Gwiazdorstwo mnie nie interesuje

publikacja 27.05.2017 06:00

Wojciech Cugowski z zespołu Bracia i projektu „Cugowscy” opowiada o fascynacji muzyką i rodziną.

Wojciech Cugowski: Dzisiaj brakuje muzyki markowej, która stawia na dobrą grę i śpiew. Koncentrowanie się jedynie na przekazie rodzi pustkę. ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Wojciech Cugowski: Dzisiaj brakuje muzyki markowej, która stawia na dobrą grę i śpiew. Koncentrowanie się jedynie na przekazie rodzi pustkę.

Ks. Rafał Pastwa: Bycie muzykiem to ciężka praca?

Wojciech Cugowski: Nie czuję się, jakbym chodził do pracy. Choć wiadomo, że do tego momentu, w którym znaleźliśmy się jako zespół Bracia, musieliśmy dochodzić dosyć długo i żmudnie. Praca muzyka oprócz tego, że jest piękna i przyjemna, ma swoje trudniejsze i ciemniejsze strony – tak jak każde zajęcie. Trzeba nauczyć się z tym żyć i realizować to, co się zamierzyło.

Obecnie chce się szybko zostać gwiazdą, zdobyć łatwo i bez wysiłku sukces...

Myślę, że bycie gwiazdą i bycie muzykiem to dwie różne rzeczy. My chcieliśmy zostać muzykami, chcieliśmy dobrze grać, dobrze śpiewać, dobrze wykonywać swoją pracę. To założenie ciągle nam przyświeca. Gwiazdorstwo nas nie interesuje. Gwiazd, pojmowanych w tradycyjny sposób, jest na świecie niewiele.

Jakie są Twoje muzyczne korzenie?

Zawsze słuchałem klasycznej muzyki rockowej. Dla mnie podstawę tworzyły takie zespoły jak Deep Purple, White Snake, Rainbow, Black Sabbath.

Istnieje mnóstwo stereotypów dotyczących muzyków rockowych. Natomiast trzeba przyznać, że skomponowanie wielu utworów przez wymienione przez Ciebie zespoły zakłada posiadanie ogromnej wrażliwości…

I umiejętności. Mało tego, aby stać się kimś w świecie muzyki – należy do swoich dzieł przekonać publiczność. Potem wyjść na scenę, nagrać płytę i iść do przodu.

Czy jako ojciec kładziesz szczególny nacisk na wychowanie córki od strony kultury muzycznej?

Tak, staram się. Bardzo chciałbym ją wychować w tym kierunku. Ale do mojej córki również dochodzą różne sygnały z zewnątrz, także to, co popularne. Niedawno zapytała mnie: „Tato, co to są »Oczy zielone«”? Próbowałem jej wytłumaczyć, co to takiego (śmiech), ale oczywiście jestem nieobiektywny, bo ja takiej muzyki nie słucham.

Dużo słucha się w Waszym domu muzyki na co dzień?

Dużo słuchamy muzyki w domu i w samochodzie. Oglądamy także koncerty na DVD. Czasami pod wpływem impulsu. Staram się jednak nie namawiać córki do niczego, bo to może przynieść odwrotny skutek. Myślę, że ona potrafi odróżnić coś fajnego od tego, co ma niską wartość. Uwielbia muzykę zespołu „Toto”.

Dużo koncertujesz, spotykasz się z ludźmi, masz okazję patrzeć na pewne zjawiska z dystansu. Jak postrzegasz wartość życia rodzinnego we współczesnej kulturze?

Dla mnie rodzina jest najważniejszą przestrzenią. To baza życiowa. Choć uprawiam zajęcie związane z częstą nieobecnością w domu, to planując życie rodzinne, wiedziałem, że dam radę to połączyć. Po pierwsze dlatego, że moja żona jest fantastyczną osobą i doskonale wie, jakie to zajęcie. Mam jej pełne wsparcie. Potrafię też oddzielić życie zawodowe od rodzinnego. Moje rozumienie pojęcia rodziny jest tradycyjne. Uważam, że ta droga jest najlepsza.

Słyszałem, że w Toruniu odbędzie się dość ciekawy koncert na Dzień Matki, nie tylko z Twoim udziałem…

Koncert będzie nagrywany nieco wcześniej, natomiast w Dniu Matki będzie emitowany w telewizji. Do koncertu zaprosiła mnie Dorota Szpetkowska. Formuła jest taka, że ktoś ze znanych muzyków wykonuje piosenkę z jednym z członków rodziny. Będę występował z moją żoną Krysią. Piosenkę mamy już wybraną, nawet od dłuższego czasu. To utwór, który bardzo lubimy: „Don’t give up” Petera Gabriela i Kate Bush. Moja żona jest muzykoterapeutą z wykształcenia, kiedyś śpiewała. Oboje kochamy muzykę i myślę, że to wyjdzie bardzo fajnie. Postaramy się przez tę piosenkę serdecznie pozdrowić wszystkie mamy.

Uczestniczysz w wielu akcjach charytatywnych i społecznych. Ta obecność jest pełna zaangażowania, ale nie nachalna…

Wracamy do początku naszej rozmowy – zajmujemy się muzyką. Nie pchamy się na afisz bez sensu. Staramy się brać udział w akcjach charytatywnych w miarę możliwości, bo zdajemy sobie sprawę, że nasza działalność może komuś pomóc. Ta jedna rzecz przyświeca nam w tej aktywności.

Pamiętasz swoje pierwsze próby gry na gitarze?

Och tak! Wtedy jeszcze chodziłem do szkoły muzycznej. Miałem dwa instrumenty obowiązkowe, najpierw grałem na skrzypcach, dodatkowo na fortepianie. Gdy dostałem gitarę, to już wiedziałem, że nie będzie ze mnie ani skrzypek, ani pianista. Na skrzypcach musiałem ćwiczyć – na gitarze chciałem. Ona wyparła inne instrumenty, w związku z tym miałem małe kłopoty w szkole, bo nie chciało mi się grać na tych skrzypcach. (śmiech) Później grałem na altówce, która też mnie nie fascynowała. Gdy kończyłem szkołę, grałem na tyle dobrze na gitarze, że wiedziałem, co będę robił w życiu. Gitara zawsze mnie pociągała, to jest moje naturalne środowisko.

TAGI: