Lekarstwo na gender

Andrzej Macura

GN 29/2018 |

publikacja 17.08.2018 06:00

Najpierw w Warszawie, potem w Brukseli. W Parlamencie Europejskim zaprezentowano projekt nowej, międzynarodowej konwencji – Konwencji Praw Rodziny.

Lekarstwo na gender canstockphoto Zwolennicy tradycyjnego pojmowania rodziny do tej pory skazywali się na sporadyczne i w praktyce często pomijane sprzeciwy. Konwencja Praw Rodziny to przejście od sprzeciwu do pozytywnego sformułowania praw rodziny.

To polski pomysł. Z inicjatywy znanego z konsekwentnej obrony życia dzieci nienarodzonych europosła Marka Jurka z Prawicy Rzeczpospolitej opracował ją Instytut Ordo Iuris. – Im bardziej etyka życia rodzinnego jest negowana i zwalczana, tym więcej ludzi w całej Europie uświadamia sobie, że znaczenie praw rodziny jako praw podstawowych, przyrodzonych praw ludzkich, musi zostać potwierdzone na poziomie konstytucyjnym i międzynarodowym. W przeciwnym wypadku będą nieustannie podważane i negowane – tłumaczy sens inicjatywy Marek Jurek. W jego przekonaniu zwolennicy tradycyjnego pojmowania rodziny do tej pory skazywali się na sporadyczne i w praktyce często pomijane sprzeciwy. Konwencja Praw Rodziny to przejście od sprzeciwu do pozytywnego sformułowania praw rodziny. Ewentualne wspólne stanowisko w tej sprawie większej grupy państw byłoby mocnym głosem przeciwko wszystkim kwestionującym te wartości. Tym samym konwencja mogłaby stać się zaporą wobec wspieranej przez wiele międzynarodowych instytucji i zalewającej dziś świat genderowej rewolucji.

Definicje i prawa

Najważniejsze: zawarte w projekcie konwencji zapisy w sposób jednoznaczny definiują małżeństwo jako „dobrowolny i trwały związek kobiety i mężczyzny”, podlegający szczególnej ochronie prawa. Podobnie jednoznacznie zostaje w niej zdefiniowana płeć – jako „zespół cech biologicznych, w tym genetycznych, pozwalających na obiektywne rozróżnienie między kobietą a mężczyzną”. Co istotne, definiując pojęcie „dobro dziecka”, wyraźnie zaznaczono, że powinno być ono w pierwszym rzędzie zaspokajane przez rodziców i innych członków rodziny, co wydaje się jasnym sygnałem w stosunku do coraz powszechniejszych praktyk odbierania rodzicom dzieci przez państwo. To odczucie jasno potwierdza artykuł 4. konwencji, w którym podkreślono, że „rodzina ma prawo do poszanowania jej autonomii”, a „relacje między rodziną a państwem powinny być oparte na zasadzie pomocniczości”. To oznacza, że państwo powinno wspierać rodzinę w razie konieczności, a „ingerencja państwa w sprawy rodziny powinna mieć charakter wyjątku, nie reguły”.

Zapisy zawarte w projekcie konwencji zakazują władzom publicznym ograniczania płodności i utrudniania małżeństwom posiadania dzieci. Nie jest chyba dla nikogo tajemnicą, że takie działania w różnych miejscach na świecie zdarzają się. Projekt zakazuje też dyskryminowania rodziców ze względu na wykonywanie obowiązków rodzicielskich – rzecz istotna, gdy chodzi o problemy związane z łączeniem obowiązków rodzicielskich z pracą zawodową. Zakazane jest też dyskryminowanie w zakresie dostępu do publicznego wsparcia ze względu na fakt pozostawania w związku małżeńskim. W tym kontekście warto przypomnieć polskie rozwiązania, w myśl których państwo wspiera rodziców samotnie wychowujących dzieci, co sprzyja życiu w konkubinacie oraz fikcyjnym rozwodom.

W proponowanej konwencji zaznaczono, że „rodzice mają prawo do wychowania dziecka zgodnie z własnymi przekonaniami”, zwłaszcza religijnymi i moralnymi. Konsekwencją tego jest zasada, że do rodziców należy wybór metod wychowawczych oraz formy i miejsca kształcenia dziecka. To zielone światło dla istnienia szkół wyznaniowych i prywatnych oraz nauczania religii w szkole, a jednocześnie wyraźne utrudnienie dla organizowanych w szkołach wbrew woli rodziców zajęciach demoralizujących dzieci i młodzież.

Ważne wydaje się też, że konwencja zakazywałaby pozbawiania lub ograniczania władzy rodzicielskiej, poza okolicznościami wyraźnie określonymi. Decyzję w tej sprawie musiałby zawsze podejmować sąd. Nawet wtedy, gdy zgodnie z obowiązującymi w danym kraju przepisami dziecko w trybie interwencyjnym zabrałaby od rodziców uprawniona do tego instytucja, sąd byłby zobowiązany tę decyzję zweryfikować. Z zapisami tymi współgra zaproponowane prawo dziecka do bycia wychowanym przez własnych rodziców, a jeśli ich nie ma – przez członków swojej rodziny. Co istotne z punktu widzenia emigrantów, nowa konwencja zakazywałaby utrudniania porozumiewania się przez dziecko w języku jednego z rodziców, państwa – strony zobowiązywałaby się zaś do ochrony dzieci przed przestępczością, demoralizacją, wyzyskiem i uzależnieniami.

Przeciw przemocy

Zapisy zawarte w projekcie Konwencji Praw Rodziny wiele miejsca poświęcają przeciwdziałaniu i zapobieganiu przemocy domowej oraz przemocy godzącej w życie rodzinne. Potępiono w niej wiele jej przejawów, mających nie tylko charakter działań czysto fizycznych, ale też wpływających na psychikę. W przeciwieństwie jednak do ratyfikowanej także przez Polskę w 2015 r. tzw. Konwencji Stambulskiej (mylnie nazywanej antyprzemocową) zaprezentowany w Brukseli projekt źródeł przemocy domowej nie upatruje w instytucji małżeństwa i rodziny, a dostrzega cały szereg jej indywidualnych, społecznych i kulturowych uwarunkowań. W proponowanych zapisach zwraca uwagę przeciwstawianie się różnym barbarzyńskim praktykom, jak przymuszanie do zawarcia małżeństwa, zmuszanie kobiet do obrzezania, przymusowa aborcja czy przeprowadzona bez zgody sterylizacja. W myśl konwencji państwa przyjmujące ją zobowiązywałyby się do realizacji całego szeregu postulatów mających przeciwdziałać domowej i godzącej w życie rodzinne przemocy oraz do ścigania tych, którzy przemocy się dopuszczają.

Zaproponowana przez Marka Jurka i Ordo Iuris Konwencja Praw Rodziny wydaje się konstrukcją przemyślaną, spójną i dobrze odpowiadającą na zagrożenia, jakie rodzinom przynosi współczesność. W jej przyjęciu przeszkodzić może w zasadzie jedno: zapisy dokumentu idą na przekór trendom rozpowszechnionym w dzisiejszym świecie.

Zapora dla społecznej inżynierii

Trudno nie zauważyć, że postulaty zawarte w proponowanej konwencji w wielu kwestiach współbrzmią z tymi, które za pontyfikatu Jana Pawła II opublikował Kościół w Karcie Praw Rodziny. – To był dokument niezwykły. Stolica Apostolska zdecydowała się ogłosić nie akt magisterialny w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale propozycję dla rządów i organizacji międzynarodowych – przypomina Marek Jurek. – Karta była widomym potwierdzeniem, że papiestwo jest dziś ostatnią instancją obrony ładu moralnego na forum międzynarodowym. I tamten apel o potwierdzenie praw rodziny nie może pozostać tylko apelem – dodaje, przyznając, że propozycja Konwencji Praw Rodziny jest echem i odpowiedzią na nauczanie papieża Polaka. Problem w tym, że sprzeciwia się ona niektórym dogmatom politycznej poprawności: stawianiu prawa do wyboru rodziców ponad prawo dzieci poczętych do życia, traktowaniu dzieci jak towaru, który się rodzicom należy, lekceważeniu postulatu trwałości małżeństwa, zrównywaniu z nim związków partnerskich, w tym homoseksualnych, stawianiu państwa i jego specjalistów ponad rodzicami, wywodzeniu przemocy domowej z instytucji małżeństwa i paru innych. Jakie są szanse, że konwencja nie zostanie dobrym, ale niezrealizowanym projektem, a zostanie przyjęta przez większą grupę państw?

Szansa dla Polski

Wszystko zależy od władz naszego kraju. Albo jakiegoś innego, gdyż z propozycją przystąpienia do konwencji może wyjść tylko państwo. – Rząd Rzeczypospolitej – albo inny rząd – powinien oficjalnie zaproponować zawarcie tej konwencji innym państwom, przekazać im tekst, zaangażować dyplomację w działania na rzecz pozyskania poparcia innych krajów. Dobrą oprawę dla jej zawarcia tworzyłaby konferencja międzynarodowa zainteresowanych krajów – tłumaczy Marek Jurek i przypomina, że jedna trzecia państw Unii Europejskiej ciągle nie ratyfikowała Konwencji Stambulskiej. To te kraje są jego zdaniem pierwszymi adresatami nowego projektu. Za nimi z czasem mogą pójść inni. Jego zdaniem także Polska, która w 2015 roku Konwencję Stambulską ratyfikowała, powinna jak najszybciej ją wypowiedzieć i znaleźć się w gronie krajów wspierających nową konwencję.

Główny promotor pomysłu dostrzega w tym projekcie także wielką szansę dla naszego kraju. – Wyjście z tą inicjatywą to znakomita szansa na uniwersalizację polskiego orędzia w Europie – uważa Marek Jurek. – Nie powinniśmy być kojarzeni jako państwo samowoli władzy i opozycji dzwoniącej po pomoc za granicę. Trzeba pokazać dobrą twarz Polski, tę, którą świat zobaczył w osobie Jana Pawła II. Oczywiście, że konwencja będzie miała przeciwników, ale będzie miała też miliony zwolenników. Wszystkim zaś czytelnie pokaże, jakich uniwersalnych zasad bronimy – tłumaczy europoseł. I trudno się z nim nie zgodzić.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: