Miłosierdzie namalowane

Agata Puścikowska

GN 14/2018 |

Paleta chrześcijańskiego miłosierdzia ma wiele barw. Wystarczy dobrać odpowiedni pędzel.

Miłosierdzie namalowane

Kocham swoją pracę. Nie dlatego, że mam grafomańskie zakusy, a praca dziennikarza im sprzyja. I nie dlatego, że poznaje się wielu ludzi, często bardzo znanych. Praca, którą wykonuję i za którą jestem Bogu wdzięczna, to... tropienie miłosierdzia. Ludzi miłosierdzia, dzieł miłosierdzia, milczenia o miłosierdziu. To ciągłe zaskoczenie i fascynacja miłosierdziem, takim codziennym, wręcz szarym i cichym. I fascynacja ludźmi, którzy wpatrzeni w Miłość, miłość czynią. Od prawie dwudziestu lat poznaję miejsca, w których o kochaniu bliźniego się nie mówi. A bliźniego po prostu się kocha. Wykluczonego, biednego, chorego, umierającego. Kocha się dzieci, których nikt nie chce. Kocha się bezdomnych. Tych niezbyt pachnących i tych z trudnym życiorysem. Kocha się więźniów. Kocha się uzależnionych. Kocha, często bez słowa „kocham”, bo kocha się pracą dla nich, zupą, byciem, wycieraniem nosa, rozmowami, próbą wspólnej odmiany życia. Fascynujące jest, że tak wiele z dzieł miłosierdzia jest prowadzonych przez zakony. Głównie żeńskie. Działają w absolutnej ciszy, często w zapomnieniu. I tylko czasem, gdy coś im się na głowę wali lub sytuacja jest dramatyczna, wyciągają rękę po pomoc. Trochę nieśmiało, trochę zaskoczone, że muszą mówić o sobie, żeby ratować swoich. Wtedy świat się o nich nagle dowiaduje. I jest mocno zdziwiony, mimo że przecież dzieło trwa i trwa, i trwa od lat... Takie miłosierdzie, obserwowane i opisywane, daje nadzieję i buduje prawdziwszy nieco obraz świata. Świata, który nie jest ani czarny, ani biały. Ani nawet czarno-biały. Jest kolorowy, z wszelkimi odcieniami, szarościami, ale i życiodajnym kolorami. Ten świat, prawdziwy, nie zawsze przebija się w mediach, nie zawsze ma szansę zostać poznany i zauważony. Nie widać tego świata w epatujących agresją newsach, nie widać w programach, nie widać w internecie. Może szkoda. A może to nawet i dobrze? Może właśnie chodzi o to, by osobiście poznawać, znajdować, otwierać oczy i chłonąć dobro, które się dzieje. Dzieła miłosierdzia poznawać i również samodzielnie je wspierać. I na tyle, na ile każdy z nas może – kolorować ten świat. Kolorami trudności, samotności, bólu. Ale i wielkiego dobra, kolorami miłości i miłosierdzia. Paleta chrześcijaństwa w działaniu ma setki barw. Wystarczy wziąć odpowiedni pędzel...•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.