Ale Kosmos

Przemysław Kucharczak; Gość katowicki 51-52/2017

publikacja 06.01.2018 04:45

Niezwykłe obserwatorium astronomiczne zbudowali w Czernicy pod Rybnikiem dwaj pasjonaci. W sali multimedialnej zorganizowali planetarium, w którym świeci 900 gwiazd. A budują jeszcze symulator wahadłowca.

AstroLab stoi w Czernicy pod Rybnikiem. Przemysław Kucharczak /FOTO GOŚĆ AstroLab stoi w Czernicy pod Rybnikiem.

Do ich obserwatorium o nazwie AstroLab przyjeżdżają całe grupy dorosłych, młodzieży szkolnej, a nawet dzieci. A oni – Michał Witek z Pszowa i Dawid Barteczko z Rydułtów – z pasją opowiadają im o Wszechświecie. Pokazują na przykład prezentację i mówią o czarnej dziurze w samym środku naszej Galaktyki. Jej masa jest 4 mln razy większa niż naszego Słońca. Bezpośrednio jej nie widać, ale pośrednio... Albo opowiadają ze szczegółami, jak za jakieś 700 mln lat Słońce zamieni Ziemię w jałową pustynię – cała woda na naszej planecie pod wpływem ogromnej temperatury wyparuje i ucieknie w Kosmos...

Najciekawiej jest, kiedy widownia zadaje pytania i zaczyna się dyskusja. W AstroLabie w Czernicy jest też sprzęt, który będzie rejestrować wpadające w ziemską atmosferę meteory. Za jego pomocą można także poszukiwać planet pozasłonecznych. Jest też tutaj sala multimedialna, która pełni funkcję... planetarium.

Na suficie lśni 900 punktów świetlnych, które odwzorowują niebo nad Polską. Można zapalić je wszystkie naraz albo włączać kolejne gwiazdozbiory.

– Do budowy tego nieba zużyliśmy 2 km światłowodu – śmieje się Dawid. Z banku do gwiazd A jeszcze trzy lata temu obaj mieli stabilną pracę. Dawid był informatykiem w dużym banku w Katowicach, Michał sprzedawał usługi telekomunikacyjne. W tamtym czasie tylko po godzinach albo w czasie urlopów jeździli z prelekcjami o Kosmosie do zaprzyjaźnionych szkół. 2,5 roku temu obaj rzucili jednak pracę, żeby zawodowo zająć się popularyzowaniem astronomii. Swój AstroLab urządzili w budynku, w którym wcześniej był skład budowlany. Stoi na wzgórzu nad Ośrodkiem Kultury „Zameczek” we wsi Czernica. Przed wejściem – betonowe podstawy, na których można zainstalować teleskopy. I, co na Śląsku niezbyt częste, jest dość ciemno.

– Wybraliśmy Czernicę nieprzypadkowo. Tu są przyzwoite warunki do obserwacji nieba. Może nie rewelacyjne, jak w górach, ale wystarczająco dobre, żeby popularyzować astronomię – mówi Dawid. A Michał wpada mu w słowo: – Do nauki gwiazdozbiorów jest to miejsce idealne! Atutem Czernicy jest to, że – mimo sąsiedztwa miast ziemi rybnickiej (najbliższe to Rydułtowy) – jest wsią. – Tutaj nie ma ani jednego baneru świetlnego. Mało tego, wokół Czernicy jest wiele terenów bez domów i lamp, które by rozświetlały niebo – wyjaśnia Dawid.

Wenus jak dwa domy

Skąd wzięła się ich fascynacja astronomią? Michał (rocznik 1984) miał około 6 lat, kiedy wyszedł z tatą na podwórko w rodzinnej Mszanie. Niebo było bezchmurne, słońce już zaszło, a na zachodzie, nad lasem, zalśniła już jasnym blaskiem planeta Wenus. Michał myślał, że to „gwiazdka”. Zapytał, jak jest wielka, na co otrzymał odpowiedź: „Jak dwa nasze domy złączone razem”. – Zafascynowało mnie to, bo nie umiałem pojąć, jak coś może być aż tak wielkie – śmieje się dzisiaj. Tę fascynację pobudzały potem książki i kolejne wydarzenia, jak widok komety Hale’a-Boppa w 1996 i 1997 roku. Wielu czytelników pewnie ją pamięta, bo była przepiękna, a jej rozmyty, mglisty warkocz obejmował pół nieba.

Dawid (ten sam rocznik) długo był zielony z astronomii. 6 lat temu jednak kolega, z którym pracował w banku, pokazał mu aplikację, dzięki której telefon komórkowy potrafi rozpoznać na niebie gwiazdozbiory. Dawida wciągnęło to na całego. Kupił lornetkę, potem teleskop. Wkrótce założył stronę internetową poświęconą amatorskiej obserwacji nieba. – Po 12 godzinach e-maila napisał do mnie właśnie Michał – wspomina.

Zaczęli się kontaktować za pomocą internetu i telefonu. W czasie wakacji 2012 r. Michał pojechał z rodziną do Zwardonia. Pogoda była piękna, więc na jedną noc podjechał do nich Dawid z przyjaciółmi i z teleskopem, żeby poobserwować niebo. – Stwierdziliśmy wtedy obaj, że fajnie byłoby wyjść z astronomią do ludzi. A widzieliśmy się wtedy pierwszy raz na oczy – wspomina Dawid.

– Przepraszam, wtedy też jeszcze się nie widzieliśmy. W Zwardoniu jest tak ciemno, że nic nie widać – wtrąca Michał.

Tak zaczął się ich duet Astrohunters – i wspólne popularyzowanie wiedzy o Kosmosie. Z początku zapraszały ich szkoły, których nauczyciele wiedzieli, z jaką lekkością opowiadają o Wszechświecie. Ta przygoda zaprowadziła ich do AstroLabu. W jednej z jego sal budują kokpit wahadłowca kosmicznego. Już w przyszłym roku będą mogli podzielić gości na dwie grupy – jedna będzie obsługiwać wahadłowiec, a druga wyznaczać załodze zadania ze „stacji kontroli lotów”. A potem – zamiana. Pierwsza gwiazdka Po jednym z niedawnych spotkań w AstroLabie kilku dorosłych słuchaczy przyznało się, że miało łzy na policzkach.

– Ludzie często Wszechświata się boją, bo wydaje się im czymś zimnym i nie do ogarnięcia, boją się, bo to strasznie wielka przestrzeń. A tu nie ma się czego bać! To tak, jakbyśmy bali się swojej wielkiej willi. To wszystko jest naszym domem, w tym żyjemy! Może nasi goście w czasie tych spotkań jakoś odnajdują w tym Kosmosie swoje miejsce? – komentuje Michał Witek.

Obaj popularyzatorzy astronomii są zaangażowani w życie Kościoła. Michał należy do rybnickiej Wspólnoty Jezusa Miłosiernego, Dawid śpiewał kiedyś w chrześcijańskim zespole. Mają nawet pomysł na „astroewangelizację”. Michał przed paru laty miał zresztą prelekcję o Wszechświecie na początku rekolekcji ks. Jerzego Szymika w Pszowie.

– To, co widzimy w Kosmosie, to nie jest chaos, ale porządek. A porządek musi wynikać z jeszcze większego porządku. On jest, tylko trzeba chcieć go poszukać. Każdy, kto szuka, znajduje. Trzeba mieć oczy na to otwarte, żeby rzeczywiście zobaczyć – uważa Michał. A co z pierwszą gwiazdką w czasie wigilii? Dawid zauważa, że w zeszłym roku była nią planeta Wenus. W tym roku ma to być prawdziwa gwiazda. – Będzie to albo Kapella w gwiazdozbiorze Woźnicy na wschodnim niebie, albo Wega w gwiazdozbiorze Lutni na niebie północno-zachodnim. Zależy, kto ma z której strony okno – mówi.