Biegiem wśród chmur, lodu i skał

publikacja 12.08.2017 06:00

Choć w Polsce skyrunning to ciągle nowa dyscyplina sportu, wysokogórscy biegacze świętują coraz większe sukcesy. Dlaczego decydują się zdobywać biegiem najwyższe szczyty Europy?

Skyrunning to ekstremalna odmiana biegów górskich, charakteryzująca się dużymi przewyższeniami i trasami prowadzonymi w trudnym terenie na wysokości przekraczającej 2000 m.n.p.m. Jacek Deneka / Ultralovers Skyrunning to ekstremalna odmiana biegów górskich, charakteryzująca się dużymi przewyższeniami i trasami prowadzonymi w trudnym terenie na wysokości przekraczającej 2000 m.n.p.m.

Po prawie 18 godzinach podróży z Polski do słynnego alpejskiego kurortu Val d’Isère dotarł wypożyczony bus. W niewielkim hoteliku zameldowali się kolejno: Anna Arseniuk, Magdalena Kozielska, Robert Faron i Paweł Góralczyk – reprezentanci Polski w skyrunningu. Skład uzupełnili: Paweł Raja, prezes Skyrunning Poland, Jacek Deneka, świetny fotograf specjalizujący się w uwiecznianiu biegów górskich, i Dawid Kasolik, fizjoterapeuta z Kęt. Przyjechali do serca Alp, by walczyć w zawodach z najlepszymi biegaczami wysokogórskimi świata.

Skyrunning – co to takiego?

Choć w Polsce sporty biegowe mają swoją piękną tradycję, słowo „skyrunning” jest ciągle dla wielu wyrazem obcym. Tymczasem jest to dyscyplina sportu, która zdążyła już zdobyć dużą popularność w Europie Zachodniej i na świecie. Nazwa pochodzi od angielskich słów sky (niebo) i running (bieganie). Ludzi, którzy uprawiają ten sport, można więc nazwać podniebnymi biegaczami. I jest w tym sporo prawdy, bo trasy biegowe, które pokonują, charakteryzują nie tylko ekstremalnie trudne warunki techniczne, jakie występują w górach wysokich, ale też duże wysokości (często przekraczające 2, a nawet 3 tys. m n.p.m.). W Polsce w zasadzie warunki do uprawiania skyrunningu występują tylko w Tatrach. Pod tym względem sprawę ułatwioną mają reprezentanci krajów alpejskich. Polacy muszą nadrabiać geograficzne braki determinacją. I robią to naprawdę dobrze.

Dla kogo ten sport?

Kim są nasi reprezentanci? Dlaczego zdecydowali się trenować tak trudny i nieraz niebezpieczny sport jak biegi wysokogórskie?

Magdalena Kozielska ma 26 lat i mieszka w Szaflarach, na Podhalu. Ci, którzy ją znają, mówią na nią po prostu Megi. Do aktywności związanej z górami nikt nie musiał jej zachęcać. Od wielu lat biega na nartach biegowych czy nartorolkach. W biegówkach reprezentowała Polskę m.in. na Mistrzostwach Świata w Falun, w 2017 roku została też medalistką Mistrzostw Polski. Jej pierwszym poważnym startem w biegach wysokogórskich były Mistrzostwa Polski Skyrunning 3 lata temu. Od razu zdobyła srebrny medal. Ale za start w tych zawodach została usunięta z kadry narodowej w biegach narciarskich. Dla ówczesnego trenera było nie do pomyślenia, że można oprócz biegówek robić coś jeszcze. Dziś większość biegaczy narciarskich w sezonie letnim biega po górach.

Ania Arseniuk w góry ma bardzo daleko – zawodowo prowadzi gospodarstwo rolne pod Toruniem, w którym uprawia m.in. zapomniane dziś odmiany drzew owocowych czy sadzonki cytrusów. Jej ogrodniczą pasją są zioła i irytuje się, kiedy producenci nalewek mylą pigwę z pigwowcem. Czas na bieganie znajduje wieczorami, kiedy skończy pracę w ogrodzie. I chociaż w górach praktycznie nie trenuje, uwielbia tam startować – szczególnie na dystansach ultra, czyli dłuższych niż maraton, a jednym z jej ulubionych momentów biegu jest chwila, kiedy zaczyna wschodzić słońce.

Paweł Góralczyk i Robert Faron są jak dwa przeciwległe bieguny polskiego skyrunningu. Paweł jest objawieniem zeszłorocznych Mistrzostw Polski, na których jako szerzej nieznany biegacz wywalczył brązowy medal. W pamięci zapadł wtedy jako zawodnik, który biegł z przypiętym do plecaka wizerunkiem Jana Pawła II. Dlaczego? Paweł mieszka w Choczni pod Wadowicami. Jako 15-latek trenował piłkę nożną, przeszedł nawet testy sprawnościowe do Wisły Kraków. Rozwój kariery piłkarskiej przerwał atak epilepsji. Przez 20 godzin nie odzyskiwał przytomności. Lekarze powiedzieli, że ze sportem musi się pożegnać. Dwa miesiące później przyszedł kolejny cios – zmarł jego przyjaciel. Po tych wydarzeniach wpadł w głęboką depresję. Pierwszym krokiem w walce z przeciwnościami była wizyta u psychologów i wyjazd do pracy przy zbiorach we Włoszech w 2005 r., co pozwoliło mu nabrać trochę dystansu. Drugim – zmaganie z chorobą i śmierć Jana Pawła II. To zmobilizowało Pawła do intensywnej walki. Po czterech latach mógł odstawić leki na padaczkę. Stopniowo też zaczynał biegać – na początku w celach terapeutyczno-rehabilitacyjnych. Z czasem pojawiły się starty. Najpierw płaskie biegi miejskie, później górskie.

Robert to z kolei jeden z najbardziej doświadczonych polskich skyrunnerów. Ma 43 lata. Z żoną i czwórką dzieci mieszka w Zalesiu pod Limanową. Jest nauczycielem wychowania fizycznego, ma też uprawnienia trenera piłki nożnej. W czasie studiów na katowickiej AWF grał w nieistniejącym dziś klubie AKS Chorzowianka. Prócz biegania trenuje też – podobnie jak Magda – nartorolki i biegi narciarskie. W biegach górskich zaczął startować późno – w 2012 r. Ale właśnie w tym sporcie i w wieku, w którym wielu sportowców kończy kariery, przyszedł czas największych sukcesów – medale Mistrzostw Polski i wygrana w Lidze Biegów górskich. Dziś 43-latek jest jednym z najbardziej aktywnych sportowców – w zeszłym roku rywalizował w ponad 70 wyścigach – i niejeden 20-latek mógłby mu pozazdrościć zdolności do regeneracji. W Val d’Isère wystartował razem z Anią w Mistrzostwach Europy Skyrunning Ultra, rozgrywanych w ramach biegu na 70 km (5400 m przewyższeń). Z kolei Megi i Paweł walczyli na dystansie 39 km (3200 m przewyższeń), a Megi dodatkowo wystartowała w Pucharze Świata Vertical KM – krótkim, ale bardzo intensywnym biegu pod górę, gdzie na dystansie 3 km trzeba było pokonać 1 km przewyższenia.

Val d’IsÈre – nowe otwarcie

Wyjazd na te zawody miał dla polskiego skyrunningu podwójne znaczenie. Po pierwsze, był wstępem do październikowych Mistrzostwa Europy Skyrunning w Hiszpanii na dystansie klasycznym, na które ma wylecieć znacznie liczniejsza grupa naszych biegaczy. Po drugie, po raz pierwszy Polacy – po biało-czerwonych, narodowych strojach – byli rozpoznawalni na skyrunningowej imprezie.

Mimo że ze względu na odległość do wysokich gór, jak Alpy czy Pireneje, nasi biegacze nie mają takich warunków do trenowania jak Francuzi, Włosi czy Hiszpanie, a skyrunning w Polsce w zasadzie dopiero się rodzi, z Val d’Isère udało się przywieźć znakomite wyniki. Magdalena Kozielska była 3. kobietą na 39 km (a 7. spośród biegaczy obu płci) i 4. w Verticalu (wskakując na trzecie miejsce podium w kategorii wiekowej). Paweł Góralczyk na 39 km zajął 4. miejsce OPEN (3. w kategorii wiekowej), pomimo dwóch niebezpiecznych upadków. Na metę wbiegł mocno poobijany, ze skręconą kostką i poważnie rozciętą powieką (krótko po finiszu konieczne było skorzystanie z pomocy medycznej w szpitalu). Gdyby nie upadek, wynik byłby jeszcze lepszy, bo większość wyścigu biegł na 1. lub 2. pozycji. W biegu o mistrzostwo Europy na dystansie ultra, na niezwykle trudnej, wiodącej przez kilka trzytysięczników, lodowce i piargi, trasie, Robert Faron wywalczył 11. pozycję, tracąc do 10. Czecha tylko 2 sekundy. On również miał pecha, bo w pewnym momencie zgubił drogę i musiał sporo nadrabiać. Mimo to w kategorii wiekowej był na miejscu 3. Z kolei Ania Arseniuk – ultramaratonka z nizin – skończyła bieg jako 13. Europejka, ostro rywalizując z wychowanymi w wysokich górach biegaczkami z innych państw. Takie wyniki przed zawodami każdy, kto ma pojęcie o realiach skyrunningu, brałby w ciemno. To były bardzo udane zawody, które pokazały, że nasi biegacze mają charakter i mogą rywalizować z najlepszymi na świecie. A przecież mamy jeszcze innych, doskonałych biegaczy górskich, jak Marcin Świerc, który we Francji był obecny, ale nie wystartował z powodu kontuzji.

Czy jesteśmy teraz świadkami rodzenia się nowej specjalności Polaków? Czy skyrunning ma szansę stać się czymś, co porusza serca Polaków, jak na przykład dokonania naszych himalaistów? – Myślę, że tak, bo to sport niezwykle widowiskowy, którego areną są tak bardzo lubiane przez Polaków góry – mówił Paweł Raja, prezes i założyciel Skyrunning Poland, wchodzącej w skład światowej organizacji skyrunningu. – Wiele jednak zależy nie tylko od samych biegaczy, ale od wsparcia kibiców, mediów czy sponsorów. Dlatego zachęcamy do śledzenia startów Polaków na profilu facebookowym Skyrunning Poland i różnych portalach biegowych – dodaje.

A warto przy tym pamiętać, że trwają już starania o włączenie tego sportu do dyscyplin olimpijskich.