Choroba to proces, nie stan

Justyna Jarosińska

publikacja 05.03.2017 06:00

Od 10 lat Warsztat Terapii Zajęciowej przygotowuje niepełnosprawnych do powrotu na rynek pracy. Jubileusz był okazją do świętowania.

Pani Lucyna, choć choruje od 26 lat, dzięki zajęciom terapeutycznym może normalnie funkcjonować Justyna Jarosińska /Foto Gość Pani Lucyna, choć choruje od 26 lat, dzięki zajęciom terapeutycznym może normalnie funkcjonować

Stowarzyszenie „Misericordia” powstało przeszło 25 lat temu dzięki determinacji założyciela – księdza Tadeusza Pajurka. Od początku wspiera on ludzi, którzy borykają się z problemami psychicznymi. Dociera z pomocą tam, dokąd inni nie chcą, nie mogą lub boją się dotrzeć. „Misericordia” to jeden z pierwszych ośrodków na Lubelszczyźnie oferujących kompleksową pomoc. Warsztat Terapii Zajęciowej „Misericordia” działa w Lublinie przy ul. Głuskiej.

Aby korzystać z terapii, codziennie o ósmej rano przychodzi tu 35 osób niepełnosprawnych psychicznie. Mogą oni wybierać z bogatej oferty zajęć, które odbywają się w siedmiu pracowniach: dwóch gospodarstwa domowego, krawieckiej i prac ręcznych, pracowni multimedialno-artystycznej, pracowni poligraficzno-komputerowej, techniczno-stolarskiej, wikliniarskiej i rękodzieła artystycznego. Część podopiecznych za swoją pracę otrzymuje zarobione pierwszy raz w życiu pieniądze. Chorzy uczą się radzenia sobie z trudnymi emocjami i stresem związanym z wychodzeniem na zewnątrz – robieniem zakupów, chodzeniem do kina czy restauracji.

– Warsztat udało się stworzyć dzięki pomysłodawcy i założycielowi stowarzyszenia „Misericordia” ks. prałatowi Tadeuszowi Pajurkowi – przypomina Andżelika Poniewozik, kierownik WTZ. – Naszym głównym dążeniem było i jest dobro uczestników. Celem – przede wszystkim ich dalsza droga, na której już nie będą nas potrzebować. – Dzięki wsparciu wielu ludzi możemy nieustannie się rozwijać – mówi prezes stowarzyszenia ks. Tadeusz Pajurek. – Ciągle jest jednak zapotrzebowanie na nowe miejsca dla osób z zaburzeniami psychicznymi – podkreśla.

Pani Lucyna Koncewicz na schizofrenię choruje już 26 lat. – Po wyjściu ze szpitala najpierw trafiłam do Środowiskowego Domu Samopomocy „Misericordia”. Byłam tam dwa lata – opowiada kobieta. – To właśnie w ŚDS dowiedziałam się, że mogę brać udział w Warsztacie Terapii Zajęciowej – dodaje. Pani Lucyna trafiła do pracowni gospodarstwa domowego. – To miejsce, w którym naprawdę się spełniam. Ta praca sprawia, że chce mi się rano wstać z łóżka, wiem, że jestem potrzebna, i czuję się w związku z tym odpowiedzialna.

Pani Lucyna wyznaje, że od kiedy uczęszcza na zajęcia warsztatowe, coraz rzadziej musi przebywać w szpitalu. – Tu czuję się bezpieczna. Cieszy mnie, gdy ktoś przyjdzie i podziękuję za posiłek, który przygotowałam. To dla mnie bardzo ważne – mówi. Od Stowarzyszenia „Misericordia” otrzymała także mieszkanie chronione. – Czuję się naprawdę szczęśliwa i bardzo za nie dziękuję.

WTZ przez 10 lat doskonaliło metody pracy i wprowadziło wiele nowych. Obecnie są tu także prowadzone systematyczne zajęcia z zakresu rehabilitacji ruchowej, profilaktyki zdrowia, treningi z zakresu umiejętności społecznych interpersonalnych, zarządzania budżetem, czasem i wiele innych. – Nasze zajęcia mają na celu usprawnianie sfery psychicznej i fizycznej, a także zdobycie umiejętności niezbędnych na rynku pracy – zaznacza A. Poniewozik.

Uczestnicy zajęć prowadzonych w ramach WTZ mogą odkrywać swoje talenty, odnajdywać nowe zainteresowania i budować pozytywną samoocenę. – Tak by pobyt tutaj był impulsem do kolejnych etapów ich życia – mówi pani kierownik. Przez 10 lat WTZ udzieliło wsparcia ok. 150 osobom po kryzysie zdrowia psychicznego. Wiele z nich poszło dalej własną drogą. Część znalazła zatrudnienie w Zakładzie Aktywności Zawodowej, także prowadzonej przez Stowarzyszenie „Misericordia” jako kolejny etap w rehabilitacji. Również wielu uczestników WTZ odnalazło się na otwartym rynku pracy. Do aktywności zawodowej wróciło 40 osób.

– Przez te wszystkie lata warsztat zmieniał się, by odpowiadać na potrzeby uczestników oraz rynku pracy. Zmieniało się także nasze myślenie o chorobie i niepełnosprawności. Wiemy, że jest ona nie tyle stanem, ile procesem – podkreśla Andżelika Poniewozik.

TAGI: