Dla tej miłości wszystko warto

Agnieszka Małecka; Gość płocki

publikacja 11.09.2018 05:45

Pisanie może być autoterapią, ale dla autorki bloga SMama jest także pasją, odkrytą dzięki chorobie.

Monika jest z wykształcenia pedagogiem, ale posty pod adresem smama.com.pl pisze głównie z punktu widzenia matki. Agnieszka Małecka /Foto Gość Monika jest z wykształcenia pedagogiem, ale posty pod adresem smama.com.pl pisze głównie z punktu widzenia matki.

Najpierw, u progu szczęśliwego rodzinnego życia, pojawiła się diagnoza, która była jak tąpnięcie. Później zaczęło się „oswajanie choroby” i zapisywanie krótkich notatek, myśli i doświadczeń, które zaczęły żyć w wirtualnym świecie. Tak powoli zrodził się i ewoluował blog Moniki Orzechowskiej, która choruje na stwardnienie rozsiane.

– Wydaje się, że choroba ma kolor tylko czarny, że to jest najgorsze, co może nas spotkać. Ale tak naprawdę ona ma także wiele innych odcieni i tylko od nas zależy, czy wyciągniemy jakieś pozytywne wnioski z tej lekcji. Poprzez swój blog chciałam pokazać, że choroba to nie koniec świata, że wszystko może się wydarzyć i to, jak przeżyjemy swoje życie, jest w naszych rękach – wyjaśnia autorka. Choroba, jak mówi, jest tylko „dodatkiem, towarzyszką, nad którą trzeba trochę popracować”, a nie jakąś fundamentalną cechą czy centrum życia. I właściwie dzięki SM Monika odkryła, że kocha pisanie, które sprawia jej radość i satysfakcję, chociaż jej teksty są czasem do bólu szczere – codzienność z SM, szczególnie gdy jest się młodą mamą, bywa ciężka.

„Matka SMka nie ma siły na ciągłe zabawy, krzyczy czasami na dziecko. Ciągle uczy się, jak być człowiekiem. Matka SMka popełnia błędy częściej niż powinna. Nie pasuje do niej rysopis idealnej matki Polki. Nie wpisuje się w kanony idealizmu. (...) Jedyne, co ratuje jeszcze SMamę, to miłość silniejsza niż wszystko. Dla tej miłości wszystko warto” – pisze na blogu Monika.

Rodzina jest dla młodej mamy z SM najważniejsza. Wiedziała o tym, stając na ślubnym kobiercu, ale choroba to przekonanie pogłębiła i zmusiła do przewartościowania wielu spraw. Monika mówi, że przestała się przejmować drobiazgami i stara się dziękować za to, co ma. W postach odwołuje się często do tych spraw, które inni być może nazwą banałem. – Ale właśnie z tych banałów składa się nasze życie – przekonuje.

Na blogu i profilu FB pod tym samym tytułem pisze teksty z dwóch perspektyw: z tej oczywistej – matki i tej mniej oczywistej – synka (nazywa to „Oczami Malucha”). – Chciałam spróbować zrozumieć dziecko, bo ono zupełnie inaczej postrzega rzeczywistość. Ma inne problemy, potrzeby, których dorosły często nie rozumie. Dziecko potrzebuje bliskości, zrozumienia, spędzenia czasu z rodzicami, jednak trzylatek nie powie: „Mamo, mam zły dzień, przytul mnie”, tylko wyrazi to zachowaniem, które dorosły określi jako niegrzeczne. A dziecko po prostu potrzebuje uwagi, tylko nie wie, jak ma to pokazać. To my, dorośli, powinniśmy bardziej się wczuwać w świat dziecka. Wydaje mi się, że wtedy relacja między nami będzie łatwiejsza – mówi autorka bloga, z wykształcenia pedagog. Ta perspektywa wnosi również sporo humoru i uroku do twórczości internetowej „Matki SMki”.

Tak „Oczami Malucha” wyglądał niedawno Zlot Samolotowy w Aeroklubie Ziemi Mazowieckiej w Płocku: „Zobaczcie kochani, jakie piękne samoloty. Mi się najbardziej podobał taki czerwony. Widziałem nawet, jak jeden Pan spadał z nieba. Naprawdę spadał. Ale mamusia powiedziała, żebym się o niego nie martwił, bo ma spadochron. Mówię mamie, że to latawiec, a ona swoje”.

Blog i profil „SMama – jak pokonać SM” to także skarbnica pomysłów zabaw rodzica z dzieckiem, od układania najróżniejszych klocków, po samodzielne wykonywanie zabawek. „Dzięki swojemu dziecku możemy wrócić do dzieciństwa i bezkarnie bawić się, w co chcemy, bez strachu, że ktoś nas oskarży o szaleństwo, że zwiążą nas w kaftan bezpieczeństwa...” – pisze Monika. Zwykłe pudełko z dziurką, pokryte pozłotkiem, może stać się kurnikiem, w którym karmi się naklejane kurki (okrągłymi chrupkami). W zabawę może się zamienić wspólne mycie samochodu. – Problemem wielu rodziców, i moim też, jest to, że przytłaczamy dziecko wieloma zabawkami, chcąc często zagłuszyć sumienie, gdy nie mamy dla niego dość czasu. Oczywiście nie mam nic przeciwko zabawkom jako takim, ale one często po 5 minutach leżą w kącie, bo dziecku nie jest potrzebna nowa zabawka, ale czas spędzony z rodzicem – uważa Monika Orzechowska.

W świecie wirtualnym, gdzie jest sporo fałszu i autopromocji, ona nie chce nikogo udawać i zakładać takiej czy innej maski. Stara się być sobą, nawet jeśli chwilami słabszą lub pogniewaną na cały świat. Ma nadzieję, że to szczere pisanie da komuś nadzieję i siłę. Pokaże, że można żyć z tą chorobą, nie dając się jej podporządkować. W jednym poście, pisanym ze szpitala, nazywa siebie... „szczęściarą”. Niedawno Monika zaangażowała się w działalność Stowarzyszenia „Nowa szansa” i chce działać na rzecz innych osób z ograniczoną sprawnością. Chciałaby także wydać książkę o godzeniu macierzyństwa z chorobą. Materiał do niej już się rodzi – właśnie w internecie.