Dawać od serca

Agata Puścikowska

GN 40/2017 |

publikacja 05.10.2017 00:00

Chciałbyś otrzymać dla swojego dziecka starą butelkę?

Historyjka przykra. Do domu samotnej matki przyjeżdża paniusia. Dobrym samochodem, ubrana w drogie ciuchy. Targa sporą siatę darów. Robi zamieszanie, tupie obcasami i znika. Siata zawiera: kilka starych T-shirtów, jakiś wyciągnięty dres, sweter z epoki tureckich wyjazdów oraz… buteleczkę dla niemowląt. Brudną od nalotu, ze smoczkiem, który służył dawno, dawno temu…

Historyjka kolejna. Znajoma organizuje pilną zbiórkę ubrań dla usamodzielniającej się wychowanki domu dziecka. Chodzi o ubrania używane, ale dobrej jakości. Dla drobnej, skromnej dziewczyny, rozmiar 36. Numer buta 38. Zgłaszają się chętni do zbiórki. O określonej porze przywożą ubrania. Kilka sensownych ubrań. Reszta? Do wyboru do koloru, tylko nie do noszenia. Albo z szafy ciotki Klotki, pachnącej molami, albo w rozmiarze 48, albo po prostu znoszone. Buty natomiast – na przykład na różowych koturnach. No cóż, taka sierota sobie założy na mróz i deszcz koturny ośmiocentymetrowe. I jeszcze pewnie będzie się cieszyć, że jakaś dobra dusza ofiarowała jej taki „dar”.

Podobne historie opowiadają niemal wszyscy, którzy w jakiś sposób organizowali pomoc dla potrzebujących. Dla domów dziecka, ośrodków adopcyjnych, domów samotnych matek, biedniejszych rodzin etc. Niektórzy ludzie dobrej woli po prostu robią dobry uczynek – wietrząc sobie szafy i pozbywając się niepotrzebnych śmieci. Nie wiadomo, z czego to wynika: pustki w głowie czy w sercu? Braku świadomości, że człowiek skromnie sytuowany nie chce ubrać się w dziurawe spodnie i różowe buty na koturnie? Braku refleksji, że pomoc nie polega na pozbywaniu się, lecz ofiarowywaniu, dzieleniu? Dzielenie natomiast może czasem oznaczać pewien dyskomfort: oto oddaję coś, co jest dla mnie ważne i czego również potrzebuję. Oczywiście, przy zachowaniu proporcji i zdrowego rozsądku, nie popadając w przesadę. Z poszanowaniem zarówno siebie, jako dającego, jak i osoby przyjmującej nasz dar.

Jeśli nie potrafimy dzielić się tym, czego nam NIE zbywa, może po prostu nie róbmy sobie oraz innym problemów i nie pomagajmy wcale. Wyzbywanie się w imię „dobrych uczynków” tak naprawdę ani nie poprawi nam nastroju, ani tym bardziej nie poprawi sytuacji osoby obdarowanej. Co najwyżej sprawi… ból i będzie upokarzające. Szanuj bliźniego swego. Ofiarowuj tak, jak sam chciałbyś być obdarowany. Niekoniecznie bogato, ale zawsze z kulturą, klasą i szacunkiem. Pytając siebie w duchu: czy chciałabym, chciałbym otrzymać to, co właśnie oddałem potrzebującym? Na przykład brudną, starą butelkę dla dziecka?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.