Cudowne dzieci

Agata Puścikowska

GN 08/2018 |

publikacja 22.02.2018 00:00

Warto od dziecka uczyć dzieci, że nie tylko ładna buzia się liczy.

Cudowne dzieci

Do kin wszedł niedawno film „Cudowny chłopak”, można również przeczytać książkę o tym samym tytule. I warto albo przeczytać, albo obejrzeć film razem z dziećmi. Bo w świecie, w którym liczy się piękno fizyczne, zdrowie, idealne proporcje, warto zauważyć, czy raczej odkryć, prawdziwe wartości: dobro, otwartość, przyjaźń, szacunek. I warto od dziecka uczyć dzieci, że nie tylko ładna buzia się liczy.

Film, jak zapewne niektórzy z Państwa wiedzą, opowiada historię chłopca, który idealnej buzi nie ma. Więcej nawet: ma buzię po prostu wykrzywioną chorobą, mocno zmienioną. Wnętrze dziecka jest jednak idealne: ciepły, ciekawy świata, radosny. Chłopiec jednocześnie coraz bardziej zdaje sobie sprawę z „inności”. Bo ukrytych (lub wcale nie ukrytych) przerażonych spojrzeń przechodniów trudno nie zauważyć.

Lat temu dwadzieścia, trzydzieści, osoby niepełnosprawne w zasadzie nie wychodziły z domu. A jeśli wychodziły, były wprost pokazywane palcami. Wielokrotnie słyszałam dramatyczne historie opowiadane przez matki (obecnie już dorosłych niepełnosprawnych osób) o tym, jak wyglądało ich dzieciństwo. Dzieci były wyśmiewane, wyszydzane. W najlepszym wypadku – omijane szerokim łukiem.

Obecnie już na szczęście takie reakcje, jeśli są, należą do rzadkości. Nie wypada. Nie wolno. Szanujemy inność. Czy aby wszyscy? I czy na pewno?

Warto zrobić mały rachunek sumienia. Gdy widzisz mamę pchajacą wózek inwalidzki z chorym dzieckiem, co wtedy robisz? Co tak naprawdę myślisz? Czy nie tłucze ci się po głowie: „może lepiej żeby się nie urodziło”? Gdy widzisz „brzydką”, wykrzywioną chorobą młodą dziewczynę, czy naprawdę traktujesz ją normalnie i szanujesz, czy czujesz... litość? A gdy twoje dziecko wyzywa brata od „downów” (częste niestety u nastolatków), reagujesz, tłumacząc i upominając?

Tak. Na „Cudownego chłopaka” warto się wybrać całą rodziną. By pomilczeć, a potem porozmawiać. Jeśli mamy zmieniać podejście i rozumienie niepełnosprawności, warto zacząć od maluchów, od uczenia najmłodszych. Ale i starsi pewne kwestie i sprawy powinni mieć mocno w głowie i w sercu poukładane. Przy takim poukładaniu i (co jest konsekwencją) poznawaniu świata niepełnosprawności mało będzie wśród nas takich, którzy boją się „innego” i „inności” wynikającej z choroby. A strach to przecież pierwszy stopień do piekła wykluczenia i wyśmiewania. Cudowne chłopaki (i dziewczyny) są wśród nas. Tylko trzeba chcieć ich naprawdę poznać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.