Do biegu, gotowi…

Agata Puścikowska

publikacja 22.07.2018 04:10

Znana dziennikarka, prezeska fundacji i matka czternaściorga dzieci. Co je łączy? Pasja do biegania.

Do biegu, gotowi… canstockphoto

Do biegu, gotowi, start! Jeszcze dziesięć czy nawet pięć lat temu na polskich ulicach, w parkach i na skwerach rzadko można było zobaczyć osobę w sportowym ubraniu i butach, która regularnie biega, a nikt jej nie goni. Obecnie biegają małe miasteczka, średnie miasta, biega i Warszawa, i Kraków, i Gdańsk. Biegają młodsi, średni i starsi, choć wydaje się, że najczęściej dziedziną tą zaczynają interesować się osoby w średnim wieku. Biegają regularnie, samodzielnie lub parami, często ze słuchawkami, z których pobrzmiewają ulubione przeboje. Biorą też udział w zawodach sportowych, półmaratonach i maratonach, a także biegach charytatywnych, których organizuje się w kraju coraz więcej. Dlaczego? Czy to przemijająca moda, zdrowotna konieczność czy sposób na życie?

Nowa pasja

Marta Januszewska, dziennikarka radiowej Jedynki, zaczęła biegać w sierpniu 2013 roku: – Poszłam jako kibic na Bieg Powstania Warszawskiego. Zobaczyłam, że jest świetna atmosfera, i stwierdziłam, że pięć, a potem dziesięć kilometrów chyba każdy zdrowy człowiek jest w stanie przebiec. Zaczęłam więc i po kilku próbach okazało się, że mi się podoba, świetnie się czuję i chyba mam do tego smykałkę – opowiada. – Już w październiku tego samego roku wzięłam udział w wydarzeniu Biegnij, Warszawo. Dziesięć kilometrów przebiegłam w niespełna 41 minut.

Socjolog i mama czternaściorga dzieci Małgorzata Bednarek sport miała we krwi od dziecka: ruch i aktywność fizyczna towarzyszyły jej od zawsze. Dlatego bieganie było niemal naturalną formą ruchu, którą podjęła, gdy dzieci były już nieco starsze i kiedy po prostu mogła zająć się swoją kondycją i zdrowiem. – Biegam dość regularnie, biorę udział w maratonach i półmaratonach. Niektóre dzieci chętnie startują ze mną. Oczywiście teraz synowie osiągają lepsze wyniki ode mnie – śmieje się pani Małgorzata.

Anna Zdort z Fundacji Non Iron, zajmującej się wychowaniem dzieci przez sport, swoją pasję do biegania i ruchu zaszczepia podopiecznym. Jak mówi z przymrużeniem oka, zaczęła biegać, by schudnąć, ale również dlatego, że to najprostszy i czasowo najmniej wymagający sport. – W porównaniu z innymi – mało techniczny. Nie mam czasu na chodzenie na „fitnessy” i inne tego typu zajęcia, więc biegam – mówi pani Anna.

Czas tylko dla siebie…

Co biegaczom daje bieganie? Spora część mówi o zdrowiu i dobrej kondycji, lepszej figurze, niższym poziomie stresu. Wielu pytanych zawodników odpowiada jednak, że bieganie to czas na… zebranie myśli, wyciszenie się i skupienie na sobie i własnych potrzebach. – Gdy biegam, otrzymuję porcję endorfin i czysty umysł. Trenuję pod wieczór, po ciężkim dniu, żeby się zresetować – mówi Anna Zdort.

– Bieganie to po pierwsze czas tylko dla mnie. Choć od kiedy zostałam mamą, biegam z córeczką, zwykle wtedy śpi – mówi red. Januszewska. – To taki wentyl – „wybiegam” stres, mam czas na myślenie. Bardzo często na długich dystansach przychodzą do głowy najlepsze pomysły. Poza tym zmienia się perspektywa, a przy okazji ciało jest w formie. Satysfakcję daje fakt, że jestem w stanie biec coraz dłużej i coraz dalej, a na zawodach – szybciej. Dodatkowym plusem jest to, że można co jakiś czas kupić sobie jakąś fajną biegową rzecz – na przykład coś z garderoby.

Małgorzata Bednarek trenuje bez słuchawek na uszach, zwykle zupełnie sama, po to by nie tylko wybiegać się i poprawić kondycję, ale też – jak zapewnia – usłyszeć siebie i po prostu… odpocząć. – To bardzo ważne, by po zgiełku dnia czy tygodnia w dużej rodzinie znaleźć czas wyłącznie dla siebie. Właśnie podczas biegania znajduję chwilę wytchnienia. To jest czas nie tylko na reset fizyczny (zmęczenie pomaga w utrzymaniu zdrowia i kondycji), ale przede wszystkim psychiczny – twierdzi pani Małgorzata. Dlatego nie biega ze słuchawkami i dodatkowymi bodźcami: ruch, przyroda i bycie sam na sam ze sobą całkowicie wystarczą. – Wychodzę z domu, zostawiam pewne sprawy za drzwiami, biegam i to wszystko pozwala mi złapać dystans, czasem się uspokoić, wyciszyć. Jestem ja i wtedy jestem ważna dla siebie. Moja rodzina to rozumie i wie, jak bardzo jest mi to potrzebne.

Moda przeminie?

Biegają młodsi, starsi, ludzie różnych profesji, także celebryci i gwiazdy. Bieganie jest modne. W niektórych kręgach przyznanie się do niebiegania wywołuje wręcz lekkie oburzenie lub złośliwy uśmieszek. Czy to znaczy, że moda ta ustanie?

Nie sądzę, by przeminęła, jeśli w ogóle można to nazwać modą. Moim zdaniem popularność biegania wynika z faktu, że coraz bardziej zwracamy uwagę na aktywność fizyczną. Wszak ruch to najlepszy suplement i kosmetyk. A do biegania nie trzeba specjalnych sal, sprzętów – ważne są jedynie buty. Oczywiście w miarę zaawansowania jest na co wydawać pieniądze, ale na początek naprawdę nie trzeba wielkich nakładów – twierdzi Marta Januszewska. – Wystarczy wyjść z domu i zacząć biec. Można to robić wszędzie. Ponadto jeżeli ktoś jest z aktywnością na bakier, nie musi stresować się pełną salą od dawna już ćwiczących ludzi. Nikt nie musi widzieć naszych trudniejszych początków, zmęczenia i potu. A kondycja z każdym dniem i treningiem wzrasta…

Według Anny Zdort fenomen mody na bieganie wiąże się z dostępnością i prostotą tej formy aktywności fizycznej. – Dlatego sądzę, że liczba biegających raczej będzie się zwiększać. I ta moda nie przeminie.

Jak zacząć?

Jeżeli po pracy ma się wszystkiego dość, zmęczenie jest silne, a nawet szybszy marsz przyprawia o zadyszkę… – Trzeba po prostu wyjść z domu i ruszyć przed siebie nieco szybszym tempem niż chód – zachęca Marta Januszewska. – I tak kilkanaście minut, pół godziny. Potem do marszu wplatać trucht i po jakimś czasie zacząć biec.

Najlepiej jednak mieć obok kogoś, kto zainspiruje i będzie towarzyszyć. – Skoro może koleżanka, szwagier, kuzynka, mogę i ja – tak myśli i tak zaczyna wielu biegaczy. Można też spróbować umówić się z kimś na „plotkotrucht” po parku – niektórym bardzo odpowiada, że można i porozmawiać, i pobiegać. Często to obserwuję – dodaje Januszewska.

– Można zacząć od wyznaczania sobie konkretnych celów i marszobiegów – radzi Anna Zdort. – To nie musi być wielki dystans, ale nawet powoli warto dotrzeć do wyznaczonego celu.

Małgorzata Bednarek jest stanowcza: – Najważniejsze to wstać z kanapy, odłożyć pilota od telewizora, po prostu wyjść z domu. Najtrudniejszy jest pierwszy krok, a potem już się biegnie…

TAGI: