Kultura niepicia

ks. Piotr Sroga

publikacja 14.08.2017 06:00

– Kolega z imprezy mnie nie zaakceptował, ale wie jednocześnie, że ze mną nie wypije – mówi z dumą Damian Giczewski.

– Chcemy pokazać młodym krucjatę jako element postawy, która daje wolność – mówi ks. Paweł Roszyński Krzysztof Kozłowski /Foto Gość – Chcemy pokazać młodym krucjatę jako element postawy, która daje wolność – mówi ks. Paweł Roszyński

Idea sierpnia jako miesiąca trzeźwości zrodziła się jeszcze w czasach komunizmu. Było to wołanie Kościoła o opanowanie i okazanie solidarności z tymi, którzy utracili swoją wewnętrzną wolność. To przesłanie nie jest dziś może tak ostre, ale nadal aktualne, kiedy wiele osób nie wyobraża sobie wakacyjnego wieczoru bez kieliszka wódki lub butelki piwa. Ideę solidarnej trzeźwości podtrzymuje od lat Krucjata Wyzwolenia Człowieka, której pomysłodawcą był ks. Blachnicki.

Dar we wspólnocie

– Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest bardzo mocno wpisana w formację Ruchu Światło–Życie, ponieważ rekolekcje II stopnia Oazy Życia są związane z przyjęciem tzw. kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej. Jest ich dziesięć, a jednym z nich jest „nowa kultura”. Chodzi o budowanie kultury człowieka nowego, wyzwolonego. Wszyscy uczestnicy są zapraszani do podjęcia czasowych zobowiązań abstynenckich – krucjaty kandydackiej. Nie ma przymusu, ale jest zachęta – mówi ks. Paweł Roszyński, diecezjalny moderator Ruchu Światło–Życie w archidiecezji warmińskiej.

Kapłan zwraca uwagę, że krucjata nie jest celem samym w sobie, ale jest nim budowanie nowego człowieka, wolnego wewnętrznie. Chodzi o szersze rozumienie abstynencji – nie tylko o powstrzymanie się od picia alkoholu, ale o kontrolę nad wszystkim, co może zniewalać. – Chcemy pokazać młodym krucjatę jako element postawy, która daje wolność. W ten sposób wyrabia się mechanizm osobistego wyboru, a nie poddanie się temu, co proponuje świat – tłumaczy ks. Paweł. A jest coraz trudniej, bo problem uzależnień dotyka coraz młodszych pokoleń.

– Kiedy na rekolekcjach proponujemy krucjatę gimnazjalistom, często mają z tym problem. Jest sprzeciw i bunt. Ale jednak wielu wstępuje do krucjaty. Prowadziłem ostatnio rekolekcje oazowe dla 69 osób i większość z nich włączyła się w to dzieło – mówi ks. Roszyński. Ważne jest również, aby spojrzeć na krucjatę jak na dar z siebie, aby ktoś inny mógł zostać wyzwolony. Abstynencja dla samej abstynencji to za mało. Chodzi o dobrowolne wyrzeczenie się rzeczy – samej w sobie jeszcze nie złej i nie zakazanej – z miłości do Boga i bliźniego.

– Mówimy młodym, żeby wybrali sobie kogoś, kto ma problem z używkami, i w jego intencji ofiarowali krucjatę. A chyba w otoczeniu każdego z nas jest ktoś taki. Ważny jest również aspekt wspólnotowy. Doświadczenie tego, że nie jestem sam, ale są wokół mnie osoby myślące tak jak ja i ofiarujące to co ja – mówi warmiński kapłan.

Szpaler wolnych dłoni

– Krucjata Wyzwolenia Człowieka to jeden z elementów formacyjnych oazy, do której należę. Dlatego stwierdziłem kiedyś, że jeśli chcę być w Ruchu, to powinienem podjąć to wyzwanie. Wstąpienie do krucjaty, choć wymaga wysiłku, daje także wiele radości i przynosi konkretne owoce duchowe – mówi student Damian Giczewski. Formacja oazowa jest dla niego sposobem na dobre życie. Niedawno rozpoczął krucjatę kandydacką, która trwa rok.

Damian ma świadomość, że nie zawsze będzie mógł liczyć na zrozumienie rówieśników w kwestii podjętych przez siebie zobowiązań abstynenckich. Życie żaków – zwykło się uważać – nierozerwalnie związane jest z alkoholem, a tu pojawia się ktoś, kto podczas towarzyskiego spotkania mówi: „Przepraszam, ale ja nie piję”. – Nie muszę daleko szukać, oto przykład z wczoraj. Byłem na małym spotkaniu towarzyskim, podczas którego jeden z kolegów aż się zdenerwował, kiedy dowiedział się, że nie piję alkoholu. Moja postawa była dla niego dziwna. Wiadomo, jakie jest środowisko studenckie – alkoholu nie brakuje. A tu taki „rodzynek”. Kolega z imprezy nie zaakceptował mnie, ale wie jednocześnie, że ze mną nie wypije – uśmiecha się olsztyński student.

Krucjata Wyzwolenia Człowieka jest właśnie dawaniem świadectwa, bo powstała z myślą o osobach uzależnionych od alkoholu. Swoją wstrzemięźliwością uczestnicy tej drogi pomagają tym, którzy nie potrafią żyć w wolności. – To jest mój post w intencji osób potrzebujących pomocy. Jest ich w Polsce sporo – uważa Damian. – Kiedy zastanawiałem się, czy podpisać krucjatę, pomyślałem o mojej wolności. Czy jestem w stanie zrezygnować z picia alkoholu, z częstowania nim? Jeśli tego nie potrafię, to nie jestem do końca wolny. Z taką myślą podpisałem krucjatę, aby walczyć o moją wolność i zobaczyć, na ile jestem wolny w swoich wyborach – mówi Damian Giczewski.

Moment złożenia przysięgi abstynenckiej Damian przeżył w Krościenku. Do dziś pamięta grono osób idących w procesji, aby wypowiedzieć słowa ślubowania. – Składaliśmy przysięgę na pierwszej księdze krucjaty. Długi rząd wyciągniętych dłoni obecnych członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka robił wrażenie. Miałem na początku w sobie niepewność, ale czułem wielkie wsparcie ludzi wokół mnie. Była też radość, że staję się jednym z nich. To było piękne przeżycie, kiedy położyłem na księdze swoją dłoń. Była to ta księga, którą stworzył ks. Blachnicki. Miałem okazję ją potem przejrzeć i znalazłem w niej wielu znajomych – wspomina Damian.

Księga ma dla młodych szczególne znaczenie, bo znajduje się w niej podpis św. Jana Pawła II. Podczas jego pobytu w Nowym Targu przywieziono ją na spotkanie z papieżem. Młody student z Olsztyna zna wiele osób ze środowiska oazowego, które podpisały krucjatę na całe życie. Ona bowiem trwa do czasu, aż zniknie problem uzależnień, a do tego droga długa. – Krucjata jest również budowaniem relacji z Bogiem. Wiemy przecież z Pisma Świętego, że post jest bardzo owocnym i mocnym rodzajem modlitwy. Myślę, że Pan Bóg działa cuda, odpowiadając na nasze modlitwy i wyrzeczenia – tłumaczy Damian.

Wesele bez procentów

Adrian Grabowski podjął decyzję o wstąpieniu do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka na całe życie. – Moja przygoda z krucjatą rozpoczęła się od oazowych rekolekcji sylwestrowych w Nowym Kawkowie w roku 2004, które prowadził ks. Ryszard Andrukiewicz. Było to równocześnie przygotowanie do sakramentu bierzmowania. Wtedy usłyszałem pierwszy raz o krucjacie i tak się do niej przekonałem, że złożyłem przysięgę na rok – wspomina. Zachowanie ślubów nie było problemem, choć Adrian był wtedy nastolatkiem i szkolni koledzy nie do końca go rozumieli.

– Odbiór mojej decyzji jest różny nawet dziś. Jest to temat, który uderza w takie podstawowe przeświadczenie ludzkości, że wszyscy piją. W moim przypadku było tak, że pomysł na trzeźwość bardzo mi pasował. Czekałem jako nastolatek, aby skończyć 18 lat i podpisać krucjatę na całe życie – opowiada. Stało się to w Rzymie na rekolekcjach oazowych. W sercu nosi radosne doświadczenie i widok wielu młodych ludzi, którzy składali przysięgę.

Co go przekonało do takiej decyzji? – Pochodzę z rodziny, w której był obecny problem alkoholowy. Dlatego sama idea modlitwy za osoby uzależnione od alkoholu i podjęcie postu w ich intencji była mi bardzo bliska. Zawsze pamiętałem o ojcu Maksymilianie Kolbem i myślałem o bezinteresownym darze z siebie. To jest dla mnie źródło radości – tłumaczy Adrian. Obecnie mieszka z żoną w Olsztynie. Ona również jest w krucjacie, co daje małżonkom siłę i szczególną więź.

W pamięci obojga dobrze zapisało się wesele, które było bezalkoholowe. – Decydująca była postawa wodzireja. Goście bardzo dobrze odebrali całą zabawę. Nie widziałem, żeby ktoś próbował popijać pod stołem lub w pokojach. Zabawa trwała do białego rana. Dodatkowo po naszym weselu dwie pary zdecydowały się na podobną formułę – opowiada A. Grabowski.

Co Adrianowi daje krucjata? – Najważniejsza sprawa to fakt, że bardzo bliska mi osoba nie pije już od kilku lat. Mam nadzieję, że ten post został przez Boga wysłuchany, dostrzeżony. W tej intencji podjąłem abstynencję. Może dlatego jest we mnie radość, bo widzę już owoce modlitwy – mówi. Owoce widzą też inni. I wcale nie jest tak, że małżonkowie z Olsztyna spotykają się jedynie z niezrozumieniem.

– Jest wielu ludzi, którzy nie akceptują pijaństwa, i to nas łączy – mówią. Jeśli nawet napotykane osoby nie rozumieją krucjaty, to jednak okazują często szacunek wobec podjętej decyzji. Adrian zachęca wszystkich do wejścia w krucjatę roczną. – To nie jest nic wielkiego – ten rok. Jednocześnie mogę poznać samego siebie. Jest to cenne doświadczenie życiowe, kiedy mogę stwierdzić, że są w moim życiu rzeczy, z których potrafię zrezygnować, i to mnie nie zubaża, ale dodatkowo otwiera na rzeczywistość duchową – tłumaczy.