O post jakby trudniej...

GN 8/2017 |

publikacja 23.02.2017 00:00

Życie w ciągłym karnawale może okazać się zabawą w życie, zabawą, która w pewnym momencie przestaje rozweselać.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Wydaje się, że o prawdziwy post ostatnimi czasy jakby trudniej. Jakby trudniej stanąć w milczeniu, w zadumie, trudniej o refleksję i chwilę spokoju. I pokoju. Dlaczego? Pewnie przyczyn jest wiele. Ale pęd codzienności, zmieniające się jak w kalejdoskopie wydarzenia, przepracowanie nie pomagają. Nie pomaga też złudne poczucie, że jestem panem własnego losu, kontroluję wszystkich i wszystko. Więc z życiem w ciągłym ruchu sobie świetnie radzę.

W teorii to my istotę i potrzebę postu znamy. I nawet staramy się zachowywać pewne rytuały. Trochę z poczucia obowiązku, trochę z tradycji. Czasem z potrzeby serca. Ale właśnie o serce najtrudniej. Bo serce, by podjąć post, musi chcieć się wyciszyć. I wyznaczyć sobie pewien rygor bicia. Bicia dla większych i lepszych idei. W poście serce inaczej powinno bić. Rytm współczesnego postu to rytm współczesnej ascezy. I nie chodzi tu bynajmniej o chodzenie w workach i samobiczowanie.

Ktoś napisał, że trudności w przeży­waniu postu wynikają z tego, że Kościół zrezygnował z przedpościa, czyli z okresu liturgicznego poprzedzającego okres Wielkiego Postu i przygotowującego wiernych do niego. Śmiem w taką teorię wątpić, choć chwila zadumy między karnawałem a postem zawsze w cenie. Tak naprawdę jednak przedpoście miało sens, gdy w huczny sposób obchodziliśmy właśnie karnawał i miał on wymiar wyjątkowy na tle roku. Miał wymiar wyjątkowych zabaw, wyjątkowego jedzenia, wyjątkowych wydarzeń. Obecnie w zasadzie taki wymiar karnawału – jako określonego czasu na szaloną zabawę – nie istnieje. I jest trochę tak, że karnawał mamy przez okrągły rok. Okrągły rok w biegu, zabawie, rytmie nowoczesności, mediów etc. Aż tu nagle: bach! Jakiś post. Więc co z nim zrobić?

Ano, od nowa docenić jego wartość. Zarówno w wymiarze religijnym, jak i społecznym czy psychologicznym. Czas wyciszenia, spojrzenia w głąb siebie, jest po prostu konieczny do szeroko rozumianego zdrowia: fizycznego, psychicznego, duchowego. Życie w ciągłym karnawale może okazać się zabawą w życie, zabawą, która w pewnym momencie przestaje rozweselać. Przeje się – mówiąc kolokwialnie. I pozostanie niestrawność. Czyli wielka pustka. A pustkę wynikającą z pędu, nadmiaru kolorów i zabawy inną pustką nie da się zapełnić. Choć korci, by próbować. Pustkę warto natomiast wypełnić… postem. Albo raczej wypełniać – bo to cały proces. Jak budowanie od nowa własnego życia. Na pewnych fundamentach. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.