Sieroty VIP?

Agata Puścikowska

GN 39/2018 |

Nie na kasie opiera się miłość do dziecka.

Sieroty VIP?

Przeczytałam tekst o „VIP sierotach”. Podobno to zjawisko nowe i wyjątkowo przykre. Małe dzieci z bogatych domów, opuszczone emocjonalnie przez rodziców, którzy poza pracą świata nie widzą. Ponoć wygląda to tak: rodzi się dziecko, następnie zostaje oddane niani, potem idzie do przedszkola z pięcioma językami, gra na skrzypcach i w tenisa. A rodzice widzą swoją idealną pociechę w weekendy, bo wieczorem już nie mają czasu. Dziecko jest kładzione spać przez nianię, a oni przecież „muszą odpocząć po pracy” i nabrać sił do „robienia kariery”, wobec czego kontakt ogranicza się do poczytania bajki, względnie przykrycia kołderką.

Można się zastanawiać, jaka jest skala tego zjawiska. Wtedy też można zadać pytanie o skutki dla społeczeństwa... I czy można w ogóle mówić o zjawisku. Czy jest to jakiś temat skrajny, bardzo rzadki, czy jednak coraz częstszy? Jeśli problem istnieje, to trudno go zbadać, zdiagnozować, a przede wszystkim przeciwdziałać. Bo jak zarzucić rodzicom wyrządzenie dziecku autentycznej krzywdy, gdy na pozór wszystko jest cudnie: prywatne drogie przedszkole i szkoła, zajęcia dodatkowe, drogie ciuchy i wychowanie „ą”, „ę”? No jak? Ostatecznie wielu rodziców marzy, by dać swoim dzieciom „taką szansę” jak nauczanie języków od wczesnego dzieciństwa, kucyk pony w ogródku oraz ciuchy najlepszych marek. Co więcej, wielu rodziców ma ogromny kompleks zaniedbania wychowania, czyli braku tychże „szans”. Ot, zwykłe przedszkole, zwykła podstawówka, ciuchy z lumpeksu lub taniego dyskontu i wakacje na taniej kwaterze. I myślą sobie skromniej sytuowani rodzice, że „tamci Iksińscy”, co to zarabiają krocie, to lepszą przyszłość zapewniają swojemu Jasiowi. A my? Niewiele możemy dziecku dać. Kompletna, piramidalna bzdura! Nie na kasie opiera się miłość do dziecka.

Jednocześnie przecież nie można uznać, że bogatsi, dużo pracujący rodzice nie zajmują się dziećmi, bo byłoby to grube nadużycie i niesprawiedliwość. Jednym słowem, kwestia „zajmowania się” czy też emocjonalnego porzucenia i de facto sieroctwa nie przebiega na linii „bogactwo–bieda”, tylko dużo głębiej. Warto więc obserwować samych siebie. Jako rodziców. Bo być może po prostu zbyt łatwo usprawiedliwiamy brak czasu dla dzieci koniecznością zarobkowania, robienia kariery – oczywiście wszystko po to, by dzieciom było lepiej. Termin „VIP sieroty” można przecież rozszerzyć na „sieroty dorabiających się rodziców”, „sieroty skłóconych rodziców”. Takich „sierot” jest więcej, niż się może wydawać. Niestety...•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.