Japonia też leży w Gorcach

Jan Głąbiński

publikacja 23.07.2018 05:45

Kiedy pojawiła się pierwszy raz na pięknej polanie Styrek nad Harklową, widok na zaśnieżone Tatry i Dolinę Dunajca przypominał jej góry na Hokkaido.

Akiko Miwa już na dobre wrosła w gorczański klimat. Jan Głąbiński /Foto Gość Akiko Miwa już na dobre wrosła w gorczański klimat.

Akiko Miwa na podhalańskiej ziemi mieszka od prawie 30 lat. – To był zupełny przypadek. Kiedy tu przybyłam, po prostu zauroczyło mnie to miejsce, ta okolica – opowiada. Spotykamy się z nią 700 m n.p.m., gdzie można dojechać tylko terenowym samochodem; kiedyś był tylko transport konny, bo tak stromy był wąwóz prowadzący na gorczańską polanę. Stała się ona małą Japonią w tym górskim paśmie.

Uczennica Edyta Górniak

Podczas czerwcowego Święta Małopolski marszałek województwa Jacek Krupa postanowił przyznać naszej rozmówczyni medal „Za zasługi dla województwa małopolskiego”. A. Miwa jest współzałożycielem Polsko-Japońskiego Stowarzyszenia na rzecz Regeneracji Środowiska „Tęcza” z siedzibą w Harklowej i filią w Tokio, organizuje pokazy przybliżające kulturę Japonii, jak Święto Latawca czy Święto Kwitnącej Wiśni. – Kiedyś jeden z dziennikarzy napisał o mnie, że stałam się najbardziej znaną Japonką w Polsce i góralką w Japonii. I to w obu krajach – śmieje się Akiko.

Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. Nasza bohaterka ma na swoim koncie m.in. prowadzenie zajęć z języka japońskiego w nowotarskim Liceum im. S. Goszczyńskiego, wspiera także kluby sportowe prowadzące zajęcia ze wschodnich sztuk walk. Okazuje się jednak, że japońskiego uczyła nawet... Edytę Górniak. I to nie byle gdzie, bo w swoim gorczańskim domu, który zawsze był i jest otwarty dla gości.

– Jeden z warszawskich przyjaciół po prostu przyjechał do mnie na weekend. Towarzyszyło mu kilka osób, zrobiliśmy sobie taki muzyczny wieczór. Nawet nie wiedziałam, że wśród gości jest znana piosenkarka, która chętnie uczyła się japońskiego. Potem nawet zaśpiewała coś w tym języku – cieszy się Akiko. W drewnianym salonie, skąd widok na każdą stronę jest przepiękny, w centralnym miejscu stoi fortepian. – A jakże, gramy oczywiście Chopina. Przecież właśnie z muzyki ludowej, czyli tak jakby stąd, czerpał źródła do swoich znanych utworów – opowiada Akiko.

Przysmaki z Kraju Wiśni

Dom Akiko wydaje się jedynym takim miejscem na świecie. Pensjonat, który prowadzi, ma zaledwie 17 miejsc. Projektował go Krzysztof Ingarden, kiedyś współpracownik Arato Isozaki, z którym po latach zaprojektowali japońskie centrum Manggha pod Wawelem. Na gości czekają nie tylko cudowne krajobrazy, ale i pełno japońskich symboli kultury, a nawet przyroda i roślinność z Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie brakuje także niespodzianek.

– Dom pełen ludzi, sylwester, śpieszę z jedzeniem, oczywiście u mnie przede wszystkim japońskie smakołyki, a tu nagle: trach! – zepsuła się pompa doprowadzająca wodę. Na klęczkach i trzymając ich za ręce, prosiłam fachowców o pomoc. Udało się! – opowiada Japonka, która już na dobre wrosła w środowisko, a także we wspólnotę parafialną w Harklowej. Proboszcz ks. Eugeniusz Dziubek zagląda tu co rok z wizytą duszpasterską. Akiko zna dobrze także ks. prof. Roberta Nęcka z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, który poświęcił jej rozdział w swojej nowej książce „Proboszcz z Harklowej”.

Akiko wiele razy namawiano, aby otworzyła restaurację japońską na Podhalu, ale ona nie chce o tym słyszeć. – Gotowanie w domu dla gości to co innego, aniżeli pilnowanie interesu. Tak mogę przyjąć zamówienia nawet na niewielki catering, nie mówiąc o spokojnym gotowaniu w domu. Niech tak zostanie – śmieje się i dodaje, że przez tyle lat zdążyła się nauczyć góralskiej zaradności. A Podhalanie od niej filozofii parzenia herbaty czy sztuki kaligrafii. A czy Akiko nie boi się sama zostawać, gdy nie ma gości? – Czego tu się bać – normalnie tu się nie dojedzie, z dochodzeniem bywa różnie. A poza tym moja kochana psinka i koty na pewno zaalarmują mnie na czas. Nie mówiąc, że i porządni sąsiedzi mieszkają w pobliżu – mówi i przy tej okazji wymienia Kazimierza Tischnera, brata ks. prof. Józefa Tischnera.

Z polską i japońską flagą

Akiko miała twardy orzech do zgryzienia, komu kibicować podczas meczu Polski z Japonią w ramach MŚ w piłce nożnej. – Moje serce było jakby rozdarte, oba kraje kocham po równo. Co było robić? W jednej ręce trzymałam flagę polską, w drugiej powiewała flaga Japonii – wspomina. Kto raz zagościł u Akiko, będzie chciał do niej wrócić. – Odwiedziło mnie małżeństwo, które poprzednio było tu kilkanaście lat temu. Potem jeździli na wakacje nad Morze Śródziemne i jeszcze dalej. Po powrocie przyznawali, że mają dość dalekich wypraw. Przekonali się, że odpocząć mogą w Polsce, w Gorcach – opowiada.

– Wiem, że Polacy potrafią strasznie tęsknić za swoim krajem. W Polsce po prostu jest coś, co wywołuje takie uczucia. I chyba to trochę już zrozumiałam – mówi i zaprasza do siebie. Okazuje się, że do Japonii jest z naszej ojczyzny o wiele bliżej, niżby się wydawało.

TAGI: