Pierwszy rok na gruzach

Joanna Juroszek

publikacja 11.08.2017 05:50

Zacznijcie od zdjęcia. Widzicie starszą, spaloną słońcem kobietę? To 84-letnia mieszkanka Amatrice. W zeszłym roku zmarł jej mąż. Miał 92 lata. Umarł nie ze starości, a pod gruzami własnego domu…

Symbol trzęsienia ziemi – kościelna wieża z zatrzymanym zegarem przypominającym o tragedii sprzed roku Archiwum rodziny Chmurów Symbol trzęsienia ziemi – kościelna wieża z zatrzymanym zegarem przypominającym o tragedii sprzed roku

Do pewnego momentu kobieta czuła, że mąż ściska jej dłoń. Potem musiała złapać się już innej ręki. Spod gruzów wyciągnął ją syn… Staruszek to jedna z 299 ofiar tego strasznego trzęsienia ziemi. Mieszkańców Amatrice, włoskiej gminy, która w ubiegłe lato zamieniła się w gruzowisko, dopiero co odwiedziła pewna rodzina z Katowic.

Powiedz: kocham

Od tragedii minął prawie rok. Amatrice jak po wybuchu wojny zniknęło z powierzchni ziemi i z pamięci zabieganego świata. Spod gruzów w szafach wystają ładnie ułożone ubrania. Dostrzec można też samochody zawalone kamieniami i zabawki czekające na swoich małych właścicieli. Dziś – ciągle wśród gruzów – toczy się tam życie. Powstają mieszkalne baraki, jest i hala dla ocalałych zwierząt, gdzie na świat właśnie przyszedł mały cielak…

Gmina, o której mowa, znajduje się na terenie górskiego parku narodowego Gran Sasso. Amatrice leży w prowincji Rieti regionu Lacjum, którego stolicą jest Rzym. To dość istotna informacja, bo choć na co dzień Amatrice zamieszkiwało ok. 2,8 tys. osób, w sezonie było ich o wiele więcej. W pięknie położonych górskich miejscowościach swoje domy mieli właśnie Włosi ze stolicy. Dziś, o ile przeżyli, nie mają już dokąd wracać.

Amatrice jest zamknięte dla turystów, nie wolno tu robić zdjęć ani chodzić wśród ruin. Małżeństwo z Katowic: Monika i Tomasz Chmurowie oraz ich syn Kuba na wszystko uzyskali zgodę od samego burmistrza. Tomasz jest lekarzem, Monika – przedstawicielem farmaceutycznym, Kuba po wakacjach rozpocznie naukę w szóstej klasie szkoły podstawowej. Rodzina na Facebooku prowadzi podróżniczy blog Chmurki w Podróży, na którym opisuje swoje wyprawy dalsze lub bliższe. Zasada podróżowania jest tylko jedna – wszędzie muszą być razem. Razem też wpadli na pomysł, by konkretnie pomóc mieszkańcom Amatrice.

– Rodzina jest największą wartością. Staramy się to pielęgnować, a Kubie w głowę wbić: „Powiedz to, co masz do powiedzenia do końca, bo możesz nie zdążyć. Możesz nie zdążyć powiedzieć: kocham cię”. Dlatego na przykład dużo chodzimy w góry. Gdy się idzie ze sobą 5 godzin, to można się powadzić, pogodzić, obgadać, co było, coś zaplanować… – wyjaśnia ojciec rodziny Tomasz Chmura.

– W zeszłym roku byliśmy w Umbrii. Tam jest takie miasteczko Norcia – znane z trufli i znakomitego jedzenia. Kiedy zapytasz Włocha, gdzie jest najlepsza kuchnia, to powie, że u niego w domu, ale wszyscy zgodnie powiedzą też, że najlepsze jedzenie jest w Norcii. I myśmy tam pojechali, żeby się najeść – dopowiada.

Norcia to po polsku Nursja. 30 października, już po trzęsieniach ziemi, które najbardziej dotknęły Accumoli, Amatrice, Posta i Arquata del Tronto, kolejny wstrząs zniszczył właśnie to miasto. Choć tym razem nikt nie zginął, Nursję opłakiwali przede wszystkim wierzący. Tego dnia runęła bazylika św. Benedykta, patrona Europy. Kiedy w styczniu tego roku na hotel Rigopiano di Farindola niedaleko Pescary spadła śnieżna lawina (zginęło wtedy 29 Włochów), rodzina z Katowic nie potrzebowała już więcej znaków. Postanowiła pomóc Italii.

– To był impuls chwili, puściliśmy posta na Facebooku i okazało się, że bardzo dużo ludzi nas wspiera – wspominają. – Postaraliśmy się o poparcie prezydenta miasta Katowice. Umieścili nas na swoich stronach, mogliśmy skorzystać z ich logo i rozpoczęliśmy akcję w śląskich w szkołach. Zaczęli od szkoły podstawowej w Pałacu Młodzieży w Katowicach, w której uczy się Kuba. Poza Katowicami do akcji przyłączyły się Świętochłowice, Ruda Śląska i Tarnowskie Góry.

Życie w kontenerach

Pomoc dla Italii polegała na zbiórce środków czystości osobistej, przyborów szkolnych czy sprzętu sportowego. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu trzech Polek mieszkających we Włoszech – Moniki Gabriel, Marty Rzeczkowskiej i Agaty Ogrodowicz – dary trafiły do poszkodowanych z Amatrice, Accumoli i Arquaty del Tronto. Tego lata, znów dzięki Polkom, rodzina z Katowic mogła spotkać się z burmistrzem Amatrice Sergio Pirozzim i mieszkającymi tam ludźmi. Ci wśród gruzów urządzili dla nich ucztę.

– Żaden mieszkaniec nie wyjechał z Amatrice. Żaden nie uciekł. Żaden nie pozwolił pochować ciał swoich bliskich poza Amatrice. Oni żyją ogromną nadzieją – przyznaje Tomasz. – W tej chwili ci ludzie żyją w kontenerach albo w ciasnych domkach. Kontener ma ok. 20 metrów kwadratowych. Dwa łóżka, kuchenka, łazienka. Żyją nadzieją, ale codziennie, kiedy wychodzą z tego kontenera, widzą gruzy…

Odgruzowana została tylko główna ulica wiodąca do wieży kościółka w Amatrice, która stała się symbolem trzęsienia, jakie w ubiegłym roku spustoszyło tę część Italii. To było 24 sierpnia o 3.36 nad ranem. Siła wstrząsu – 6,2 w skali Richtera.

– Wcześniej odbywał się festyn, jeszcze nie wszyscy zdążyli się położyć. A chwała Bogu, że mieli komórki w ręce. To stało się o 3.36, a pierwsza pomoc przyszła do nich ok. 9.00 rano. I oni przy odciętym prądzie, przy światłach z komórek własnymi rękoma odgruzowywali uwięzionych ludzi… – opisują Monika i Tomek.

Wspólnie oglądamy zdjęcia zrobione blisko rok po tragedii. Gruzy, gruzy, jak gdyby wybuchła w tym miejscu jakaś bomba. Jest pomnik poświęcony ludziom, którzy zginęli, popękana szkoła, urząd miejski… w barakach. Widzimy i bank ulokowany w kontenerze, i policję, która stróżuje w Amatrice. Pilnują nie tylko turystów, ale i mieszkańców, którym do głowy wpadłby pomysł odwiedzenia swoich domów i wyciągnięcia spod gruzów dobrze zachowanych ubrań albo pieniędzy.

– Proszę zobaczyć to zdjęcie – wygląda jak naleśnik – tu jest dach, tu pierwsze piętro, tu podłoga, tu parter. Tam z tego domu nikt nie wyszedł – pokazuje Tomasz. Dalej widać dobrze zachowany dom spokojnej starości. Okazuje się, że budynek ostał się tylko z przodu. Jego tył jest cały popękany i jak wszystkie inne budowle nie nadaje się do użytku.

Czy Amatrice ujrzy kiedyś światło dzienne? Choć mocno wierzą w to mieszkańcy, dziś nie robi się tam praktycznie nic. – Zaczynają budować dwa supermarkety wielkości naszej biedronki. Jest i tabacchi (kiosk) w kontenerze, jakiś bar – mówią państwo Chmurowie. – Rząd stawia też takie wielkie hale, namioty z aluminium pokryte grubym plastykiem, gdzie trzymane są zwierzęta. Hodowlą owiec i krów zajmuje się właśnie rodzina opisana na początku tego tekstu. To oni wśród gruzów urządzili dla Polaków prawdziwe przyjęcie.

Tomasz, Monika i Kuba postanowili kolejny raz pomóc Amatrice. Za rok w czasie wakacji do Polski na 10-, 12-dniowy obóz chcą zaprosić ok. 15 dzieci i młodzieży z Włoch. O tym, jak finansowo wesprzeć ich akcję, będzie można czytać na ich facebookowym blogu Chmurki w Podróży.

TAGI: