Komunijne bale? Nie u wszystkich

Agata Puścikowska

publikacja 31.05.2018 06:00

Drogie prezenty, suknie z koronki i menu jak z czterogwiazdkowej restauracji? A właśnie że nie!

Komunijne bale? Nie u wszystkich roman koszowski /foto gość

Wieść gminna i legendy miejskie głoszą, że obecnie przygotowanie do Pierwszej Komunii św. to głównie buszowanie po sklepach, wielka komercja i przeliczanie „zdobytej” podczas przyjęcia kasy. Podobno, by dziecko miało „wspaniały dzień”, potrzebne są drogie prezenty, ubrania od znanych projektantów i menu w najmodniejszych restauracjach. Tyle portale internetowe i fora dla rodziców. A jednak wielu poważnie myśli o sakramencie i robi wszystko co w ich mocy, by dziecko jak najwięcej zrozumiało, poczuło i doświadczyło. Zapytaliśmy znane i lubiane osoby, w jaki sposób przeżywały wraz ze swoimi dziećmi Pierwszą Komunię św. To swoiste świadectwo, ale i wademekum, jak przygotować dziecko duchowo i jak zorganizować przyjęcie komunijne, by było uroczyste, godne, przebiegało w podniosłej atmo­sferze i podkreślało wagę chwili. Słowem: czy można przeżyć spokojnie i naprawdę dobrze Pierwszą Komunię dziecka? I czy nasze dziecko zapamięta ten dzień do końca życia, mimo że nie dostało w prezencie wycieczki dookoła świata? Oczywiście!

Małgorzata Ostrowska-Królikowska

aktorka, mama pięciorga dzieci

Pewna dojrzałość do wspólnego z dzieckiem przeżywania Pierwszej Komunii św. przyszła u mnie wraz z doświadczeniami życiowymi i z wiekiem. Przy trojgu starszych dzieci starałam się, by uroczystość miała charakter duchowy, spokojny. Jednak chyba dopiero przygotowanie do sakramentu czwartego i piątego dziecka przeżyłam naprawdę mocno, głęboko. I właśnie do takiego przeżywania Komunii starałam się jak najlepiej przygotować dzieci. W teorii większość z nas wie, że duch jest ważny, a nie materia. Z praktyką jednak bywa różnie i zdarza się, że w ferworze szalonych przygotowań, zalewie komercji, hałasie zapominamy o sprawach najistotniejszych. Dlatego myślę, że ważne jest, abyśmy my, rodzice, wspólnie z dzieckiem chodzili na spotkania przed Pierwszą Komunią św. Abyśmy sami wyciszyli się i duchowo wzmocnili. Wtedy również naszemu dziecku będzie łatwiej. Przykład jest ważny, a nie „święte” teorie. Jeśli chodzi o sprawy „techniczne” dotyczące dnia Pierwszej Komunii, to wybierałam przyjęcie w domu. Właściwie był to obiad, skromny, ale godny, a jeśli pozwalała aura – wystawialiśmy stoły do ogrodu. Przyjęcie odbywało się w gronie najbliższej rodziny (a ponieważ jesteśmy dużą rodziną, to i gości jest sporo). Gotowałam sama, przygotowywałam obiad wraz z córkami. Najważniejsze było dla mnie to, by tego dnia dziecko przystępujące do Komunii czuło, że rodzina i przyjaciele są razem. Prezenty, które dziecko dostaje, są zwykle skromne, związane z uroczystością i w jakiś sposób do niej nawiązujące, choć niekoniecznie konfesyjne. Rok temu do Pierwszej Komunii św. przystąpił nasz najmłodszy syn Ksawery, a ponieważ marzył o nowym, większym rowerze, dostał go. Ale dwa kółka nie przysłoniły mu spraw dużo ważniejszych.•

Justyna Bednarek

pisarka, mama trojga dzieci

Kiedy słyszę o hucznym obchodzeniu Pierwszej Komunii św., robi mi się słabo. Dzieciom jest trudniej niż dorosłym (dla których też nie jest to łatwe) zrozumieć tajemnicę Eucharystii, a jeśli jeszcze doda się do tego „rozpraszacze” w postaci atrakcyjnych dóbr materialnych, to cała uwaga zostaje zagarnięta przez te drugorzędne rzeczy. Na szczęście nasi bliscy podzielają taki punkt widzenia. Trzy razy obchodziliśmy Pierwszą Komunię św. naszych dzieci i za każdym razem odbywało się to bez przepychu. Garniturki dla chłopców były szyte przez szkołę, podobnie sukienka liturgiczna córki. Dzięki temu wszystkie dzieci były ubrane jednakowo. Było mi łatwiej, bo moje dzieci chodziły do katolickiej szkoły społecznej. Jednak ja sama, lata temu, też miałam prostą sukienkę liturgiczną, podczas gdy inne dziewczynki ubrane były w „krynoliny”. A zatem także bez ułatwień ze strony szkoły można skromnie ubrać dziecko. Po Mszy św. wracaliśmy do domu na uroczysty obiad, razem z dziadkami, chrzestnymi i najbliższymi krewnymi. Dziecko było ważne, siedziało na głównym miejscu – i na tym przede wszystkim polegała atrakcyjność przyjęcia. Nigdy nikt mnie nie pytał, co kupić, ale wszystkie moje dzieci dostały prezenty ściśle związane z wydarzeniem: medaliki, ryngrafy, Pismo Święte, ładną grafikę o treści religijnej. Podobne prezenty robiliśmy z mężem naszym chrześniakom. Oczywiście, wiadomo, że nasi „komuniści” czekali na jakąś dodatkową przyjemność. I nie zawiedli się. Zawsze był dodatek do tego głównego, pamiątkowego prezentu. Piłka, firmowe klocki albo 300 zł, żeby dziecko mogło zaspokoić jakąś zachciankę. Nie ma moim zdaniem nic złego w tym, że dziecko dostanie jakiś „świecki” prezent – chodzi przecież i o to, żeby zapamiętało ten dzień jako coś bardzo przyjemnego. Rzecz w tym, żeby te atrakcje nie przyćmiły głównego wydarzenia.

Agnieszka Porzezińska

dziennikarka, prowadząca program „Moda na rodzinę” w TVP ABC

Wraz z mężem przygotowywaliśmy do Pierwszej Komunii św. troje dzieci. Za każdym razem bardzo się staraliśmy wykorzystać ten moment do nawiązania przyjaźni dziecka z Bogiem. Skupialiśmy się na tym, by opowiedzieć córkom, jak bardzo są przez Boga kochane i jak bardzo zależy Mu na ich szczęściu. Staraliśmy się, by pierwszą spowiedź przeżyły w duchu „w czym mogę się jeszcze poprawić”, a nie „jakim jestem strasznym grzesznikiem”. Na Eucharystię i uroczysty obiad zaprosiliśmy tylko tych, przez których nasze dzieci czują się najbardziej kochane i z którymi mają więź. Na początku przyjęcia przedstawialiśmy wszystkich gości, by każdy poczuł się ważny i by zaproszone osoby szybciej się ze sobą oswoiły. Mąż na każdą ważną okoliczność rodzinną układa rymowankę, więc i tego dnia córki dostały wierszyki o sobie: o tym, kim są dla nas, co wniosły w nasze życie, co jest dla nich ważne. Za każdym razem przygotowywałam dla wszystkich zgromadzonych konkurs wiedzy o córkach. Mamy też tradycję dawania prezentów, ale wprowadziliśmy zasadę, że dzieci nie otwierają ich w czasie przyjęcia, ale dopiero wieczorem, po pożegnaniu wszystkich gości. Za każdym razem mieliśmy marzenie, by dziecko przystępujące do Pierwszej Komunii św. czuło, że to jest jego dzień, jego święto, żeby przeżyło choć namiastkę nieba na ziemi i zasypiało, mówiąc: „To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu”.

Wojciech Dąbrowski

dziennikarz radiowej Jedynki, tata czworga dzieci

Przygotowanie do Pierwszej Komunii św. trwa w mojej rodzinie od… urodzenia dziecka. Msza w niedzielę, wspólna modlitwa wieczorna, Różaniec – te codzienne praktyki religijne tworzą atmosferę, w której dziecko się wychowuje. Jeżeli widzi, że rodzice często przystępują do Komunii, to chce tego samego. To ułatwia rozmowę i tłumaczenie, czym jest Msza św. i Komunia. Mamy to szczęście, że w przygotowanie dziecka do Komunii poza rodzicami angażuje się też szkoła. I to tak na serio. Genialnym pomysłem jest wcześniejsza spowiedź – pół roku przed Pierwszą Komunią. Dziecko uczy się, że pojednanie i pokuta to odrębny i równie ważny sakrament. Zanim przystąpi do Komunii, może się już wiele razy wyspowiadać, przez co kształtuje sumienie. Czasem się słyszy, że dzień Pierwszej Komunii to dzień pełen stresu. A dlaczego nie oczekiwania i radości? Jeżeli Mszę komunijną uzna się za najważniejszy punkt dnia – to nie ma żadnego stresu. Często sami sobie tworzymy pola stresu. Rodzice zastanawiają się nad sprawami drugorzędnymi: a co gdy będzie padać? A co jeśli Msza się przeciągnie i goście będą głodni? Dziecko myśli: co dostanę na prezent? Czy to, co sobie wymarzyłem? Co sobie kupię za kasę z Komunii? Czy starczy na nowego smartfona? Staramy się więc te „dziecięce stresy” eliminować i wcześniej prosimy gości, żeby prezenty były symboliczne i miały charakter religijny: książki, figurki. Tłumaczę wcześniej gościom, że tego dnia największym prezentem dla dziecka jest Pan Jezus. Jeżeli ktoś źle się czuje z „marnym” prezentem, bo jak tu przyjść na Komunię z książką, to sugeruję, aby to „coś” większego wręczył kilka tygodni przed tym wydarzeniem lub po nim. Bez okazji. Na uroczystość do kościoła zapraszamy kogo się da: znajomych, sąsiadów, kolegów. Na obiad po Komunii – chrzestnych, najbliższą rodzinę i przyjaciół. Wybieramy restaurację z prostego powodu – przez cały czas możemy być razem, bez biegania do kuchni, ciągłego podgrzewania, donoszenia, odnoszenia i mycia. Zwykle ograniczamy się do obiadu z deserem. Bez alkoholu – ma się rozumieć.

Dominika Figurska

aktorka, mama pięciorga dzieci

Troje naszych dzieci już przystąpiło do Pierwszej Komunii św. Najmłodsi chłopcy nadal na ten wielki dzień czekają. Dla mnie w przygotowaniu dziecka do tego dnia najistotniejszy jest wymiar religijny. Wspólne Msze św., wspólna modlitwa, uczestniczenie w konferencjach na temat Komunii św. Wiem, że czasem rodzice ich unikają, a to błąd. Warto przypomnieć sobie prawdy wiary, ukierunkować myśli na Pana Boga. Wtedy nie będzie dla nas problemem to, by nie skupiać się na sprawach materialnych. Wiem też, że rodzice uczestniczący w konferencjach pierwszokomunijnych po latach bycia poza Kościołem i wiarą nawracali się. I razem z dzieckiem, z czystym sercem, szli niejako do pierwszej Komunii po wielu, wielu latach. W naszym domu najważniejsze jest przygotowanie duchowe dzieci. Nie przywiązujemy dużej wagi do przyjęcia. Najchętniej sama robiłabym je w domu. Jednak niezbyt wielkie mieszkanie stwarza problem organizacyjny. Dlatego zapraszamy naszych gości na obiad do restauracji. Profesjonaliści przygotują przyjęcie, a my możemy cieszyć się nim razem z gośćmi. Stroje komunijne zawsze są jednakowe, wybierane przez szkołę dzieci. To model, który mi najbardziej odpowiada, bo nie ma problemu z wyborem sukienek, nie ma niepotrzebnych emocji. A prezenty? Skromne. Książki, obrazki religijne, pamiątki związane z dniem Pierwszej Komunii św. Jeśli chrzestni czy babcie chcą sprawić dziecku większy prezent, prosimy o przekazanie go w terminie późniejszym, na przykład na Dzień Dziecka.