To moje królestwo

Krzysztof Kozłowski; Posłaniec Warmiński 46/2017

publikacja 28.11.2017 04:45

– Mama była szczęśliwa. Kupiła mi radziecki aparat, smienę. Od tego się zaczęło – wspomina Wiesław Borowski.

Pierwszy aparat pana Wiesława, radziecka smiena. Zdjęcia Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Pierwszy aparat pana Wiesława, radziecka smiena.

Centrum Biskupca. Tuż za rondem, z którego wychodzące ulice przecinają miasto, rozpościera się plac Wolności. Na jednym z rogów stoi niepozorna kamienica, w której mieści się Dom Pracy Twórczej „Sorboma”. W niewielkim pomieszczeniu codziennie przesiaduje Wiesław Borowski. Za przeszklonymi drzwiami ma swoje królestwo, kilka regałów, na ścianach fotokopie artykułów, na stoliku przy wejściu leży kronika. Każdy, kto tu przychodzi, zapisuje kilka słów, a na drugi dzień obok wpisu pojawia się jego zdjęcie.

– W ciągu czterech lat odwiedziło mnie już ponad 6 tys. osób. Większość z nich jest w kronikach. Byli ludzie z Australii, Stanów Zjednoczonych, chyba z większości państw w Europie. Byli też ludzie znani, choćby Jacek Kawalec, Jerzy Kryszak, ale i Zenek Martyniuk z Akcentu. Przyjeżdżają również profesorowie. Po co? Żeby obejrzeć moją kolekcję – uśmiecha się pan Wiesław.

Na regałach leżą aparaty fotograficzne, każdy inny, niezwykła kolekcja. – W czerwcu tego roku, kiedy otrzymałem certyfikat potwierdzający że jest to największa kolekcja w Polsce, były to 1244 egzemplarze. Dziś jest już ponad 1400 sztuk – nie ukrywa dumy.

Stare na półkę

Ma w Niemczech kolegę Piotra. – On pomaga mi i wyszukuje kolejne aparaty fotograficzne. Syn i brat mieszkają w Szwecji. Tam działają. Na miejscu pomaga mi pan Kazimierz. Zawsze coś znajdzie. Pamięta o mnie – uśmiecha się kolekcjoner. – Sam oczywiście też prowadzę poszukiwania. A jest coraz trudniej. Mam już przecież pokaźną kolekcję. Mimo to nieustannie udaje mi się ją poszerzać – wyznaje. Pokazuje ostatni nabytek, kilka sztuk aparatów szpiegowskich. Wśród nich jest niewielki minox, którym w jednym z filmów James Bond robił zdjęcia. Są kieszonkowe modele wykorzystywane przez KGB oraz polskie służby wywiadowcze. A wszystko zaczęło się 46 lat temu. Wówczas dostał się do „elektryka” w Olsztynie.

– Mama była szczęśliwa. Kupiła mi radziecki aparat, smienę. Od tego się zaczęło – wspomina. Podchodzi do regału, spośród okazów wyciąga niepozorny stary aparat. – To ona – uśmiecha się. Uwieczniał nim wiele chwil, imprezy szkolne, wyjazdy i rodzinę. Później były jakieś zdjęcia w pracy, oczywiście pierwszomajowe pochody, Dzień Kobiet. Znajomi prosili nawet, żeby robił zdjęcia na weselach. – Potem małżeństwo, rodzina i dzieci. Zacząłem od smieny, później były kiev, zenit i kolejne. A stare zostawały na półce. Pewnego dnia spojrzałem na nie i zaświtała mi myśl, że może warto byłoby kolekcjonować aparaty fotograficzne. Przecież to tak ładne eksponaty – opowiada.

Mówię młodym

Era aparatów cyfrowych okazała się przełomowa nie tylko dla techniki zdjęć, ale i dla kolekcji pana Wiesława. – Ludzie zaczęli pozbywać się aparatów analogowych. Łatwiej było je dostać, i to za niewielkie pieniądze. Wyjechałem na jakiś czas do Szwecji. Tam okazało się, że to kopalnia pięknych egzemplarzy. Są tam bazary, na których można zakupić niezwykłe okazy – wspomina. Tak z miesiąca na miesiąc kolekcja rosła.

– Oczywiście ważna jest dla mnie moja pierwsza smiena, ale ogromnym sentymentem darzę również polską alfę. Wartościowo najcenniejsze są leica III z 1938 r. oraz hasselblad. Taki sam model tego drugiego Amerykanie wzięli na Księżyc i robili zdjęcia Ziemi – opowiada. Na stoliku leży również aparat z samolotów szpiegowskich wojsk radzieckich i polskich. Cała kolekcja mieści się w niewielkim pokoju. Ale pan Wiesław ma swoje marzenia. Chce, by pojawiły się przeszklone regały, dokładniejsze opisy eksponatów.

– Miasto docenia moją kolekcję. W tym roku będzie powiększane pomieszczenie. Dziś nie da się dobrze wyeksponować kolekcji, która nieustannie się powiększa. A ludzie przyjeżdżają. Nigdy nie pomyślałem, że tak się to rozwinie – mówi. – Każdy człowiek powinien mieć jakieś zajęcie, jakieś hobby, choćby po to, aby głupoty do głowy nie przychodziły. Tak zawsze mówię młodym – dodaje. Spogląda na regały zapełnione setkami aparatów fotograficznych. O każdym z nich może powiedzieć wszystko. – To moje królestwo – uśmiecha się. – Tym żyję.