Szukajmy trwałego oparcia

Agnieszka Małecka

publikacja 03.10.2017 04:45

Ks. Zbigniew Kaniecki, diecezjalny duszpasterz trzeźwości, mówi o misji Kościoła, Narodowym Kongresie Trzeźwości i potrzebie zmiany mentalności.

Ks. Zbigniew Kaniecki, konsultor w Zespole ds. Apostolstwa Trzeźwości przy KEP, jest wielkim orędownikiem dzieła sługi Bożego Matta Talbota, nawróconego irlandzkiego alkoholika (na zdjęciu: z fragmentem trumny Talbota). Agnieszka Małecka /Foto Gość Ks. Zbigniew Kaniecki, konsultor w Zespole ds. Apostolstwa Trzeźwości przy KEP, jest wielkim orędownikiem dzieła sługi Bożego Matta Talbota, nawróconego irlandzkiego alkoholika (na zdjęciu: z fragmentem trumny Talbota).

Agnieszka Małecka: Czy Kościół nie przegrywa batalii o trzeźwość?

Ks. Zbigniew Kaniecki: Kościół ma swoją misję do wykonania, a często wiele osób ocenia go za działalność niekościelną, czyli za to wszystko, co należy do kompetencji lecznic czy urzędów. Mówi się więc, że pijących przybywa tylu a tylu, alkoholików jest tylu a tylu, ale Kościół niewiele może zrobić w kwestii lecznictwa, natomiast istotą jego misji jest prowadzić do zbawienia. Uważam, że dzisiaj nie ma potrzeby ciągle przytaczać statystyk, bo te dane ludzie dobrze znają. Trzeba mówić o trzeźwości w kontekście zbawienia, bo często ludzie nie rozumieją, że sprawa trzeźwości, to również sprawa religijna, nie tylko samego niepicia. Nie ma wątpliwości, że każdy z nas umrze, więc musimy mieć zawsze przed oczami nasz ostateczny cel. Dzisiaj na konferencjach poświęconych tym sprawom, do głosu dochodzą najczęściej instytucje, urzędnicy, a mało mówi się o misji Kościoła. Przypomnijmy, że za czasów o. Benignusa Sosnowskiego w Zakroczmiu organizowano wielokrotnie konferencje typowo kościelne, na których przekazywano mnóstwo wskazówek katechetycznych i pastoralnych.

Kościół to nie lecznica; co ma jednak do zaoferowania?

Ruchy samopomocowe mają zasadę, że alkoholizm jest chorobą nieuleczalną. Natomiast dla człowieka wierzącego to jest nieprawda, bo to by oznaczało, że ograniczamy Boga. Spotykam coraz więcej alkoholików, którzy widzą, że to Bóg ostatecznie uwolnił ich z tego nałogu. Na takie słowa od razu pojawia się reakcja: „No to sprawdźmy, czy nie wpadnie w ciąg”... Ale oni mówią: „Nas już alkohol nie interesuje, nie musimy tego sprawdzać, my mamy już inne wartości”. Są ludzie, którym nie wystarcza program AA, szukają oparcia w czymś trwalszym, w Dekalogu. Jest w naszej diecezji Wspólnota Rodzin Katolickich z Problemem Alkoholowym, która pracuje w oparciu o dziesięć przykazań. Kościół ma więc coś do zaoferowania. Niektórzy jednak wstydzą się swojej wiary, i nie chcą mówić na mitingu o swoim doświadczeniu religijnym. Czasem osoby w AA uważają, że mówienie o Bogu to niezachowywanie tradycji, co jest nieprawdą. Każdy ma mówić to, co czuje. Więc katolik nie może mówić „Siła wyższa”, ale „Pan Bóg”. Bądźmy sobą. Jeśli ktoś jest wierzący, niech mówi o Bogu. Dla nas wzorem jest czcigodny sługa Boży Matt Talbot. On pokazuje, jak można współpracować z Panem Bogiem.

W sierpniu w Płocku odbyła się Droga Krzyżowa ulicami miasta w intencji trzeźwości. Reakcje były różne...

Reakcja ludzi jest często taka, że nie chcą słuchać o alkoholizmie, bo uważają, że to ich nie dotyczy. W powszechnym odbiorze jest tak, że tylko alkoholicy powinni się starać. Oczywiście, nie każdy musi pomagać alkoholikom, bo do tego trzeba mieć odpowiednie przygotowanie. My tylko możemy pokierować do specjalisty, nic więcej nie możemy zrobić. Jednak o cnotę trzeźwości musimy zabiegać wszyscy, bo to cecha potrzebna do zbawienia. Gdy myślimy o niej, myślimy o czymś pozytywnym. Co ona oznacza? Że musimy posługiwać się i rozumem, i wiarą, a my często zapominamy o wierze. Ciekawe, że większość społeczeństwa nie jest uzależniona, ale jednak myśli jak uzależnieni.

Właśnie dobiega końca Narodowy Kongres Trzeźwości. Jak jest jego rola?

Chodzi w nim o to, aby poruszyć społeczeństwo. On ma być punktem wyjścia, bo potrzeba nie tyle akcji, co głębokiej zmiany mentalności i obyczaju. W kongresie uczestniczyli przedstawiciele samorządów, ruchów i stowarzyszeń oraz rodzin z wszystkich diecezji. Naszą diecezję też reprezentowała grupa osób, w tym radni powiatu płockiego. Chodzi o to, aby później biskup diecezji zaangażował te osoby w dzieło na rzecz trzeźwości. Przypomnijmy, że we wrześniu 1993 r. udało nam się zorganizować pierwszy kongres diecezjalny w Ciechanowie.

Co można dzisiaj zrobić, by zmieniać mentalność i obyczaj, związany z piciem i trzeźwością?

Dziś raczej nie wrócimy do tradycji związków abstynenckich, bo trzeba by znaleźć ludzi, którzy chcieliby w tym uczestniczyć. A ludzie dziś nie chcą przynależeć. Dlatego wszystko zależy od duszpasterzy parafii. Moim marzeniem jest, by w każdej parafii raz w miesiącu była Msza św. o trzeźwość, bez względu na frekwencję w kościele. Ważne też, aby każdy proboszcz wiedział, gdzie może odesłać osobę, która prosi o pomoc. I nie chodzi tylko o adres instytucji, ale i osobę, która pracuje w danym ośrodku leczenia. Ważne jest, aby miał kogoś ze wspólnot samopomocowych. Istotna jest stała praca nad sobą. Jeżeli ktoś chce się zmienić, musi uznać, że to jego problem. To jest podstawa do przemiany.