Kilometry dla Filipa

Mira Fiutak

publikacja 11.06.2018 04:45

– Dużo ludzi nie rozumie problemów osób autystycznych. Ta akcja jest okazją, żeby powiedzieć, na czym one polegają – mówią młodzi uczestnicy wyprawy rowerowej ze Śląska nad morze.

Grupa w strojach zaprojektowanych na tę wyprawę  – niebieskich, w kolorze autyzmu. Sylwia Milewska Grupa w strojach zaprojektowanych na tę wyprawę – niebieskich, w kolorze autyzmu.

Ekipa liczy czternaście osób, w tym ośmioro uczniów szkoły podstawowej, najmłodsza dziewczynka ma 7 lat. Wyprawa „Kręcąc kilometry dla Filipa – prostujemy autyzm” to 700 kilometrów do pokonania w dziewięć dni, z metą w Międzyzdrojach. Z Gliwic wyruszyli rano 26 maja. Razem z uczniami – rodzice i organizatorka całego przedsięwzięcia Anna Guzek, katechetka ze Szkoły Podstawowej nr 21 w Gliwicach Sośnicy, która od czterech lat prowadzi szkolny klub rowerowy.

Wyprawa jest bez wsparcia samochodu, uczestnicy wszystko wiozą na rowerach, poza najmłodszymi, których wyręczają rodzice. Rozmawiamy na tydzień przed wyprawą. W szkolnej sali gimnastycznej siada ósemka jej uczestników: 7-letnia Lenka Knieć, Hania Zujewska ma lat 9, Adrian Pysik – 10, Paweł Cieślak, Mateusz Matysiak i Olivier Knieć – 12, a najstarsi w grupie Szymon Tatarzyński i Mateusz Kusz – 14 lat. Przed nimi ważny sprawdzian formy i przygotowania do wyprawy, chociaż w tym sezonie przejechali już około 500 kilometrów. Opowiadają o 8-letnim Filipie, dotkniętym autyzmem, którego niedawno poznali osobiście. To dla niego jadą ze Śląska aż nad morze.

– Chociaż zmaga się z autyzmem, nie zniechęca go to. Jest świetnym chłopcem. Co prawda nie mówi, kontakt z nim jest ograniczony, ale są różne sposoby, żeby się z nim porozumieć. Na przykład pokazuje coś albo porozumiewa się za pomocą specjalnego tabletu – mówi Szymon Tatarzyński.

Na kryzysy najlepsza jest grupa

Mateusz Kusz w charytatywnej wyprawie rowerowej uczestniczy po raz drugi. W ubiegłym roku dla chorej Oliwki jechali do Gniezna. Nie było łatwo, bo chociaż był to kwiecień, już pierwszego dnia zaskoczyła ich zima.

– Pamiętam to jako superprzygodę, ale jest też satysfakcja, że pomogliśmy trochę Oliwce. Jesteśmy szkołą integracyjną i chcemy angażować się w takie akcje. Teraz jedziemy dla Filipa, żeby mógł żyć podobnie jak inne dzieci. Chcemy powiedzieć o nim i innych osobach, które mają autyzm, że są to zwyczajni ludzie, których potrzeby są identyczne z naszymi. Ważne jest, aby rozumieć ich problemy i ograniczenia, tylko trzeba inaczej do nich podejść – wyjaśnia.  Dodaje, że do wyprawy należy dobrze przygotować się i psychicznie, i fizycznie. – Zaczęliśmy sezon dobre dwa miesiące temu i jeździmy regularnie – podkreśla.

Na ubiegłorocznej wyprawie rowerowej najmłodszy w grupie był Adrian, wtedy uczeń III klasy. Było ciężko? – Tak, ale dałem radę – odpowiada. Potwierdza, że na kryzysy w trasie najlepszym lekarstwem jest grupa. – To jest ogromne wsparcie i na szczęście nie wszyscy mają kryzys w tym samym czasie. Kiedy widzi się, że kolega obok daje sobie radę, to jest mobilizujące. Bo na trasie bardzo ważna jest nasza głowa – mówi Anna Guzek. – Ale na pewno niejednokrotnie będziemy musieli walczyć sami ze sobą. Tak jak osoby autystyczne, które walczą w codziennej terapii, żeby zrobić jakiś kolejny krok – dodaje.

– Kiedy się jest w grupie, to nie czuje się tak zmęczenia – potwierdza Mateusz. – Tak naprawdę przez cały dzień można jechać i jechać. W pojedynkę tak by nie było. Jest dobra atmosfera i wiem, że jak się coś stanie, to mogę liczyć na pomoc. I ja też mogę pomóc, gdy ktoś inny ma awarię – opowiada. Ma w tej grupie na swoim koncie najdłuższy pokonany dystans – 123 kilometry. Inni też przekroczyli granicę 100 kilometrów, razem z najmłodszą Lenką, która również zaliczyła taki odcinek na wyprawie przygotowawczej.

Szkolny Klub 80 Rowerów

Wszyscy należą do szkolnego klubu rowerowego. – Moja pierwsza taka większa wycieczka rowerowa była na otwarcie DTŚ i od razu złapałem „zajawkę”. Wcześniej też jeździłem, ale to było raczej tak, że zrobiłem dwa kółka dookoła osiedla. A tu zacząłem rzeczywiście trenować. Kupiłem nowy rower i tak naprawdę zaczęło się prawdziwe jeżdżenie – wspomina Szymon.

Pasją Anny Guzek od zawsze były rower i góry. Często ludziom trudno uwierzyć w to, że uczy religii, a nie wf-u. W 2014 roku po raz pierwszy sama uczestniczyła w dużej wyprawie rowerowej – razem z ekipą Grupa Krupa jechała do Rzymu. Dla niej bez sukcesu, bo wycofała się po pierwszych 230 kilometrach. Ale po powrocie do Gliwic zaraz zdecydowała się na następne wyzwanie – wyprawę dookoła Polski z Klubem 80 Rowerów, działającym w ramach Stowarzyszenia Travelling Inspiration, które pomaga osobom niepełnosprawnym. Rzymu też nie odpuściła, dotarła tam na rowerze w ubiegłym roku.

W międzyczasie była jeszcze z grupą Rozkręć Wiarę z Żywca w Ziemi Świętej, Gruzji i Armenii, a w lipcu wyrusza do Kirgistanu. – To moje niepowodzenie przerodziło się w coś jeszcze lepszego – ocenia dzisiaj. – Po powrocie z wyprawy dookoła Polski pomyślałam, że tę moją pasję do jeżdżenia na rowerze można połączyć ze spełnianiem marzeń innych – wspomina. A że Travelling Inspiration ma Klub 80 Rowerów, w szkole powstał jego gliwicki oddział. Współpracują też z gliwickim PTTK. W sezonie prawie w każdy weekend klub organizuje jednodniowe wyjazdy rowerowe. Dołączają rodzice, absolwenci i wszyscy chętni. Spod szkoły na takie wycieczki ruszają około 80-osobowe grupy rowerzystów. Uczniowie ze Szkolnego Klubu 80 Rowerów przy SP 21 byli też na dwóch obozach –w Zębie i Krasnobrodzie na Roztoczu.

Wyprawy zawierzam Panu Bogu

– Wyprawy zawsze zawierzam Panu Bogu, żeby to On prowadził i czuwał nad wszystkim, bo to duża odpowiedzialność – mówi Anna Guzek. – Chcę też uczyć dzieci tego, że cele, które sobie stawiamy, możemy osiągnąć z Bożą pomocą. To taka ewangelizacja rowerowa. Chociaż w klubie są również dzieci, które nie chodzą na religię czy są innego wyznania. Klub ma jednoczyć i tak się dzieje, bo jeżdżą z nami całe rodziny – wyjaśnia.

Na czym polega ewangelizacja rowerowa? – Chcę, żeby uczestnicy wypraw poznali Pana Jezusa jako kogoś bliskiego. Nawet jeżdżąc na rowerze, można pokazać, że On jest w naszym życiu najważniejszy, że chrześcijaninem się jest nie tylko na lekcji religii czy w kościele, ale 24 godziny na dobę. W codziennym życiu, poprzez miłość do bliźniego, np. przez to, że czasami w drodze musimy się czymś podzielić, komuś pomóc – wyjaśnia.

Zanim ekipa rowerowa pojechała spotkać się z Filipem u niego w domu w Czerwionce Leszczynach, jego tato Dawid Salamon odwiedził ich szkołę. On również działa, żeby zebrać pieniądze na rehabilitację syna, ale też przedstawia sytuację osób autystycznych. Zachęcając do aktywności fizycznej poprzez aplikację Endomondo, stworzył akcję „Filipowe Kilometry – Walczymy z Autyzmem”. W pierwszej edycji było aż 9 milionów takich kilometrów. Uczniom sośnickiej szkoły opowiadał o tym, czym jest autyzm. Na konkretnych przykładach – a takim może być na przykład wyjście do kina, do którego Filip długo przygotowuje się. Najpierw oswaja się z drogą, budynkiem kina, żeby w końcu móc iść na seans.

– On inaczej reaguje na nowe sytuacje. My, jak jest deszcz, to narzekamy, że znowu pada i trzeba ubierać kurtkę. A dla Filipa to taki stres, że nie chce wyjść z domu. Tak też było, kiedy po raz pierwszy zobaczył śnieg. Opowiadał nam o tym jego tato. Dlatego osoby z autyzmem trzeba lepiej poznać, a nie uciekać przed nimi – stwierdza Mateusz.

– Dużo ludzi nie rozumie osób autystycznych, dlaczego tak się zachowują. Nasza wyprawa to okazja do tego, żeby powiedzieć, czym jest autyzm, na czym to polega – dodaje Szymon. Na wyprawę zabrali ze sobą do rozdawania ulotki z informacją, w jaki sposób można pomóc w rehabilitacji Filipa, ale też z bardzo praktycznymi wiadomościami o autyzmie – pięcioma sygnałami, po których możemy poznać, że mamy do czynienia z taką właśnie osobą.

TAGI: