Małżeństwo to nie umowa

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 20.08.2017 04:30

Żeby wytrwać ze sobą do końca życia, zgodnie ze słowami przysięgi, trzeba dorastać także po ślubie.

Wśród uczestników rekolekcji były małżeństwa z dziećmi z całej Polski – mniej więcej połowa z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Wśród uczestników rekolekcji były małżeństwa z dziećmi z całej Polski – mniej więcej połowa z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Formacja w Domowym Kościele pomaga we wspólnym wzrastaniu i pielęgnacji miłości. Jak mówią doświadczeni małżonkowie, każda para, starająca się zbudować trwały związek, prędzej czy później musi przekonać się, że siła zakochania nie wystarczy, aby się to udało.

– Kochać się... to za mało. Miłość nieustannie się zmienia. Przychodzą sytuacje życiowe, w których trzeba podejmować trudne decyzje. Jeśli nie ma się wspólnego oparcia na wartościach, to drogi zaczynają się coraz bardziej rozchodzić. Natomiast wspólne dążenie do wyższego celu pomaga w scaleniu się – mówi Kinga Jaworska ze Słupska, od 8 lat żona Krzysztofa, mama czwórki dzieci.

Słupscy małżonkowie, wraz z kilkudziesięcioma innymi parami, wzięli udział w oazie rodzin, czyli rekolekcjach Domowego Kościoła, rodzinnej gałęzi Ruchu Światło-Życie, które odbyły się na początku sierpnia w sanktuarium w Rokitnie.

Wspólne wartości

Dominika i Oliver Friedrichowie spod Wrocławia poznali się jeszcze jako studenci. Ona – Polka, katoliczka. On – Niemiec, nieochrzczony ateista. – Kochaliśmy się do szaleństwa – opowiada Dominika, która dzisiaj obiema rękami podpisuje się pod stwierdzeniem, że zgodność w fundamentalnych sprawach, np. stosunku do wiary, jest istotnym składnikiem udanego małżeństwa. – Kiedyś takie gadanie brałam za nietolerancję. Dziś wiem, że to źródło potencjalnie gigantycznych problemów – mówi.

– Ja miałem zupełnie inną wizję małżeństwa, zgodną z tym, czego doświadcza się na Zachodzie – przyznaje Oliver. – On miał z innymi kobietami relacje, które mnie raniły, i nie widział w tym nic niestosownego – wspomina Dominika. – Gdyby nie moje nawrócenie, z pewnością nasze małżeństwo już dawno by nie istniało. Nie byłoby czym ani dla kogo przeskoczyć tych wszystkich problemów, które narosły. – podsumowuje Oliver.

Małżeństwo Friedrichów przetrwało cudem. Pan Jezus upomniał się o Olivera. Pociągnął go do siebie. Mężczyzna przyjął chrzest, stał się chrześcijaninem, a potem oboje z żoną spotkali opatrznościowego księdza, który zaproponował im Domowy Kościół. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, ale Dominika i Oliver szczerze odradzają innym podążanie drogą, którą oni przeszli.

O Boże! Jestem w ciąży

„Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?”. – Tak – odpowiadają zgodnie zakochani nowożeńcy stojący przed ołtarzem. Później z tym przyjmowaniem bywa różnie. Czy jest się czemu dziwić? – Przyznaję, że pojawienie się córki było dla nas zaskoczeniem w tym sensie, że nie planowaliśmy dziecka akurat w tym momencie. Miałam trudną sytuację zawodową i ciąża sprawiła, że zostałam bez pracy – wspomina Agnieszka Rusinek z Zatora w Małopolsce (od 3 lat żona Piotra i od kilku miesięcy mama Zosi).

Kobieta podkreśla, że świadome rodzicielstwo jest bardzo ważne, jednak m.in. formacja w Domowym Kościele pozwala jej i mężowi iść pod prąd współczesnym, antyrodzinnym tendencjom. Jak mówi, możliwość pojawienia się nieplanowanej ciąży nie usprawiedliwia stosowania antykoncepcji. – Antykoncepcja zamyka na życie. Metody naturalnego planowania to zupełnie coś innego. Owszem, planujemy, ale jesteśmy otwarci i będziemy się cieszyć także wtedy, kiedy życie pojawi się trochę z zaskoczenia – mówi mieszkanka Zatora.

Również Kinga Jaworska ze Słupska nie ukrywa, że czwarta ciąża była dla niej na początku trudna do zaakceptowania. Tym, co pomogło jej i mężowi z wdzięcznością przyjąć dar życia, była wiara formowana m.in. w Ruchu Światło-Życia. – Modliłam się i płakałam. Dziś dziękujemy Bogu za czwarte maleństwo. Wszystkie swoje dzieci kochamy tak samo – cieszy się słupszczanka.

W rekolekcjach w Rokitnie (diecezja zielonogórsko-gorzowska) na początku sierpnia wzięło udział ponad 100 osób. Oazę Rodzin prowadziły pary z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej (na czele z Teresą i Januszem Nogami z Wałcza) wraz z moderatorem diecezjalnym Domowego Kościoła ks. Tomaszem Tomaszewskim.