Remont pompy głównej

Jan Hlebowicz

publikacja 06.08.2017 06:00

Na dużym stole pojawiają się miski, szklanki, kieliszki, butelki, dzbany, krajalnice i tarki. Obok stoją beczki po ogórkach. Nie, to nie zaproszenie na tradycyjny obiad...

Członkowie bandu grają na instrumentach perkusyjnych, a także przedmiotach codziennego użytku. Jan Hlebowicz /FOTO GOŚĆ Członkowie bandu grają na instrumentach perkusyjnych, a także przedmiotach codziennego użytku.

Ale na... muzyczną ucztę. Po chwili do przedmiotów codziennego użytku dołączają kalimby, dzwonki chromatyczne, balafony, djemby, fletnie Pana. Siedzący przy stole sięgają po nietypowe instrumenty. − Okej, jesteśmy gotowi? − pyta Jarosław Marciszewski. − Raz, dwa trzy, cztery... lecimy! Niepozorną salę prób na gdańskim Przymorzu wypełniają kaskady etnicznych, awangardowych dźwięków. – Kiedyś ludzie się ze mnie śmiali: „Patrz, to ten down. Ha, ha, ha!”. Od kilku lat jest inaczej: „Zobacz, to ten muzyk z Remontu Pomp”. Podchodzą, klepią po plecach. „Gracie super!” – mówią – opowiada Janek Skiba, kiedy w pomieszczeniu robi się już całkiem cicho.

Siła pomp!

Zespół Remont Pomp powstał przy Polskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną Koło Gdańsk w 2004 roku. W jego skład wchodzą pełnoletnie osoby niepełnosprawne intelektualnie oraz wolontariusze. Łącznie kilkanaście osób. Całością kieruje pan Jarek.

– Dlaczego Remont Pomp? 13 lat temu uznaliśmy, że nazwa powinna łączyć elementy abstrakcji i rytmu. Z czasem pojawiła się nowa interpretacja. Naszą misją stał się remont pompy głównej człowieka, czyli serca – tłumaczy.

Zespół inspiruje się przede wszystkich muzyką perkusyjną i etniczną (z naciskiem na afrykańską). Lubi też eksperymentować. – Z kieliszka czy miski można wydobyć piękne brzmienia. Grając na takich zwykłych przedmiotach, udowadniamy, że jesteśmy otoczeni muzyką. Wystarczy zamknąć oczy i się wsłuchać. Odgłos tłuczonego talerza można przemienić w prawdziwą sztukę – wyjaśnia Sebastian Włodarek, członek zespołu. Z czasem na próbach zaczęły pojawiać się „instrumenty śmieciowe” (trash music) − beczki po ogórkach, rury gumowe i PCV, drewniane kije.

„Pompiarze” współpracują z muzykami jazzowymi światowego formatu – Wojtkiem Mazolewskim, Olem Walickim, australijskim kontrabasistą Mike’em Majkowskim, a szczególnie z Mikołajem Trzaską. Ten ostatni towarzyszy im od 2010 roku. To właśnie z międzynarodowej sławy saksofonistą przed paroma miesiącami nagrywali swoją drugą płytę – „Pomp Power”.

– Staramy się, by to, co robimy, było najlepsze i na maksa. W tym pomaga nam m.in. Mikołaj. To nie jest grupa terapeutyczna, ale dążący do profesjonalizmu zespół, którego celem jest dostarczanie emocji i doznań artystycznych słuchaczom. Żadnych półśrodków. To, co tworzymy, jest dojrzałe, przemyślane i żmudnie wyćwiczone. W ten sposób staramy się promować wizerunek osób niepełnosprawnych intelektualnie, które w pełni świadomie uczestniczą w procesie tworzenia kultury – podkreśla J. Marciszewski.

Po wydaniu płyty wystąpili w Europejskim Centrum Solidarności z koncertem charytatywnym na rzecz ofiar wojny w Syrii, a później wyruszyli w trasę po Australii. Zagrali koncerty m.in. w Lismore, Brisbane, Melbourne, Sydney oraz Wagga Wagga. W trakcie tournée razem z innymi formacjami muzycznymi stworzyli operę opowiadającą historię wyginięcia rodzaju ludzkiego na ziemi.

Najważniejsza rzecz w życiu

Cały ich świat kręci się wokół dźwięków. Magdalena Spaleniak w zespole gra na djembach. Kocha też gitarę. Jacek Cieślicki, gdy nie gra na przeszkadzajkach, słucha muzyki. Kupuje płyty, jeździ na koncerty. Jest wielkim fanem metalu. Szczególnie zespołu Sabaton. Janek, kiedy mówi o muzyce, jakby unosił się w powietrzu. − Ona daje mi kopa, energię do działania, sprawia, że w ogóle chce mi się żyć. Gdyby nie zespół, to pewnie całe dnie bym leżał do góry brzuchem. Marzę, żebyśmy kiedyś byli tacy znani jak Maanam i mieli po 15 tys. wyświetleń pod każdym utworem na YouTube – mówi.

Janek codziennie szlifuje grę na saksofonie. Jest w tym naprawdę dobry. Tak dobry, że na scenie występuje z takimi tuzami polskiej sceny muzycznej, jak Wolna Grupa Bukowina. Wszyscy „pompiarze” przyznają, że bycie w zespole to „wybawienie”. – Chodziło o to, by nie gnić w domu. Osoby niepełnosprawne po ukończeniu szkoły mają mało możliwości. Terapia zajęciowa? Tak, ale często nie dla wszystkich, bo trzeba czekać w kolejce. Praca? Właściwie bez szans, bo wielu pracodawców boi się nas zatrudniać. Co mogłem zrobić? Zamiast marnować czas przed komputerem, postanowiłem ruszyć się z fotela i działać. I tak znalazłem się w Remoncie Pomp – wspomina Sebastian, który jest w zespole od początku. – Dla mnie to najważniejsza rzecz w życiu. Być częścią zespołu, który tworzy coś pięknego – czy może być coś lepszego? – dodaje Magdalena.

Zespół to zespół

Na próbach spotykają się dwa razy w tygodniu. Każde spotkanie trwa 2,5 godziny. − Tworzymy nowe utwory, dzielimy się na sekcje i każda ćwiczy swoją część. Potem zgrywamy to w całość. Mamy też próby, na których skupiamy się na rozwoju umiejętności uczestników, wykonujemy ćwiczenia, wspólnie improwizujemy – mówi J. Marciszewski. – Ja mam duży problem z rytmem. Kiedyś tak się zagapiłem, że wszedłem ze swoją partią o kilka minut za późno. Ale koledzy mnie pilnują. Sebastian kiedyś oblał mnie wodą, żebym się skupił. „Już dawno grasz!” – huknął na mnie − śmieje się Janek. – Zespół to zespół. Czyli, że każdy może zabrać głos. Jeśli mamy jakiś pomysł, to przedstawiamy go panu Jarkowi, a potem o nim rozmawiamy – dodaje Jacek.

W muzycznych spotkaniach uczestniczą też wolontariusze – z Polski, jak i z wielu innych krajów: Portugalii, Azerbejdżanu, Hiszpanii, Włoch, Turcji, Francji, Kosowa, Niemiec czy Ukrainy. Zazwyczaj pracują z zespołem 11 miesięcy. A potem przychodzą następni. – Fajnie jest poznać ludzi z różnych stron Europy. Lubimy siebie porównywać. Na przykład, gdy mieliśmy gości z Ukrainy, mówiliśmy, że my mamy w Polsce bigos. Bigos? Nie mieli pojęcia, co to jest. Oni mają u siebie kapustę zasmażaną – wyjaśnia Sebastian.

− Odkąd gram z Remontem Pomp, inaczej patrzę na świat. Choć brzmi to patetycznie, to tylko tak da się to nazwać. Praca i przebywanie z tymi ludźmi wzbogacają. Myślę, że podobnie czują się ci, którzy przychodzą na nasze koncerty. Po występach podchodzą i mówią, że to, co zobaczyli i usłyszeli, zmieniło ich postrzeganie osób z niepełnosprawnością intelektualną – opowiada o swoich doświadczeniach Asia Świeczkowska, wolontariuszka. Jednak próby i występy to nie wszystko. − To nie jest tak, że jak pan Jarek powie: „OK, kończymy na dziś”, to wszyscy się rozchodzą i tyle. My jesteśmy paczką przyjaciół. Kiedy mam doła, dzwonię do Sebastiana. Pogadamy, pośmiejemy się i już jest lepiej. Spędzamy też razem dużo czasu poza salą prób. Chodzimy do kina, na koncerty, na spacery. Oczywiście, wolontariusze też są z nami – mówi Janek.

Prawdziwe pompy i wielkie marzenie

Członkowie Remontu Pomp chcieliby, by muzyka stała się dla nich źródłem stałych dochodów. − Nagrywamy w profesjonalnych studiach, współpracujemy z najlepszymi na świecie muzykami, koncertujemy poza granicami Polski. Oddajemy Remontowi Pomp całe serce i energię. Chcielibyśmy też móc na tym zarobić. Marzymy o samodzielności i o tym, żeby mieć pieniądze. Dzięki nim moglibyśmy dorzucać się do budżetu domowego i realizować własne marzenia − podkreśla Janek. – Wiele osób uważa, że nadajemy się tylko do koszenia trawników czy sprzątania. To nieprawda. Robimy supermuzykę. Na najwyższym poziomie. Dlaczego granie w zespole nie mogłoby być naszą pracą? – dodaje Sebastian. Marzenie to jest już w jakiejś mierze realizowanie.

– Przez 1,5 roku gromadziliśmy pieniądze na wyjazd do Australii. Z kolei dochody z koncertów, które tam zagraliśmy, częściowo trafiły do członków zespołu. Niestety, okazało się, że jest problem z ich wypłaceniem. Istniała obawa, że otrzymanie wynagrodzenia będzie równoznaczne z odebraniem renty. To jedna z wielu luk w polskim systemie dotyczącym dorosłych osób niepełnosprawnych intelektualnie, którą trzeba się zająć − mówi J. Marciszewski. Remont Pomp regularnie wnioskuje o granty i szuka sponsorów.

− Nie byłoby ostatniej płyty bez firmy Wilo, która... produkuje i remontuje pompy. Firma przysłała nam swoje wyroby. Pompy mają w sobie mnóstwo ciekawych dźwięków. Składają się z wielu części, takich jak: płytki, krateczki, rurki, aluminiowe lub plastikowe obudowy. Jest też bardzo intrygująco brzmiący bas, czyli plastikowy prostokąt stanowiący boczną część urządzenia, za którą pierwotnie kryła się elektronika. Dźwięki wydobywamy, uderzając w te elementy pałeczkami. Perkusyjnymi lub chińskimi. Takimi do jedzenia ryżu − opowiada twórca zespołu.

Na najnowszej płycie dwa utwory zostały zagrane na „instrumentach” firmy Wilo, która pomogła w wydaniu całości. – Jesteśmy otwarci na każdy rodzaj współpracy – zaznacza J. Marciszewski. − Piękno muzyki wydobędziemy z wszystkiego, co wpadnie w nasze ręce – zapewniają z uśmiechem członkowie Remontu Pomp.

Kontakt z zespołem pod adresem e-mail: psouu_jarek@op.pl. Więcej na temat działalności Remontu Pomp na stronach: https://remontpomp.bandcamp.com oraz http://psoni.gda.pl/zespol-remont-pomp.

TAGI: