Profesor od niewidomych

Justyna Jarosińska

publikacja 27.10.2017 04:45

Jakiego koloru jest wiatr? Jak pan to robi, że przez małe okno potrafi pan zobaczyć wielką górę? Takie i inne pytania wiele lat temu po raz pierwszy usłyszał Bogusław Marek, profesor KUL, który pojawił się w Laskach z pragnieniem uczenia niewidomych dzieci języka angielskiego.

Prof. Bogusław Marek jest autorem wielu narzędzi ułatwiających naukę ociemniałym. Justyna Jarosińska /Foto Gość Prof. Bogusław Marek jest autorem wielu narzędzi ułatwiających naukę ociemniałym.

Jak tam trafiłem? Zupełnie przypadkiem – opowiada człowiek, który choć od 7 lat jest już na emeryturze, to jednak cały czas sprawuje funkcję pełnomocnika rektora KUL ds. osób niepełnosprawnych.

– Z wykształcenia jestem anglistą. Kiedyś podczas jednego z moich wyjazdów do Londynu zobaczyłem billboard reklamowy fundacji pracującej z dziećmi niewidomymi. Było tam zdjęcie małej dziewczynki, która trzymała w ręku model słynnego londyńskiego mostu Tower Bridge. Obok był napis: nigdy nie zobaczę widoków Londynu. Pomyślałem wtedy, że skoro ona urodziła się niewidoma, to ma bardzo dobrze wyćwiczony słuch i koncentrację, czyli wszystkie cechy, które genialnie sprawdzają się w nauce języka obcego. Zamiast siedzieć w domu na zasiłku dla bezrobotnych, w przyszłości może być tłumaczem kabinowym, nawet lepszym od osoby widzącej.

Przyszły mi do głowy wtedy nasze dzieci z Lasek. Tak się podekscytowałem tym pomysłem, że pojechałem od razu do tej fundacji. Dwie godziny później miałem już w rękach tabliczkę z alfabetem brajlowskim, przekonany, że nigdy się go nie nauczę oraz wiele kontaktów i adresów. Dwa tygodnie później byłem na obozie dla angielskich niewidomych dzieci, by się przyjrzeć, jak one funkcjonują. To był dla mnie taki test, czy nadaję się do pracy z dziećmi niewidomymi. Wspominam ten czas jako jedne z moich najlepszych wakacji. Gdy tylko wróciłem do Polski, pierwsze kroki skierowałem do Lasek. Wysłał mnie tam chyba Duch Święty, bo akurat zabrakło im anglisty. Przez dwa lata dojeżdżałem z Lublina. Ja uczyłem te dzieci angielskiego, one mnie – niewidzenia. Po tym czasie stwierdziłem jednak, że nie wystarczę sam na całą Polskę.

Pomocna zagranica

Profesor anglistyki na KUL-u zapragnął przygotowywać młodych anglistów do pracy z dziećmi niewidomymi. – Postanowiliśmy otworzyć taką specjalizację. To był rok bodajże 1992 – wspomina prof. Marek. – Chciałem się podzielić moim pomysłem i zachęcić do tego samego wszystkie anglistyki w kraju. Dostałem tylko jedną odpowiedź – z Gdańska, że po co taka specjalizacja, skoro niewidomi mogą uczyć się angielskiego tak samo jak wszyscy inni. Oczywiście, że mogą, tylko muszą mieć z czego. W końcu zostałem z tym sam.

Profesor Marek postanowił uzyskać formalne kwalifikacje, które pozwalałyby mu na pracę z osobami niewidomymi. Naukę w tym kierunku rozpoczął w Anglii. Gdy wrócił do Polski problemem w nauczaniu osób niewidomych języka angielskiego, ale także każdego innego przedmiotu na uczelni, był brak odpowiednich materiałów i najbardziej podstawowego sprzętu do przygotowania tych materiałów. – Pamiętam, jak po wykładzie inauguracyjnym, który wygłosiłem na rozpoczęcie roku akademickiego jakieś 15 lat temu, mówiłem o problemach osób niepełnosprawnych. Zaraz po zakończeniu podeszli do mnie obecni na auli przedstawiciele różnych ambasad z pytaniem, jak można takim ludziom pomóc. Tak pojawił się na KUL-u pierwszy sprzęt. Później sytuacją niewidomych zainteresowały się także żony ambasadorów w Warszawie i uczelnia otrzymała kolejne niezbędne do pracy urządzenia.

KUL najlepszy

Profesor Marek nadal podtrzymywał współpracę z różnymi instytucjami w Anglii i podczas któregoś z kolei wyjazdu udało mu się dotrzeć do brytyjskiego konsulatu. – Tam też trafiłem przez przypadek – śmieje się profesor. – Dużo w tym moim życiu było szczęśliwych przypadków. Zachęcony opowiedziałem, czego potrzebujemy na KUL, by jak najlepiej przygotowywać materiały dla osób niewidzących i niedowidzących. Od ręki w zasadzie otrzymałem czek opiewający na naprawdę dużą sumę, za którą uczelnia od razu w Anglii zakupiła potrzebne maszyny. To było wiele lat temu. Dziś Katolicki Uniwersytet Lubelski w dużej mierze dzięki determinacji profesora anglistyki posiada prawdopodobnie najlepsze udogodnienia dla niewidomych i niedowidzących studentów w Polsce. – Wymyślamy różnego rodzaju pomoce, które ułatwiają niewidomym i niedowidzącym naukę. Osobiście także tym się zajmuję – podkreśla prof. Marek.

– Zależy nam jednak również na tym, by budować pozytywny wizerunek osób niewidzących w widzącym społeczeństwie. Przychodzą więc do nas na uczelnie dzieci, które chcą poznawać świat niewidomych. Uczą się pisać na maszynie brajlowskiej, robimy im przyspieszony kurs brajla, pokazujemy jak działa wiele sprzętów. Wśród 305 osób niepełnosprawnych studiujących aktualnie na KUL, blisko 30 studentów to niewidomi i niedowidzący. – To grupa najbardziej absorbująca i wymagająca najwięcej dostosowań – podkreśla prof. Marek. – Cieszę się, że mają u nas dobre warunki do nauki.