Marzenia spełniają się w rodzinie

Agnieszka Małecka

publikacja 20.09.2018 05:45

To nie było towarzyskie spotkanie katolików z całego świata, ale prawdziwy czas dzielenia się wiarą – mówią o wydarzeniu w Irlandii państwo Wiśniewscy z Glinojecka.

Marzenia spełniają się w rodzinie Tomasz Wenda Rodzina Wiśniewskich przy pawilonie polskim, który stworzyli dzięki wsparciu Konferencji Episkopatu Polski, w ramach działalności Fundacji „Tak dla Rodziny”.

Jak mówią, w Dublinie na Światowym Kongresie Rodzin spędzili osiem cudownych, ale wyczerpujących dni. Codziennie pobudka o 5.30, dojazd 60 km z Navan, gdzie gościł ich pochodzący z naszej diecezji ks. Janusz Ługowski i wspierały mieszkające tam polskie rodziny, potem długie godziny w centrum kongresowym, koncerty i oprawa Mszy św. w kościele stacyjnym. Rodzina Artura i Aldony Wiśniewskich – w tym dorosłe już dzieci: Antonina z mężem Tomaszem oraz Szymon z narzeczoną Patrycją, Mikołaj i Jeremiasz (syn Gabriel z żoną Kasią nie mogli przybyć) – była trzy lata temu na kongresie w Filadelfii. Tym razem pojechali i jako rodzina, i jako zespół muzyczny, który tworzą od lat, ale też jako Fundacja „Tak dla Rodziny”. Pod jej szyldem zorganizowali na spotkaniu w Dublinie polski pawilon; pierwsze „biało-czerwone” stoisko w historii tego światowego kongresu organizowanego z inicjatywy Jana Pawła II.

Święci jak magnes

Spełniło się ich marzenie, z którym wyjeżdżali. Niewielkie stoisko nr 176 Fundacji „Tak dla Rodziny” w centrum kongresowym w Royal Dublin Society budziło zainteresowanie i było często odwiedzane przez uczestników i prelegentów World Meeting of Families 2018. Polskie rodziny miały tu swoje miejsce spotkań, tu nagrano wiele wywiadów i świadectw. Wielokrotnie gośćmi byli tam m.in. bp Wiesław Śmigiel z Torunia, przewodniczący Rady ds. Rodziny KEP, i ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin. – Czasem nie mogliśmy się pomieścić, wchodziliśmy na teren sąsiedniego pawilonu. Na szczęście nasi sąsiedzi mówili nam: „No problem” – mówią ze śmiechem Aldona i Artur.

Do Dublina zawieźli dodatkowe bagaże, wypełnione materiałami w kilku językach promującymi polskie ruchy, stowarzyszenia i organizacje prorodzinne. Bo taki mieli cel: pokazać, jak dużo dobrego dla rodziny dzieje się w naszym kraju i w Kościele w Polsce, a także w diecezji płockiej. Wszystkie rozdawali za darmo. Okazało się jednak, że najlepszą reklamą polskości są nasi rodzimi święci. – Pojawiali się ludzie z całego świata. Mieliśmy gości ze Stanów Zjednoczonych, z Argentyny, Kenii, wielu Irlandczyków. Ciekawe, że to, co ich przyciągało, to były wizerunki polskich świętych, których natychmiast rozpoznawali: o. Maksymiliana Kolbego, św. Faustyny, św. Stanisława Kostki, ks. Popiełuszki, nie mówiąc o Janie Pawle II – mówi Aldona.

Od postaci polskiego świętego rozpoczęła się rozmowa jednego z uczestników kongresu, Josepha, z Mikołajem Wiśniewskim. – Był to człowiek urodzony w Stanach Zjednoczonych, ale na stałe mieszkający we Francji. Postać niezwykła. Zaczęliśmy rozmawiać o ojcu Kolbem, a doszliśmy do historii Polski, przy czym on znał ciekawostki, o których ja nie miałem pojęcia. Przyjechał na kongres z całym bagażem trudnych doświadczeń i myślę, że jego obecność nie była przypadkowa. W pewnym momencie bardzo się wzruszył. Takich spotkań było więcej. Widzieliśmy, że ludzie nie przyjechali tam tylko po to, by zobaczyć papieża i kawałek Irlandii, ale by coś z siebie dać. My też po to tam byliśmy – opowiada syn Artura i Aldony.

– Na kongresie spotkaliśmy nie tylko małżeństwa i rodziny wielodzietne, ale i wielopokoleniowe. Była na przykład rodzina polska mieszkająca w Austrii: dziadkowie, rodzicie i wnuki. Wszyscy aktywnie uczestniczyli w kongresie, w panelach dostosowanych do swojego wieku, zainteresowań i do obszaru swoich poszukiwań – wyjaśnia Aldona Wiśniewska.

Zainteresowanie budził także ich film o rodzinach zaangażowanych w różne wspólnoty, jak chociażby Domowy Kościół, Ruch Rodzin Nazaretańskich czy Droga Neokatechumenalna. Pierwotnie miała to być to kilkuminutowa zajawka do internetu przed WMOF, ale już w trakcie realizacji zaczęła rozrastać się do rozmiarów ponadczterdziestominutowego dokumentu z angielskim tłumaczeniem. – Nie chcieliśmy ciąć wypowiedzi, bo ludzie, do których pojechaliśmy, mówili naprawdę wspaniałe rzeczy. Chcieliśmy też wykorzystać to, że mamy pawilon, w którym mogliśmy film pokazywać, tak jak ten, który widzieliśmy na kongresie w Filadelfii – mówi Szymon Wiśniewski, który pracował nad montażem praktycznie do ostatnich godzin przed rozpoczęciem kongresu. – Ten film okazał się bardzo potrzebny i był pewnym dopełnieniem naszej obecności – dodaje jego mama.

Irlandzka pustynia i małe cuda

– W tej chwil w Polsce wciąż mamy możliwości i alternatywy, jakie daje rodzinom Kościół, mamy formację duchową. Jesteśmy więc w dobrej sytuacji. My poznaliśmy rodziny w Irlandii, które bardzo żałują, że nie mają takiej szansy. Na szczęście pracują tam księża z Polski, którzy stwarzają pewne możliwości, szczególnie dorosłym osobom, formowania się choćby we wspólnocie Domowego Kościoła – zwraca uwagę Aldona, która wraz z rodziną miała okazję bliżej poznać wspólnotę w Navan, gdzie pracuje ks. Janusz Ługowski. To właśnie na jego plebanii znaleźli przystań w te kongresowe dni. Bezcenna była pomoc polskich małżeństw, które tam mieszkają. To one dowoziły gości z Polski do centrum kongresowego, pomagały przy porządkowaniu pawilonu i załatwiały sprzęt nagłaśniający na koncert w polskim kościele stacyjnym św. Audoena w Dublinie.

– Zbudowaliśmy się ich wrażliwością duchową, bo oni pragną czegoś więcej. Opowiadali nam, że kiedyś nie byli tak blisko Boga i dopiero od paru lat zaczęli na serio traktować wiarę. Jeden z mieszkańców, Jacek, opowiadał nam, że latem z przyjaciółmi wynajął samochód i objechał wszystkie ważne sanktuaria – opowiada Aldona. Z drugiej strony słychać głosy obawy o przyszłość dzieci, o ich duchową kondycję w kraju, w którym coraz mniej ludzi wyznaje wiarę.

Wiele dobrego – jak przekonuje małżeństwo z Glinojecka – w Irlandii dzieje się dzięki polskim księżom. – W Navan ks. Janusz zbiera nie tylko Polaków, którzy tam mieszkają, ale też takich, którzy żyją w okolicznych miejscowościach. Zwykle są w Irlandii od kilkunastu lat. Zaczęli się spotykać, bo nie wystarczyło im tylko życie praca–dom. Najpierw były to stowarzyszenie, klub, jakiś rodzinny piknik, festiwal, spotkania z ciekawymi ludźmi. Jednak parę lat temu zwrócili się w stronę Boga. Ważne okazało się nie tylko pielęgnowanie polskiej kultury, ale i spotkanie z żywym Chrystusem – opowiadają Wiśniewscy. Teraz działają tam Stowarzyszenie Credo, Rada Polaków Diecezji Meath i Polski Klub Myśli Patriotycznej. W Dublinie poznali także duszpasterzy związanych z Domowym Kościołem i ks. Andrzeja Srokę, który od 6 lat pracuje w jednej z parafii w Limerick, gdzie udało mu się odnowić podupadającą zabytkową świątynię.

– Wokół odbudowy zrujnowanego kościoła materialnego zaczęła powstawać wspólnota ludzi – Kościół duchowy – mówi Artur. Więcej – do tego miejsca udało się polskiemu księdzu sprowadzić kopię ikony Matki Bożej Częstochowskiej, do której modlił się Jan Paweł II, a która później wisiała w jadalni o. Hejmy. Pewien rzeźbiarz z kolei zrobił duży krzyż z jednego kawałka drewna. Powoli dzieją się tam „małe cuda”. – Ta parafia jest w „trójkącie bermudzkim”, m.in. między gejowskim pubem a nocnym klubem. Niedawno jeden pub już padł – opowiadają Wiśniewscy.

Mocne akcenty

Każdy uczestnik IX Światowego Kongresu Rodzin miał szansę wziąć udział w spotkaniach panelowych i wykładach o bardzo zróżnicowanej tematyce. – Oczywiście nie wszędzie mogliśmy być. Ale był na przykład ciekawy panel o roli sportu jako pasji spajającej życie rodzinne. Bardzo interesujący i ważny wykład dotyczył cyberprzemocy i tzw. podziemia internetowego, w którym wszystko właściwie jest dozwolone, od sprzedaży narkotyków po przestępstwa seksualne – wspominają Wiśniewscy. W bogatej tematyce kongresu, skupiającego rodziny chrześcijańskie, dominowały jednak kwestie psychologiczne i socjologiczne związane z rodziną. – To nie tylko nasze odczucia, ale i głosy niektórych innych uczestników, że zbyt mało poruszało się takich tematów, jak zbawienie, małżeństwo sakramentalne czy wspólna droga małżonków do Boga – ocenia para z Glinojecka. A skądinąd wspaniały, sobotni festiwal z udziałem gwiazd scen irlandzkiej i nie tylko, ich zdaniem, był bardzo ciekawym show, który mógł jednak równie dobrze odbyć się przy innej okazji i pod innym szyldem.

– Uważamy też, że zabrakło zdecydowanego głosu papieża Franciszka w kwestiach takich jak małżeństwo sakramentalne, a przede wszystkim świętość i ochrona życia, szczególnie w kontekście majowego referendum w Irlandii – twierdzi Aldona Wiśniewska. Dawało się mocno odczuć, że na kongresie położyły się cieniem ujawnione przestępstwa seksualne w Kościele w Irlandii. – Widzieliśmy, że papież jest wstrząśnięty spotkaniem z ofiarami molestowania przez irlandzkich duchownych – mówią Wiśniewscy.