, cały personel medyczny. Im też potrzebny jest kapłan, jego perspektywa, która nie zamyka się na „tu i teraz”. Bo oni też bardzo cierpią, gdy cierpią i umierają pacjenci. Pozostają często w samotności, mimo tłumu odwiedzających, mimo koleżanek i kolegów lekarzy wokół. Bo kto pochyli się nad cierpieniem lekarza? I wielu – przez tę samotność, trud codziennej pracy, traumatyczne doświadczenia związane z obcowaniem z chorymi – traci wiarę. Przestaje ufać i mieć nadzieję…

Jeśli mówi się, że szczególnie na oddziałach najcięższych powinni być świetni psycholodzy, bo tylko świetny specjalista pomoże przejść przez koszmar choroby, to co powiedzieć o kapłanach? Kapelan szpitalny to posługa wyjątkowa, ciężka i piękna jednocześnie. Dzięki niej wielu chorych i ich rodzin nawraca się, inni umacniają się w wierze. A jeszcze inni mają przed kim wypłakać się i wykrzyczeć: „Panie, czemuś mnie opuścił”…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.