Obóz i łobuz

Agata Puścikowska

GN 31/2017 |

publikacja 03.08.2017 00:00

Czuwajcie, ojcze i matko! I za rok puśćcie na obóz córkę i syna. Wrócą jako mądrzejsi i lepsi ludzie.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Uwielbiam pytanie: „Puszczasz dzieci do lasu? Do namiotu? Same? I nie boisz się?”. No pewnie. Bo lasu, harcerstwa, namiotów, uczenia samodzielności należy się bać. A braku obowiązków, braku umiejętności społecznych, ślęczenia przed komputerem i w komórce – nie. A serio. Wyzwanie, jakim jest obóz harcerski, ale taki robiony metodą „dawną”, czyli z własnoręcznym pleceniem prycz, stukaniem młotkiem, gotowaniem, nocowaniem w szałasie poza obozem, spaniem na ziemi podczas pionierki i takimi tam, skłania rodziców do lękliwych refleksji. Ale zabranianie lub straszenie dziecka chyba mija się z celem. Po co podcinać skrzydła? Dziwne to zresztą, że w świecie wyzwań i coraz to większych wymagań względem dziecka, jeśli chodzi o tzw. osiągnięcia w nauce i karierę, tak dobra metoda wychowania jak metoda harcerska zaczyna się niektórym jawić jako zło i zagrożenie.

Bardzo żałuję, że przez formację harcerską nie przeszłam. Ale czasy i miejsce były takie, że lepiej było bez (czerwonego jak burak) harcerstwa niż z nim. Tym bardziej cieszy, że na obozach moich dzieci mówi się o polskich bohaterach, ćwiczy charakter, a słowo „patriotyzm” w ustach świetnych i cenionych drużynowych naprawdę brzmi dumnie. W młodych uszach! A jak wiadomo, młodzi nie zawsze chętnie o patriotyzmie słuchają.

Oczywiście, może być też trudno. I bywa czasem ogromnie ciężko, a taki obóz wymaga sporych sił fizycznych i psychicznych. Wymaga też dobrych, mądrych opiekunów, którzy stworzą dobrą atmosferę. Mimo deszczu, kłótni w namiotach i niedogotowanej czasem zupy. Ale dlaczego nie spróbować? Dlaczego nie dać dziecku szansy na dobrą przygodę zaprawioną lekcją samodzielności, odpowiedzialności i odwagi?

Obserwuję od lat obozy harcerskie kilku drużyn. I obserwuję dzieci. I te „ciapciaki”, które w domu mają problem z ugotowaniem herbaty. I tych łobuziaków, którzy w domu i szkole szaleją i doprowadzają opiekunów do sporych nerwów. I jedni, i drudzy, gdy są mądrze prowadzeni, świetnie się na obozach harcerskich sprawdzają. Jakim cudem? Może leśnym cudem. Może piosenek harcerskich cudem. Może cudem dobrze zagospodarowanego czasu. A może jeszcze kilka cudów tu działa: przygody, przyjaźni i swobody, mimo dyscypliny.

Czuwajcie, ojcze i matko! I za rok puśćcie na obóz córkę i syna. Wrócą jako mądrzejsi i lepsi ludzie. Choć brudni i pogryzieni przez wszystko, co lata, pełza i bzyczy, to... szczęśliwi. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.