Bo wszyscy Polacy...

GN 30/2017 |

publikacja 27.07.2017 00:00

Czy w imię „walki o wartości” można tracić inne wartości?

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

W pekaesie stare szlagiery disco polo. Uszy trochę bolą. Z drugiej strony włączyła się nostalgia i wspomnienia. Oto szlagier „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina”. Jakoś groteskowo brzmi w obecnej rzeczywistości. Nigdy przecież nie było tak dużej agresji jak obecnie.

Skąd bierze się agresja? Psycholog powiedziałby: z frustracji, ukrytych lęków, jakiejś nienawiści. Często obiektywnie zupełnie irracjonalnej. Takiej „znikąd”. Wtedy łatwo o zapalnik i... bum! „Bum” przebiega na portalach społecznościowych. „Bum” wchodzi w domy, miejsca pracy. „Bum” wychodzi na ulice. I z igieł robią się ostre widły. Obserwuję z niepokojem „bumy” związane na przykład z dziennikarzami. Agresja słowna na portalach społecznościówek. Agresja w gestach tychże, „w sytuacjach prywatnych”, które – co jest jasne – obiegają natychmiast media. Dziennikarze, których powinnością jest służba i informacja, ale też mądre kształtowanie opinii publicznej, stają się powrzaskującymi watażkami i karykaturami bojowników w walce. W walce po obu stronach barykad. W rezultacie całe środowisko traci. Autorytet ludzi mediów upada, a przypadki ataków fizycznych na dziennikarzy mogą stać się nagminne. Oczywiście takich sytuacji niczym nie da się usprawiedliwić. Niemniej etos dziennikarza – przedstawiciela i obrońcy – niemal już nie istnieje.

A rodziny? Regularnie ostatnio słyszę, że w rodzinach, wśród najbliższych, „nie da się rozmawiać”. Kłótnie i awantury na tematy polityczne wybuchają non stop. A skłóceni członkowie rodzin, żeby „nie doszło do rękoczynów”, wolą się unikać. „Nie jadę na wesele córki ciotki mojej babki, bo będą tam Iksińscy. A wiadomo, jakie to oszołomy”. Wśród dalszych znajomych i przyjaciół jest podobnie. „Nie spotkam się z Kowalskimi, bo chociaż ich lubię (!), to plotą politycznie takie bzdury, że bym najchętniej przyłożył”. Do czego to prowadzi? Gdzie dystans? Gdzie szersze spojrzenie na człowieka, a nie na jego poglądy?

Głupawa i rytmiczna piosenka disco polo kołacze się po głowie, w rytm odjeżdżającego pekaesu: „wszyscy Polacy to jedna rodzina”. Serio jedna? I czy naprawdę warto w „obronie wartości”... tracić wartości? Tracić poczucie wspólnoty? Tracić poczucie bezpieczeństwa? Przyjaźń? A przechodząc na nieco wyższy poziom rozważań, i stokroć wyższy poziom twórczości, warto przypomnieć słowa Norwida, który żalił się, że nie umiemy różnić się mocno i pięknie. Czas więc najwyższy nauczyć się tak różnić: mocno (!), ale pięknie. Osobiście jestem pewna, że to możliwe. Choć wymaga i wysiłku, i chęci, i kultury. Bez bum! 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.