Matka bombę rozbroi

Agata Puścikowska

GN 12/2017 |

publikacja 23.03.2017 00:00

Szanowni Panowie, nie odbierajcie tego opisu jako ataku na Was. To nie atak. To raczej próba afirmacji kobiecości.

Internet ma swoje dobre strony, a nawet zabawne. Jeśli jeszcze ktoś nie widział filmiku o wywiadzie pewnego poważnego profesora dla BBC, koniecznie powinien zobaczyć. W skrócie: pan profesor, poważny i stosownie ubrany, siedząc przed komputerem we własnym domu, udziela wywiadu przez komunikator internetowy. Nagle do pokoju, dość tanecznym krokiem, wchodzi jego kilkuletnia córka i kradnie show. Chwilę później, jak skrzyżowanie kraba z robotem, wjeżdża w chodziku jej młodszy brat. Ojciec odsuwa dzieci, krzywi się, co wygląda dość rozpaczliwie. Jednocześnie próbuje poważnie kontynuować wywiad. Koniec jest jeszcze zabawniejszy, polecam obejrzeć, jeśli przypadkiem ktoś jednak nie widział.

Znajome mamy rozpoczęły dyskusję: co w takiej sytuacji zrobiłaby matka? Proste. Wzięłaby dziecko na kolana, przykazała zachowanie spokoju i kontynuowała wywiad, bez efektu komicznego. I chyba nie tylko znajome dyskutowały o przypadku taty – profesora, bo w sieci szybko pojawiła się parodia całej sytuacji. Tyle że na miejscu taty – profesora siedzi mama – profesor. I też wpada do pokoju córka. Mama bierze ją na ręce, daje butelkę z mlekiem, wykonuje kilka innych czynności, nie przerywając udzielania wywiadu, po czym… detonuje bombę. Nie przerywając rozmowy.

Szanowni Panowie, nie odbierajcie tego opisu jako ataku na Was. To nie atak. To raczej próba pokazania czy raczej dowartościowania i afirmacji macierzyństwa i kobiecości. Subtelne zwrócenie uwagi, by docenić własne matki, żony i siostry. I spojrzeć na nie z podziwem. Bo kto jak kto, ale one potrafią dużo. Nawet rozbroić bombę.

Szanowne Panie, drogie Mamy, no właśnie takie jesteśmy: wielofunkcyjne, potrafimy łączyć zadania, reagować na najdziwniejsze sytuacje. I nie ma w tym ani bohaterstwa, ani czegoś nadzwyczajnego. Warto jednak zdawać sobie sprawę z możliwości i umiejętności drzemiących w każdej z nas.

I uwaga do wszystkich: pań i panów. Przy całej kobiecej, matczynej wielofunkcyjności trzeba też zawsze pamiętać o odpoczynku. Nawet najaktywniejsza mama nie działa na baterie słoneczne, więc bez ładowania akumulatorów od czasu do czasu sił może zabraknąć. A wtedy jeden nieodpowiedni ruch, niepewny chwyt, złe ułożenie ręki matki – saperki i bomba może wybuchnąć. A wielkie BUM nikomu w rodzinie się nie opłaca. 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.