Wartościowe życie

Jakub Jałowiczor

publikacja 22.09.2018 05:45

Opowieść o pełnym cierpienia życiu Kariny pomogła w walce o obronę życia poczętych dzieci w Argentynie.

Karina Estrella Etchepare jest przekonana, że jej smutna przeszłość i doświadczenie posłużyły obronie życia nienarodzonych dzieci. www.gloria.tv Karina Estrella Etchepare jest przekonana, że jej smutna przeszłość i doświadczenie posłużyły obronie życia nienarodzonych dzieci.

Czy ktoś w tej sali mógłby wstać, podnieść rękę i powiedzieć: moje życie, Karino, jest warte więcej niż twoje, bo jesteś owocem gwałtu? – pytała Karina Estrella podczas wystąpienia przed komisją argentyńskiego Senatu.

Z nizin

Karina ma 39 lat. Ukończyła studia prawnicze, pracuje w swoim zawodzie oraz jako wykładowca. Jest mężatką, urodziła dwoje dzieci. Ją samą wychowali adopcyjni rodzice, którzy nie ukrywali przed nią prawdy o jej pochodzeniu. Kobieta jest im za to wdzięczna. Jak mówi, znajomość faktów pomogła jej pogodzić się ze swoją historią.

Matka Kariny, Teresa Del Milagre, urodziła się w Itatí de Bernal, biednej dzielnicy Bue­nos Aires, zabudowanej barakami i rządzonej przez gangi. Mieszkała z matką i ojczymem, którzy byli alkoholikami. Ojczym maltretował i gwałcił Teresę. Gdy dziewczyna miała 14 lat, zaszła z nim w ciążę. Jej matka starała się ukryć sprawę i naciskała na to, by Teresa dokonała aborcji. – Myślę, że gdyby pigułka RU486 była wtedy dostępna, nie rozmawialibyśmy dzisiaj – stwierdziła Karina w jednym z wywiadów.

Teresa musiała mieć jednak mocny charakter. Uparła się, że urodzi dziecko. W tej sytuacji babcia Kariny jeszcze przed jej narodzinami postanowiła oddać maleństwo do adopcji. Teresa nie chciała o tym słyszeć. – Byłam jedyną osobą na świecie, którą ona kochała – tłumaczyła Karina. Jednak ani 14-latka, ani jej pijący rodzice nie potrafili zająć się noworodkiem. Matka Teresy umówiła się więc z małżeństwem pomagającym biednym mieszkańcom dzielnicy. Franklin i Alicia byli już w średnim wieku i mieli dorosłego syna. Zgodzili się przyjąć cudze dziecko. Karina trafiła do nich, mając 22 dni. Miała na sobie brudne, przesiąknięte dymem ubranie. Cierpiała na poważne zapalenie narządów płciowych. – Moja nowa mama zaraz mnie umyła i choć wciąż nie otwierałam oczu, odetchnęłam z ulgą. Musiałam poczuć, że zostałam uratowana – opowiadała Karina. Znajomi Franklina i Alicii zaczęli znosić ubranka, mleko i dziecięce meble. Następnego dnia „matka serca”, jak nazywa swoją opiekunkę Karina, rozpoczęła procedurę adopcyjną.

– To była wspaniała rodzina – mówiła Karina w argentyńskim parlamencie. – Moja matka, ojciec i brat bardzo mnie kochali i opiekowali się mną. Wychowali mnie na kobietę, którą dziś jestem. Przede wszystkim nauczyli mnie kochać i szanować moją mamę biologiczną.

Chcę powiedzieć: dziękuję

Karina Del Milagre nigdy nie poznała swojej biologicznej matki. Teresa po raz ostatni odwiedziła Alicię i Franklina, gdy jej córka miała 8 miesięcy. Dowiedziała się wtedy, że sąd adopcyjny ograniczył jej możliwość widywania się z maleństwem. Wzięła wtedy do ręki czapeczkę Kariny, delikatnie ją pogładziła, odłożyła i wyszła. Nie pojawiła się nigdy więcej.

Adopcyjni rodzice nie zmienili imienia ani nazwiska Kariny. Dziewczynka miała 8 lat, gdy dowiedziała się, kim była jej prawdziwa matka. Trudno było jej to przyjąć. Z perspektywy czasu uznała jednak, że prawda jej pomogła. – Nastąpiły lata wewnętrznego uleczenia i jestem wdzięczna, że przez to przeszłam. Teraz wiem, że jedynym sposobem uleczenia bólu jest miłość, zrozumienie i wybaczenie – tłumaczyła. Jako 28-letnia kobieta postanowiła odszukać Teresę. Chciała jej powiedzieć: dziękuję, że pozwoliłaś mi żyć w pełni.

Z aktem urodzenia w ręce zaczęła odwiedzać urzędy, szukając informacji o swojej biologicznej matce. Trwało to pół roku. Dowiedziała się, że Teresa Del Milagro popełniła samobójstwo w wieku 25 lat. Wcześniej żyła w związku z jakimś mężczyzną. Urzędnicy podali Karinie numer telefonu, pod który radzili zadzwonić. – Kiedy to zrobiłam, usłyszałam dziewczynę mającą taki sam głos jak ja, tylko inny akcent. To była córka mojej biologicznej mamy. Urodziła się 10 lat po mnie i nosiła takie samo imię. Przyszła na świat rok przed śmiercią mamy – mówiła Karina. Kobieta nie miała wątpliwości, że Teresa nigdy o niej nie zapomniała i dlatego nadała swojej drugiej córce to samo imię. Potwierdziła to zresztą rodzina, do której udało się dotrzeć Karinie. Partner Teresy w pewnym momencie stwierdził: jesteś identyczna jak twoja matka. – Nawet ten mężczyzna zrozumiał, że dziecko nie ma twarzy gwałciciela. Ma twarz miłości – przemawiała w parlamencie Karina.

Usłyszała też od niego, że Teresa nigdy nie myślała o swojej najstarszej córce jak o „czymś”, co wywołuje traumę. Kochała wszystkie swoje dzieci. Miała przy tym wojowniczą naturę. Gdy ojczym usiłował zrobić z niej prostytutkę, nie pozwoliła na to. Oprócz drugiej córki urodziła też syna. Usiłowała odnaleźć po latach swoje pierwsze dziecko, ale babcia Kariny odmawiała podania jakichkolwiek informacji. Ostatecznie Teresa nie uniosła ciężaru, z jakim się zmagała, i targnęła się na swoje życie.

Sens bólu

O Karinie zrobiło się głośno, kiedy lewicowe organizacje z Argentyny podjęły walkę o wprowadzenie w tym kraju aborcji na życzenie. Obecne regulacje są podobne do polskich – aborcja jest legalna w przypadku dziecka chorego lub poczętego w wyniku gwałtu oraz wtedy, gdy zagrożone jest życie matki. Przeciwnicy obrony życia podjęli próbę (już siódmą) wprowadzenia zmiany umożliwiającej zabijanie dzieci poczętych do 14. tygodnia życia. Wiosną tego roku argentyński Senat zapowiedział podjęcie prac nad zmianą ustawy.

Karina od pewnego czasu działa w organizacji „Save the one”. Grupa założona jest przez Amerykankę Rebeccę Kiessling, która została poczęta w wyniku gwałtu, walczy z aborcją w Stanach Zjednoczonych i krajach hiszpańskojęzycznych. Wśród 450 członków „Save the one” jest wiele kobiet, które mają za sobą podobną przeszłość jak Karina i szefowa organizacji.

Karina Estrella Etchepare zaangażowała się w walkę o utrzymanie ograniczenia aborcji w Argentynie. Brała udział w manifestacji obrońców życia, podczas której prezentowano podpisaną przez 414 tys. osób petycję przeciw zmianie ustawy. Przede wszystkim jednak w maju wystąpiła na posiedzeniu senackiej komisji zajmującej się przepisami aborcyjnymi.

– Matka i dziecko są prawdziwymi ofiarami gwałciciela. Należy dać im miłość i zrozumienie – podkreślała. Co najważniejsze, w ciągu kilku minut wystąpienia opowiedziała historię swojego życia. Media zaczęły ją powtarzać. Karina występowała w telewizji, gdzie po raz kolejny dzieliła się swoimi bolesnymi przeżyciami. Nie poszło to na marne. Wprawdzie jeszcze w połowie czerwca Izba Deputowanych poparła zmianę przepisów dotyczących aborcji, ale już na początku sierpnia projekt przepadł. Odrzucił go Senat, przed którego przedstawicielami przemawiała Karina Estrella Etchepare. – To był dzień, w którym krzyczałam na cztery strony świata, że każde życie jest dobre – wspominała później działaczka. – Wszystkie części moich puzzli zwanych życiem okazały się idealnie dopasowane. Moja smutna przeszłość i doświadczenie posłużyły obronie życia tych, którzy są najbardziej niewinni na świecie: nienarodzonych dzieci niemających głosu i niemogących się bronić.