Gdy rodzice wracają do szkoły

Agata Puścikowska

GN 36/2017 |

publikacja 07.09.2017 00:00

I co, drodzy rodzice? Cieszycie się kolejnym rokiem szkolnym? Ja bardzo.

Gdy rodzice wracają do szkoły

Liczba radości jest u mnie proporcjonalna do liczby dzieci. Razy pięć wszystkich radości, które za chwilę wyliczę. Jest już radość z wściekle porannego wstawania i wieczornego ślęczenia nad lekcjami. Jest też zapewne wielkie oczekiwanie na wywiadówki szkolne. Na zebrania dotyczące zajęć dodatkowych. A kto nie lubi bieganiny między pracą, obiadem, zakupami, odbieraniem dziecka (dzieci), przywożeniem, odwożeniem… Jest więc radość z kołowrotka między domem, pracą, sklepami i szkołami. Aż człowiek czuje, że (czasem nie) żyje. W dodatku dni coraz krótsze i coraz zimniejsze. Wstajesz? Już niedługo po ciemku. Wychodzisz z pracy, jedziesz po dzieci, po ciemku. Któż by tego nie lubił. Ciemno wszędzie, zimno wszędzie. Co to będzie? Wirus będzie. Mija drugi tydzień nauki, a tu bach: pierwszy wirus nadchodzi. No który rodzic na takie dobrodziejstwa nie czeka? Dodajmy, że aby dostać się do pediatry, też parę ścieżek zdrowia przyjdzie nam pokonać.

I jeszcze dziennik elektroniczny. Logujesz się, z dreszczykiem nadziei na brak uwag. Po zalogowaniu dreszczyk nadziei zamienia się w dreszczyk grozy. Są! Siedem. Następnym razem prewencyjnie zalogujesz się za miesiąc.

I przygotowania do Komunii, gdy nowy młody katecheta mocno przejęty rolą. A do tego mamusie innych dzieci, koniecznie przez trzy miesiące muszą toczyć walki podjazdowe o ubranie. Czy ta kiecka, czy inna. Czy garnitur, czy alba. Jak tego nie lubić?

Powyższe radości związane z powrotem rodzica do szkoły są oczywiście przykładowe i należy przyjmować je z dystansem oraz należnym sytuacji uśmiechem. Tym bardziej że każdy rodzic dozna i własnych, zupełnie elitarnych radości. Nieporównywalnych z niczym innym. Zapewniam.

Co z tym radosnym fantem zrobić? Uciekać nie ma sensu. Bo dogonią. Doskonale jednak na oswojenie tematu działa krótki, a miły wypad z koleżanką, inną matką, na kawę lub zakupy. Muzyka relaksacyjna. Spacer. W ostateczności czarna czekolada w dużej ilości, bo wiadomo: magnez dobry na stres. Choć efekty uboczne w postaci boczków też się pojawiają. A jeśli już nic nie będzie działało, to polecam wieczór ze zdjęciami. Zdjęcia oczywiście z wakacji. Takie zdjęcia pozwalają mieć nadzieję, że wakacje będą znów. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.