Serce na Równiku

Maciej Rajfur

publikacja 05.08.2018 05:45

Kiedy tuż za progiem szerokim uśmiechem witają cię Jacek i Kuba, od razu rozumiesz, że nie wszedłeś do pierwszej lepszej kawiarni.

Chłopcy przychodzą do pracy z radością i zapałem. Maciej Rajfur /Foto Gość Chłopcy przychodzą do pracy z radością i zapałem.

Na wrocławskim Nadodrzu przy ul. Jedności Narodowej 47 dzieją się cuda. To cuda, które Pan Bóg czyni ludzką ręką. Wykładowcy Instytutu Filologii Polskiej, prof. Małgorzata Młynarska i dr hab. Tomasz Smereka, wspierani mocno przez otoczenie, powołali do istnienia Cafe Równik i zatrudnili do pracy w niej profesjonalnych kelnerów niepełnosprawnych. To dlatego, że klubokawiarnia promuje nowatorskie podejście terapeutyczne i jednocześnie jest wyjątkowym zapleczem badawczo-naukowym. Zajrzyj, napij się kawy i przekonaj się sam!

Kulturalny, uśmiechnięty i… ogolony

Jacek ma 20 lat i cierpi na upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim. – Lubię swoją pracę i nie sprawia mi ona żadnej trudności. Kiedy pierwszy raz chwyciłem za tacę kelnerską w Cafe Równik, byłem nieco przejęty, ale szybko mi przeszło, bo usługiwanie ludziom w naszym lokalu sprawia mi wielką przyjemność – mówi. Wspomina, że nie mógł się doczekać otwarcia kawiarni, ponieważ dla niego nadszedł nowy etap życia. – To już jest poważna robota. W wakacje mamy mniejszy ruch, ale zdarzają się intensywniejsze godziny. Wtedy też dajemy radę. Podchodzimy do pracy na luzie. Na szczęście nie zdarzyło mi się jeszcze nic wylać czy potknąć się – opowiada. Dodaje, że ma „wypasiony” fartuch i koszulkę, co mu się w tej pracy także bardzo podoba.

Z Kubą, chłopcem upośledzonym w stopniu ciężkim i zespołem Downa, rodzice przyszli na terapię, gdy miał 6 miesięcy. Dzięki temu rozwinął mowę na poziomie podstawowym i ukształtował w sobie wysoki system rozumienia, empatii i rozpoznawania stanów. Zawsze chciał zostać aktorem i tak też trochę traktuje pracę w Równiku – jako rodzaj teatralnej gry. – Podoba mi się to miejsce ze względu na atmosferę. Czuję się jak u siebie w domu. Wszyscy pomagają sobie nawzajem. Polubiłem kelnerowanie. Raz wylała mi się kawa, ale się tym w ogóle nie przejmuję – zapewnia. Jego zdaniem kelner powinien być uprzejmy, radosny, uśmiechnięty, kulturalny... –...i ogolony! – kończy zdecydowanie. Wielką radość sprawiała mu pomoc rodzicom w remontowaniu i przystosowywaniu lokalu. – Nie odczuwam stresu w pracy, bo nie traktuję jej jak zawodów czy rywalizacji. Robię to, co bardzo lubię. Dlaczego mam się tym denerwować? – pyta z rozbrajającą logiką. Przyznaje, że największym wyzwaniem dla niego są ciężkie naczynia do noszenia na tacy.

Idziemy pod prąd

Pomysł na nietypową klubokawiarnię zrodził się wiele lat temu. O jej wyjątkowości świadczą kelnerzy, z których niektórzy do tej pracy przygotowywali się właściwie od niemowlaka. Bo mówiąc o Równiku, trzeba cofnąć się o ponad 20 lat, kiedy to grupa niepełnosprawnych umysłowo chłopców zaczynała terapię pod opieką prof. Młynarskiej i dr. hab. Smereki. Przez lata nieustannie realizowali oni zadania terapeutyczne ściśle określonej metody pod nazwą „Dyna-Lingua M.S.”, nastawionej na rozwój mowy i myślenia. Stworzyli ją właśnie wrocławscy naukowcy. – To byli chłopcy z dużymi dysfunkcjami mózgowymi, jak np. głęboki autyzm lub zespół Downa z poważnymi upośledzeniami – mówi prof. Małgorzata Młynarska. Wieloletnie liniowe badanie wykazało, że można tak poprowadzić dzieci z poważnymi zaburzeniami, iż są one w stanie sprostać zadaniom stawianym ludziom ze zdrowym mózgiem i normalnymi umiejętnościami werbalnymi. – Wytyczyliśmy sobie jasny cel: dalej rozwijać ich aparat mowy poprzez pracę, w której trzeba mówić. Idziemy zatem pod prąd. Mają kłopoty z mówieniem? Dajemy im zadania, które wymagają mówienia, czyli np. pracę kelnera. Nasze podejście świetnie się sprawdziło – ocenia z perspektywy czasu logopeda i terapeuta. Obecnie w Cafe Równik zatrudnionych jest dziewięcioro niepełnosprawnych – ośmiu chłopców i jedna dziewczyna. Pomysłodawcy planują w przyszłości poszerzyć ekipę.

Nie kelnerzy z ulicy, ale pełna profeska

Nie dość, że niepełnosprawni umysłowo mogą bez problemu obsługiwać klientów, to jeszcze z każdym dniem rozwijają się pod względem komunikacyjnym, mentalnym i społecznym. Praca ich dowartościowuje. – Cały czas obserwowaliśmy ich stan. Chłopcy stali się uczestnikami naszych badań naukowych wykorzystanych przy doktoracie i habilitacji. Na ich przykładzie opracowywaliśmy odpowiednią metodę terapeutyczną także w fazie aktywizacji. Kilka lat temu, kiedy skończyli szkołę, chcieliśmy z nimi dalej pracować. Przychodzili wtedy do naszego ośrodka i byli asystentami w terapii małych dzieci. Przypominali sobie, w jaki sposób my na nich działaliśmy przed laty. Uczyli się odpowiedniego podejścia, cierpliwości, wyczuwali świetnie stany emocjonalne. Sprawdzili się doskonale – wspomina prof. Młynarska. Jednocześnie przyszła ekipa Równika nauczyła się wielu praktycznych rzeczy – przygotowywania posiłków, podawania ich, zmywania naczyń po jedzeniu i sprzątania. Dziś odnajdują się za ladą czy w kuchni bez problemu. – Przed otwarciem klubokawiarni chłopcy mieli teoretyczne wykłady dotyczące gastronomii oraz interpersonalności. Odbyli także praktyki we wrocławskich restauracjach. I tam poznawali tajniki sztuki kelnerskiej pod okiem zawodowców – wymienia kierowniczka i wykładowca Podyplomowego Studium Logopedycznego. Niepełnosprawni przeszli zatem długą, a przy tym wytężoną drogę przygotowań praktycznie z każdej strony. Cafe Równik pełni zaś funkcję dalszej terapii i rozwoju dla tej młodzieży. Obecnie pracuje ona ze specjalnymi asystentami-terapeutami, którzy są dla kelnerów wsparciem w chwilach kryzysu czy zmęczenia.

Coś więcej niż klub i kawiarnia

W założeniu zupełnie nie chodzi o lokal z kawą i ciastem, którego wyjątkowość polega na zatrudnieniu niepełnosprawnych kelnerów. To finał pewnego procesu badawczego, który został zainicjowany wiele lat temu i uwieńczony doktoratem oraz habilitacją. – Teraz w Równiku będziemy prowadzić dalsze badania, z których ma wypłynąć ważna informacja: jak aktywizacja zawodowa z asystentem i z takimi niepełnosprawnościami wpływa na dalsze poszerzanie umiejętności, co poprawia, jakie parametry się zmieniają? – tłumaczy prof. Małgorzata Młynarska. Cafe Równik będzie zatem bardzo specyficznym zapleczem badawczo-naukowym. I docelowo ma służyć nie tylko jako kawiarnia, ale także miejsce spotkań kulturalnych. – Postawiliśmy w środku pianino. Planujemy koncerty, spotkania, wydarzenia nastawione na język. Pochodzimy naukowo z obszaru polonistycznego, dlatego zabiegamy o spotkania z literatami, artystami, muzykami, z ludźmi, dla których język jest ważny jako narzędzie komunikacji – zapowiada wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego. Cafe Równik wspiera słynny językoznawca prof. Jan Miodek. W lokalu znajdują się już podkładki na stół, które zawierają zagadki, łamigłówki i łamańce językowe. – Chcemy się twórczo rozwijać. Marzymy, żeby wrocławianie myśleli o nas jak o miejscu otwartym dla osób niepełnosprawnych. Kiedy przychodzą do nas tacy goście, chwalą sobie atmosferę oraz swobodę. A nasi kelnerzy od razu ich „wyczuwają” i odpowiednio się do nich zwracają. Widać gołym okiem tę większą sympatię. To bardzo ujmujące – opisuje prof. Młynarska.

Mobilizacja – dla Równika!

Cała inicjatywa zachęciła lokalne środowisko do ofiarnej pomocy. Klubokawiarnia otrzymała duże bezinteresowne wsparcie z różnych stron – miasta Wrocławia, firm, prywatnych sympatyków i mieszkańców – w postaci pieniędzy, urządzeń, pomocy budowlanych czy pracy własnych rąk. Dobrym przykładem jest gest Grzegorza Jaszkiewicza i firmy Gastro. Przed otwarciem ekipa wolontariuszy z Równika zastanawiała się, jak niepełnosprawni chłopcy poradzą sobie z zamówieniami. Z pisaniem mógłby być bowiem spory problem. Dziś kelnerzy obsługują specjalnie stworzone przez dobroczyńców oprogramowanie służące do dokonywania zamówień. Na tabletach mają wypisane całe menu – wystarczy, że klikną w odpowiedni obrazek. Prof. Małgorzata Młynarska podkreśla, że dla chłopców, którymi od lat się opiekuje, Równik stał się wielkim wyzwaniem. Podjęli je bardzo ochoczo już na etapie remontu lokalu na wrocławskim Nadodrzu. – Czują spoczywającą na nich odpowiedzialność i w pełni zdają sobie sprawę z sytuacji. Oni naprawdę na to długo czekali. A gdy już zaistniało, nie tylko spełniają swoje zadania, ale przekraczają także swoje bariery – podsumowuje wykładowca akademicki, logopeda i terapeuta.