Uścisk życia

publikacja 15.10.2009 11:25

Świadectwo matki. Nie ma pogrzebu, nie ma grobu – pozostaje obłęd.

Renia właśnie skończyła słowa przysięgi. Miłość, wierność i uczciwość małżeńska… no tak, od czegoś trzeba zacząć, nie myślała jednak na tym skończyć – tego była pewna. Wszystko już omówili. Szybko więc dodała w sercu: i dużo dzieci. Tak! Ślubuję ci dużo dzieci! Dom pełen szczęścia.
– Boże błogosław – westchnęła, chociaż nie miała wątpliwości, że inaczej być nie może. Rozpromieniona.

Nic z tego!
– Proszę nie liczyć na dzieci – popatrzyła na lekarza, potem na męża. Hałas za oknem pewnie przeszkodził w uważnym słuchaniu. Jeszcze raz.
– Co pan powiedział?
– Przy pani stanie zdrowia, proszę nie liczyć na dziecko – powtórzył cedząc słowa. Było mu smutno. Naprawdę. Chociaż tyle.
– To całkiem sporo jak na posłańca śmierci – pomyślała i rozejrzała się wokół. Mąż trzymał ją za rękę. Czuła jednak uścisk jeszcze Jednego. Była nadzieja, bo lekarze są omylni. Lekarze nie są bogami. Na szczęście!

Mówią, że miłość jest większa od biologii, albo biologia lubi pomagać miłości. Tak było tym razem. Byli młodzi tzn. byli ludźmi pełnymi wiary w to, że wystarczy pragnąć a świat będzie grzecznie wpisywał się w ich marzenia. Będzie stawał się spełnieniem. I się nie zawiedli. Kochali.

– Tego ranka czułam podniosły nastrój. Serce już wiedziało. Za chwilę przekona się i mózg – miała pewność odczytując test ciążowy. Świat był taki piękny. Życie zakiełkowało. Życie nabrało znaczenia, nieporównywalnego z niczym innym. Błogosławiona.

Bądź grzeczna!
Książkowa ciąża. Urodziła się córka. Do końca nauki trzeba więc poczekać z kolejnym maluchem. Stało się inaczej. Zaskoczeni, nieprzygotowani, ale otwarci. Skoro Bóg dał, to niech On się martwi jak zdać kolejne egzaminy – pomyśleli radośnie i czekali. Niezbyt długo.

– Już po wszystkim – usłyszała od lekarza. Skończył łyżeczkowanie. Przypominał jej teraz rzeźnika. Była jednak tak odrętwiała, że nie umiała zareagować. W głowie tłukło się jedynie nieludzkie: po wszystkim.
– To znaczy, że ktoś we mnie umarł… stałam się grobem. Za jakie grzechy? – odpowiedź nie była jasna. Tym gorzej.
– Bóg mściciel dobrał się do mnie. Tylko dlaczego cierpię nie tylko ja? Ono nie było niczemu winne? Dlaczego jemu nie dał życia?
– Wyhamuj! – grzmiał wewnętrzny stróż. – Bóg, Sędzia Sprawiedliwy, On się nie myli. Na kolana i bij się w piersi.
– Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.
– Bij się w piersi. Nie są ci teraz potrzebne. Nikogo nie nakarmisz. Twoja wina, twoja wina, twoja bardzo wielka wina – nielitościwy głos wdeptywał w ziemię.
Pokora jednak ocaliła zmysły. Pokuta oczyszcza. Nawet ta chora.
– Teraz będzie już dobrze – pomyślała zapraszając do miłosnego flirtu swego męża. Grzesznica.

Przestań!
To miał być dowód na miłość Boga. Gwarancja, że przebaczył, nawet, jeśli nie miała pojęcia, o co Mu chodzi. Dosyć się wycierpiała. Ofiara została złożona. Bóg powinien się już nasycić jej bólem, poczuciem winy i udręczeniem. Niech teraz przekona ją o tym wszystkim, co przez tyle lat słyszała w kościele. Świetna okazja.

Nie postarał się. Nie zależało Mu. Lekarstwo nie zadziałało. Trucizna samooskarżeń wlewała się teraz już nie tylko do serca. Zajęła także umysł. Obłęd przypomina narkotykowe upojenie. Zaczynasz żyć chorym światem, w którym rządzą nieprzewidywalne reguły, ale jest ci dobrze, bo dają ci one prawo do wszystkiego. Jesteś usprawiedliwiona.

Tymczasem szybko milkły słowa pocieszenia. Rodzina miała już dosyć. Znajomi nabierali wody w usta. Wszyscy udawali, że sprawy nie ma. Niektórzy nazywają to bezradnością, ale tak naprawdę jest to tchórzostwo.

Woleli więc zamknąć serce i skryć się za bezwartościowym: Nie martw się, wszystko będzie dobrze! – Co za idiotyzm!

Nikt nie umiał podać czarnej sukienki. Nikt nie podpowiedział, jak pożegnać się z dzieckiem. Nikt nie wiedział jak upomnieć się o kartę zgonu. Nikt nie przyszedł z duchową posługą. Nie było pogrzebu. Nie było grobu. Śmierć triumfowała.

Jednocześnie tuż obok, tylu walczyło o życie! Tylu edukowało, modliło się, przekonywało i ustanawiało prawo. Za bardzo zależało im na życiu w ogóle. Nie obchodziło ich życie Renaty i jej dziecka. Nie obchodziła ich śmierć. A do szaleństwa doprowadzały ją pytania: Gdzie są moje dzieci? Czy je kiedyś spotkam? Co myślą o swojej matce? Opuszczona.

Są skróty!
Kolejna ciąża. Mimo bólu, Renata nie potrafiła tak po prostu wyrzec się marzeń o domu pełnym dzieci. Tym razem, już za granicą, lekarz czuwał od samego początku. Miało być dobrze. Nie było. Dwunasty tydzień. Znowu śmierć. Tego było już za dużo. Cierpiała jako odrzucona, wybrakowana, nieudany egzemplarz…

– Czemu mnie taką stworzyłeś? To Twoja wina! Boże, który mnie nienawidzisz – ogłosiła wyrok. Przestała chodzić do kościoła. Zawzięła się, bo jej matczyne serce nie potrafiło wybaczyć takiej krzywdy.
Jednocześnie robiła karierę, prowadziła dom, gromadziła majątek. W oczach znajomych była kobietą sukcesu. Czuła się… skończoną.

Wtedy zapadała decyzja: Bóg nie chce, ale Boga można przechytrzyć. Rozpoczęła leczenie. Kolejne terapie, kolejne cykle, w końcu in vitro. Wszystko na nic. Śmierć ciągle wygrywała.

Córeczka, która się urodziła, miała już osiem lat. Wprawdzie kobieta zawiodła się na Bogu, ale może dla jej dziecka będzie On bardziej łaskawy. Przygotowania do pierwszej Komunii dziecka, stały się przygotowaniami do nawrócenia matki. Kiedy mała przystępowała do spowiedzi, Renatę ogarnął lęk. Teraz kolej na nią.

Po tylu bluźnierstwach, chce prosić o miłosierdzie. Bezczelna. Uklękła jakby na próbę. Miała nadzieję, że zemdleje, że ksiądz ją wygoni, że spadająca z nieba cegła będzie dowodem na to, co o tym wszystkim myśli Bóg i będzie usprawiedliwiona – w swym buncie.

Nic się jednak nie wydarzyło.

Otworzyła więc swoje serce. Gdy zaczęły płynąć łzy, a wyznanie stało się w zawierzeniem, dała się uścisnąć Miłosiernemu. Jego ramiona były mocne. Wtulona słuchała bicia Serca Boga. Ocalona.

Jest wyjście!
Dzisiaj nie potrafi tego jasno wytłumaczyć. Wie jednak, że przez wszystkie lata cierpienia z powodu poronień, dojrzała. Cierpienie przynosi albo rozpacz, albo świętość.

Kiedy śmierć po raz kolejny zadrwiła z ich miłości. Renata wiedziała, że ma prawo do żałoby. Poznała kobiety, które nauczyły ją, jak upominać się przed Bogiem, ludźmi i samą sobą o szacunek dla bólu niespełnionej tęsknoty. Dzięki nim zrozumiała też, że macierzyństwo, to coś więcej niż więzy krwi. Rodzi się przecież nie tylko wtedy, gdy wydaje się na świat dziecko. Rodzi się przez całe życie. Potem. Wciąż na nowo, gdy trzeba odsłaniać przed drugim prawdę o życiu. Czasami okrutnym i bezlitosnym. Innym razem łaskawym i nadziejnym. To znaczy, że więzy krwi są tylko dodatkiem. Niekoniecznym.

Pomogła żywa wiara. Jezus, który przeprowadził ją drogą Ćwiczeń Ignacjańskich, przed całą rodziną otworzył świat ewangelicznej ufności. Odtąd to, co Boże jest ostateczne. Jest dobre i nieodwołalne. I bardzo pojemne. Świat nie kurczy się już do rozmiarów ziemskiego grajdołka, przekracza granice materii a miłość zwycięża rozłąkę śmierci. I jeszcze jedno: natarczywe pytania o życie nienarodzonych, doczekały się odpowiedzi. A serce było gotowe na kolejną próbę. Nowonarodzona.

I jeszcze raz!
Było ich już pięcioro. Lekarze przestrzegali: każde następne dziecko może być wyrokiem skazującym na śmierć, jeśli nie dla matki, to na pewno dla siebie samego. Uważali więc. Pilnowali się. Jednak nie nadszedł jeszcze czas odpoczynku. Kolejna bitwa w ich życiu czekała na rozstrzygnięcie.

Potworny scenariusz powtórzył się jak zwykle po kilkunastu tygodniach. Krwotok zapowiadał tragedię. Lęki wróciły bardzo szybko. Wtedy zrobiła coś, o czym nigdy wcześniej nie pomyślała: trzymając w ręce różaniec, czekając na diagnozę lekarza, westchnęła jak przed wieloma laty podczas ślubowania – Boże błogosław. Tobie oddaję to życie.

– Jest – szepnął lekarz.
– Jest! – powtórzyła matka i poczuła uścisk męża. Rozejrzała się dyskretnie wokoło. Szukała jeszcze Jednego. Był tutaj. Był na pewno. Przecież Jego miłości nie można pomylić z nikim i z niczym na świecie. Zawierzona.

Oni pomogą
Wszystko co ważne i potrzebne kobietom, które poroniły można znaleźć na stronach:
www.poronienie.pl; www.nasz-bocian.pl; www.dziecko-info.pl; www.forum.gazeta.pl/poronienie; www.dlaczego.org.pl; www.rodzicpoludzku.pl; www.psychodrabina.pl