Matka matce wilkiem?

Agata Puścikowska

GN 33/2017 |

publikacja 17.08.2017 00:00

Przyszłe matki, sąsiadki ze szpitalnego łóżka, powinny być dla siebie nawzajem wsparciem.

Przyjaciółka leży na patologii ciąży. Naprawdę nie jest łatwo, bo ciąża trudna, a jeszcze długo do terminu. Przyjaciółka stara się myśleć pozytywnie. Ostatecznie dla maluszka można znieść wiele. Jednocześnie jednak musi od rana do wieczora znosić fochy i aroganckie zachowania pacjentek obok. Oraz ich rodzin. No właśnie. To będzie felieton nieco interwencyjny, o tym, w jaki sposób dba się o tzw. dobrostan pacjentek na polskich oddziałach położniczych. I pomijam tu, świadomie, kwestie medyczne. Chodzi o komfort psychiczny.

Po pierwsze: odwiedzający. Pamiętam radosną rodzinkę mojej sąsiadki ze szpitalnego łóżka, do której po porodzie przyszło... jedenaście osób. I wszystkie bardzo dziwiły się, dlaczego nowo narodzony członek rodziny, miast cieszyć się gromadą ciotek, wujków i babć, płakał w niebogłosy. Ciągle, ciągle i ciągle. Doprowadzając do rozpaczy zarówno własną matkę, jak i obolałe matki z łóżek obok. Dlaczego personel medyczny nie zawsze na takie sytuacje reaguje? Bo nie ma czasu? Bo nie widzi? Bo nie ma już siły walczyć z całymi rodzinami okupującymi szpitalne korytarze? Obojętnie, która odpowiedź jest prawdziwa, fakt „okupacji”, nazywanej eufemistycznie „odwiedzinami”, nie poprawia komfortu kobiety i dziecka. Pominę to, że kilkanaście osób dziennie przynosi do szpitali po prostu tonę wirusów i bakterii. Tak jakby nie można było umówić się na osobne, indywidualne odwiedziny lub wręcz... poczekać z nimi kilka dni, aż matka i dziecko wrócą do domu.

Po drugie: szacunek pacjentek względem siebie. I zwyczajna kultura osobista. A z tym czasem bardzo krucho. Jeśli panie godzinami gadają przez telefony, jeśli komentują głośno wszystko wokół, to wspólne leżenie staje się po kilku godzinach po prostu męczarnią. Zarówno w sytuacji, gdy kobieta już urodziła, jak i podczas oczekiwania na rozwiązanie. Emocje związane z niełatwą ciążą powinny być maksymalnie wyciszane. Przy „trudnej” sąsiadce spokojne oczekiwanie na poród jest niewykonalne.

Oczywiście można powiedzieć: „Kobieta kobiecie zgotowała ten los”, przyszła mama przyszłej mamie wilkiem. I jest w tym sporo prawdy. Tym bardziej więc warto zwracać uwagę na problem. Bo leżenie na patologii ciąży czy oddziale ginekologii nie zwalnia ani z kultury osobistej, ani z poszanowania drugiego człowieka. Zarówno drugiej mamy, sąsiadki z łóżka, jak i jej dziecka. I odwrotnie: wspólne, ale spokojne i empatyczne dzielenie szpitalnego losu niejednej mamie bardzo pomogło. I pozwoliło przetrwać piękny, ale bywa, że również bardzo trudny czas.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.