Nie wyrzucaj! Podziel się

Justyna Liptak

GOSC.PL |

publikacja 30.04.2018 06:00

W zakątku jednego z uczelnianych korytarzy stanęły niewielka lodówka, a obok regał. Są również banery informujące, że to „Jadłodzielnia”, czyli miejsce darmowej wymiany żywności.

Pilotaż programu potrwa do maja. Natalia Nitek nie wyklucza, że powstaną kolejne takie punkty. Pilotaż programu potrwa do maja. Natalia Nitek nie wyklucza, że powstaną kolejne takie punkty.
Justyna Liptak /Foto Gość

Znajduje się na poziomie –1 Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego przy ul. Bażyńskiego 4. – Idea jest prosta: zamiast wyrzucać – przynieś i zostaw, by inni mogli skorzystać. Pomysł zaczerpnięty jest oczywiście z foodsharingu, czyli idei pozostawiania produktów czy gotowych dań, z których skorzystają inni – mówi Natalia Nitek, inicjatorka i koordynatorka projektu.

– Marnujemy zbyt dużo jedzenia. Na świecie rocznie wyrzuca się 1,3 mld ton jedzenia, co stanowi jedną trzecią produkowanej żywności. W Polsce statystyki są również zatrważające, bo pokazują, że marnujemy każdego roku ok. 9 mln ton żywności. To plasuje nasz kraj na 5. miejscu w Unii Europejskiej. Przed nami są m.in. Francja, Holandia i Niemcy – mówi koordynatorka i dodaje, że ponad 35 proc. żywności jest wyrzucane, ponieważ skończył się termin ważności, a my nie zwróciliśmy na to uwagi.

– To pokazuje, że źle zarządzamy tym, co mamy w lodówce. Kupujemy zbyt emocjonalnie – nasze koszyki uginają się od produktów, które później lądują w koszu. W dużej mierze są to wędliny, owoce, jogurty, nabiał i pieczywo. W zakupowy szał popadamy najczęściej na kilka dni przed świętami albo – ostatnio – z powodu zamkniętych w niedziele sklepów – mówi N. Nitek. Kupowanie na wyrost kończy się tym, że wielu produktów nie jesteśmy w stanie zjeść i w rezultacie wyrzucamy je.

Studenci marnują

Pani Natalia kilka lat temu przeczytała artykuł, w którym cytowano papieża Franciszka: „Wyrzucanie jedzenia jest jakby pokarmem skradzionym ze stołu biednych, ubogich”. – Te słowa zostały ze mną na dłużej – precyzyjnie oddawały moje odczucia po poznaniu statystyk dotyczących marnowania jedzenia – mówi. To doprowadziło do powstania pierwszej w Trójmieście, a drugiej w województwie pomorskim „Jadłodzielni”.

– Foodsharing kilka lat temu przywędrował od naszych zachodnich sąsiadów i dobrze przyjął się na południu kraju. Zgłębiając temat, zdziwiłam się, że w tak dużym ośrodku studenckim, jakim jest Gdańsk, nie powstał jeszcze ani jeden punkt – wyjaśnia koordynatorka. Zaczęła działać – skompletowała dokumenty, skontaktowała się z sanepidem, a następnie z władzami Uniwersytetu Gdańskiego. – Paradoksalnie to studenci marnują bardzo dużo żywności. „Jadłodzielnia” to forma edukacji dla nich, że to wszystko, co się w niej znajduje, mogłoby zostać wyrzucone – tłumaczy N. Nitek.

Czas na zmianę

Projekt wystartował przed świętami Wielkiej Nocy i ma coraz więcej zwolenników. Potwierdza to Marek Dudziński, prezes Stowarzyszenia „Młodzi dla Polski” w Trójmieście, którego członkowie zgodzili się w ramach wolontariatu dbać o „Jadłodzielnię”. – Miałem obawy, czy pomysł chwyci, ale były bezpodstawne. Zarówno studenci, jak i pracownicy chętnie przynoszą, a także częstują się tym, co w danej chwili w „Jadłodzielni” się znajduje – mówi M. Dudziński. Były już kaczka w miodzie z jabłkami, domowy pasztet, ciasto, a nawet kilka kostek masła, za które podziękowania znaleźć można na małej, przyklejonej do drzwi lodówki kartce.

Jednak zanim na UG stanęła „Jadłodzielnia”, potrzebne było jej wyposażenie. Tutaj z inicjatywą wyszli Młodzi dla Polski. – Ogłosiliśmy zbiórkę pieniędzy na jednym z portali crowfundingowych. Udało się zebrać 80 proc. potrzebnej kwoty, a to pokazuje, że ludzie ideę popierają i chcą w niej uczestniczyć – zaznacza prezes Dudziński.