Mikołaje z klasą

ks. Wojciech Parfianowicz; Gość koszalińsko-kołobrzeski 50/2017

publikacja 24.12.2017 04:45

Coraz więcej Polaków chce pomagać. Ale czy na pewno wiemy, jak to robić?

Wypełniony darami  bus z Czarnego przyjechał do Domu Miłosierdzia i Domu Samotnej Matki  6 grudnia. ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Wypełniony darami bus z Czarnego przyjechał do Domu Miłosierdzia i Domu Samotnej Matki 6 grudnia.

Młodzi ludzie z Czarnego pojawili się w koszalińskim Domu Miłosierdzia i Domu Samotnej Matki praktycznie bezszelestnie. Przywieźli dary i odjechali. Zaangażowali się w akcję Caritas Torba Miłosierdzia. Kilkadziesiąt toreb, w których znalazły się m.in.: mąka, cukier, słodycze, olej i ziemniaki czy materiały papiernicze, wypełnili uczniowie i nauczyciele ze Szkoły Podstawowej im. Danuty Siedzikówny, Zespołu Szkół im. Jana Pawła II, samorządowcy oraz panie z Koła Gospodyń Wiejskich z miejscowości Sokole. W akcję zaangażowały się nawet klientki salonu fryzjerskiego.

– Powiedziałam pani fryzjerce, że skoro przychodzą do niej wytworne panie, które dbają o fryzury i sporo za to płacą, na pewno będą też chciały wspomóc potrzebujących. Wiele z nich pomogło. Wszystkie zostawione tam torby były bardzo bogato zaopatrzone – cieszy się s. Barbara Kwaca ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej, od lat pracująca w Czarnem. Przy okazji grudniowego desantu Mikołajów dyrektorzy placówek zwracają uwagę na ważne elementy sezonowego savoir-vivre’u.

Cel

– Dar musi być ważny dla tego, kto ma go otrzymać, a nie dla tego, kto daje – przypomina s. Barbara Wilkowska ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej, kierownik Domu Samotnej Matki w Koszalinie. Siostra przyznaje, że potrzeby placówki są ogromne i bez pomocy ludzi trudno byłoby ją prowadzić. Okazuje się jednak, że nie każdy dar jest pomocą. Bywa zupełnie nietrafiony i nie wiadomo, co z nim zrobić. Siostra podaje proste rozwiązanie: – Wystarczy nas zapytać, czego nam potrzeba.

Ks. Radosław Siwiński z koszalińskiego Domu Miłosierdzia podkreśla, że w żadnym wypadku nie chodzi tu o wybrzydzanie, ale o szacunek do obdarowanego. – Trzeba uszanować m.in. nasz sposób życia. Odkąd istnieje dom, moglibyśmy dostać już ok. 300 telewizorów. Niektóre z nich były bardzo dobre, nowoczesne – mówi. Jednak mieszkańcy Domu Miłosierdzia nie spędzają czasu przed telewizorem.

Ksiądz Radosław przyznaje też, że od jakiegoś czasu, jeśli ktoś pragnie dla Domu Miłosierdzia ofiarować np. meble, proszony jest o przesłanie wcześniej zdjęć. Nie chodzi o jakieś fanaberie czy upodobania kolorystyczne. Chodzi o to, że dom ma służyć ludziom, a nie stawać się rupieciarnią czy magazynem na śmieci wielkogabarytowe.

Takt

Nieraz, zupełnie nieświadomie, darczyńca zaczyna patrzeć na obdarowanego z góry. Ten szybko to wyczuwa i czuje się poniżony. Czasami, np. podczas życzeń, ktoś – choć w dobrej wierze – podkreśla trudną sytuację obdarowanych, przypominając im, jak wielką otrzymali pomoc. Stawia ich w żenującej sytuacji, w której najchętniej chcieliby zapaść się pod ziemię. Siostra Barbara podkreśla w tym kontekście ogromną rolę mediów: – Dziennikarz musi wziąć pod uwagę, że np. nasze mamy mogą sobie nie życzyć, żeby je filmować czy nagrywać. Musimy je wcześniej o tym poinformować i pozostawić im decyzję, czy chcą brać udział w materiale. Różnego rodzaju spotkania dla ubogich to wyjątkowe okazje. Może się zdarzyć, że fotoreporter czy operator, chcąc uzyskać dobre ujęcie, zapomni o godności człowieka obdarowanego, który ma prawo nie afiszować się ze swoją biedą.

Cisza

Ewangelia mówi: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,15-16). Mówienie, że nic nie robię, nie pomagam, jeśli jest odwrotnie, może być przejawem fałszywej pokory. Z jednej strony, jak mówi siostra, obdarowywanie lubi intymność. Z drugiej strony, nie chodzi przecież o to, żeby się chwalić swoją dobroczynnością, ale żeby dać świadectwo, dzięki czemu ludzie będą „chwalili Ojca, który jest w niebie” i może sami zapalą się do pomagania.