Murowany cud

Agata Puścikowska

publikacja 15.10.2018 06:00

Czasem mury powstają nie z cegieł, lecz z marzeń. Bo gdy jest wiara, pasja i miłość, to i marzenia zamieniają się w cegły.

Dom Chłopaków w Broniszewicach   został oddany do użytku przed czasem. ROMAN KOSZOWSKI /foto gość Dom Chłopaków w Broniszewicach został oddany do użytku przed czasem.

Po trzech latach wracamy do Broniszewic, by pokazać, jak z miłości, siły, walki, samozaparcia i przy pomocy tysięcy dobrych ludzi siostry dominikanki zbudowały swoim synkom dom. I to jaki dom!

Mikołajek

Mikołajek ma 3 latka. Biologiczna matka rodziła go w upojeniu alkoholowym. Mały przyszedł na świat pijany. W Broniszewicach mieszka od ponad roku. I nadrabia czas, który powinien spędzać wtulony w ramiona rodziców. Już chodzi, biega właściwie. Kocha minionka, bo może tak jak on ma problem ze wzrokiem. Minionek ma wielki okular, a Mikołaj, mimo dramatycznego startu, wychodzi na prostą.

W starym domu, w pałacu, s. Gracjana przynosi tort. Mikołajek obchodził właśnie urodziny. Tortu jeść nie chce, ale chętnie pójdzie na spacer. Do nowego domu – Domu Chłopaków. Kilkadziesiąt metrów od starego. Doskonale wie, gdzie będzie mieszkał. Nowy pokój w nowym domu jest ciepły i przestronny. W kolorach kojących i takich… domowych. Mikołajek pokój „maluchów” będzie dzielił z nowymi chłopakami, bliźniętami, które lada moment zawitają do Broniszewic. Łóżeczka już czekają. I mata kolorowa. I zabawki. A w pokoju obok, tam gdzie grupa Mikołajka będzie spędzać wspólnie czas, stoją wygodne fotele.

Chłopcy, podopieczni, a bardziej synowie sióstr dominikanek z Broniszewic, już w swoich pokojach mają ubrania. Już część rzeczy została przeniesiona. Teraz jest czas na adaptację, na poznanie nowych kątów. Lada dzień przeprowadzą się całkowicie. I będą się uczyć na nowo żyć. – Nasi chłopcy to osoby z różnymi obciążeniami, schorzeniami. Jedni szybko zaakceptują nowe miejsce, innym trzeba pomóc. Autystykom potrzeba więcej czasu na oswojenie nowego miejsca – mówi s. Paula. – Dlatego nasi synowie już od miesięcy zaznajamiają się z budynkiem. Przychodzą do swoich pokoi, w miarę możliwości dbają o swoje szafy i rzeczy osobiste. A przede wszystkim po prostu nowym domem się cieszą.

Otwarcie domu nastąpiło na początku września. Po kilkuletniej zbiórce i budowie. Budowie, która chyba zaskoczyła wszystkich: oto zakonnice, specjalistki od wychowania i teologii, zbudowały nowoczesny budynek, w którym prócz pokoi, kuchni, znajdują się sale rehabilitacyjne ze sprzętem najwyższej klasy i na najwyższym poziomie. Dom Pomocy Społecznej, w którym każdy czuje się jak w zwyczajnym… domu. Nie ośrodku. I nie „placówce”. Bo dom to dom. – Chłopcy są już bezpieczni, wyrobiłyśmy się przed czasem, więc odetchnęłyśmy [siostry z powodu przepisów dotyczących bezpieczeństwa musiały wraz z chłopcami opuścić stary dom do końca 2018 roku – przyp. red.] – mówi s. Paula, oprowadzając po nowym domu. – Bałyśmy się, że wykonawcy nie zdążą, a zimą przeprowadzać się z dziećmi trudno.

W głównym hallu w wielkim akwarium pływają rybki. Przybyszów wita św. Józef, na ścianach wiszą kolorowe zdjęcia. Mamy w biało-czarnych habitach i ich synkowie. Jedni mają kilka lat, inni kilkanaście, najstarsi ponad 60. Na parterze, w grupie „chłopców leżących”, s. Paula prezentuje pokoje: spersonalizowane, stonowane, ze smakiem wykończone. Sala dzienna z aneksem kuchennym i bezpośrednim wyjazdem na taras. Teraz spacery nawet dla chłopców na wózkach i w łóżkach będą łatwiejsze. Na zewnątrz piękna zieleń. – To pan Przemek, nasz dobrodziej, przyjechał z ekipą, zaprojektował i przygotował wszystko – mówi się s. Paula.

Łazienki też cieszą oko. U chłopców sprawniejszych prysznice. U mniej sprawnych wanny z ułatwiającymi wejście szklanymi drzwiczkami. Dla leżących – wanna z podnośnikiem. – Odpoczną nasze plecy. W starym domu trzeba angażować wiele osób, by chłopca wykąpać – tłumaczy s. Paula i z dumą pokazuje sprzęty.

Kazik

Kaziu z energią idzie na rehabilitację. Jest profesjonalna siłownia, sale do ćwiczeń, sprzęty, które pozwalają na miejscu usprawniać zwiotczałe lub bardzo spięte mięśnie. Kaziu jest jednym z najstarszych podopiecznych. Ma 64 lata. Uśmiechnięty, z łagodnym spojrzeniem, chętnie uczestniczy w rehabilitacji. Ćwiczenia, rowerek i wanna, która świeci, z bąbelkami – to dopiero frajda! Po ćwiczeniach Kaziu prowadzi do swojego pokoju. Dumny jest z łóżka i fototapety, którą siostry wybrały specjalnie dla niego. W nowym domu już się czuje pewnie. Gdy go zapytać, co robił przed Broniszewicami, skąd przyjechał do sióstr, zastanawia się. I chyba nie rozumie. Patrzy zdziwiony, że można tak dziwne pytania zadawać. Przecież on jest stąd. Z Broniszewic. Siostry to jego matki. A on tu ma swój dom. Kropka.

Kaziu i inni chłopcy w swoich pokojach mają też ręcznie uszyte poduszki. To prezent od więźniów z Ostrowa Wielkopolskiego. Bo tak to już jakoś z tymi „Bronkami” jest, że wraz z budową domu otwierały się kolejne serca i budowało dobro. Więc więźniowie te poduszki szyli, ozdabiali sercami, motorami, samochodami. A podczas wakacji przyjeżdżali do Broniszewic budować tzw. farmę. Niedługo zamieszkają tu alpaki i kózki. Farma jest potrzebna, bo chłopcy uwielbiają opiekować się zwierzętami. A praca na farmie to dla nich nie tylko relaks, ale przede wszystkim rehabilitacja.

W mieszkaniu trzecim jest pokój Patryka i Mateusza, a w nim fototapeta z nutami. Jak się kocha muzykę, to i nuty potrzebne. W pokoju Dominika na ścianie szczeniaki berneńskich psów pasterskich, w kolejnych pokojach a to motor, a to rower, a to traktor. Zgodnie z oczekiwaniami mieszkańców.

Jarek i inni

Do domu wpada Jarek, synek s. Tymoteuszy. Energia, którą w sobie ma, jest niespożyta. – Po matce – śmieją się dominikanki. Bo s. Tymoteusza słynie z ogromnej energii i… waleczności, która w dużym stopniu przyczyniła się do powstania domu.

Jaki miał być pokój Jarka? „Zróbcie mi taką tapetę z wielką świnią, ale taką brudną, którą się do skupu wiezie”! – wypalił Jarek. Siostry te jego marzenia nieco urealniły. Na ścianie ma więc Jarek wielką świnię, taką z kreskówki. Ale w wersji nieco bardziej estetycznej. Świnia jest czysta, ale z rozmachem. A Misiu nie ma fototapety w pokoju. To autystyk, który nie toleruje takich bodźców i musi mieć pokój, który go wycisza i uspokaja.

Daniel fascynuje się zespołem Enej i ich muzyką. Sam „gra” na akordeonie, gdy włączy płytę z mistrzem. Nietrudno się domyślić, że na ścianie widnieje jego ulubiony zespół. Chłopaki z fototapety czekają na wspólny koncert.

I pokój Jacka… który nowego domu nie doczekał. Na tapecie wielka lokomotywa – spełnienie Jackowych marzeń... Dwa tygodnie przed śmiercią powiedział jednej z sióstr: „Cieszę się z pokoju siostro. Ale ja tu nie zamieszkam”. – Widocznie czuł. Oni czują i wiedzą więcej. Bliżej Boga są… – mówi s. Paula.

W starym domu, pałacu, Mikołajek przytula się do s. Gracjany i zasypia. Niebawem przedrepcze do nowego domu i świata. Nowy Dom Chłopaków czeka na niego i na kolejnych synków. I matki w biało-czarnych habitach czekają.