Z oddali

Agata Puścikowska

GN 46/2018 |

publikacja 15.11.2018 00:00

Wiara wyznawana w wolności również jest darem. Darem, którym ciągle jeszcze nie każdy został obdarowany.

Z oddali

Czasem z oddali widać więcej. A nawet jeśli nie więcej, to inaczej. Być może... wyraźniej? Sprawy wcześniej zbytnio wyostrzone przestają przesłaniać horyzont, a sprawy zwykle odsuwane na plan dalszy, wyostrzają się, wzmacniają. Tak. Zmiana perspektywy bywa zaskakująco ozdrowieńcza. Chociaż czasami trochę boli.

11 Listopada za granicą. Setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości przeżywana tysiące kilometrów od kraju. W ojczyźnie Jezusa. Przypadek? Nie ma przypadków. Godzina dwunasta, południe. Grupki pielgrzymów i tu, i tam. Dziesiątki języków i nacji. Z jednej, drugiej, trzeciej strony słychać jednak słowa Mazurka Dąbrowskiego. Polscy pielgrzymi stają na baczność, z powagą śpiewają hymn. Wzruszenie, duma, radość.

I modlitwa. Modlitwa za tych, którzy ponad sto lat temu ofiarnie walczyli, ginęli, bili się za naszą wolność i niepodległość. I tu, w tym miejscu, są ich ślady – pamiątki po żołnierzach Andersa wywołują wielkie wzruszenie. I tutaj jakoś wyraźniej odczuwa się, że niepodległość to dar, który nie jest dany raz na zawsze. Podobnie wiara wyznawana w wolności. Ona również jest darem. Darem, którym ciągle jeszcze nie każdy został obdarowany. Tu widać to nad wyraz wyraźnie. Wyraźne jest też poczucie, że trzeba trwać w modlitwie za Kościół prześladowany. To poczucie jest mocne szczególnie wtedy, gdy maleńkie ciemnowłose dzieci, z krzyżykami na szyi, na rękach swoich rodziców są niesione w niedzielę na Mszę Świętą. A wcześniej, po arabsku, modlą się na różańcu. Jaka będzie ich przyszłość? To zależy również od naszego modlitewnego wsparcia...

I mur. Mur boli. Jest szary, złowieszczy. Ilustruje to, co w człowieku najbardziej ciemne i złowrogie. Brak porozumienia, nienawiść, niechęć. Taki symbol naszych ludzkich słabości, rozdarcia, wzajemnych oskarżeń i złowrogich uczuć, za którymi już tylko zło i przepaść. Brak wzajemnego szacunku prowadzi do murów, zasieków, walki. Nie każdej waśni da się uniknąć. Zresztą uciekanie od sporu zawsze i za wszelką cenę byłoby nienaturalne i niebezpieczne. Ale czy każda wymiana zdań, inny pogląd, sposób bycia, zapatrywania na wiele spraw muszą od razu prowadzić do waśni? I czy spór musi oznaczać opluwanie adwersarza, walkę na ślepo i brak ludzkich zahamowań czy zwykłego szacunku? Zmiana perspektywy bywa zaskakująco ozdrowieńcza. Chociaż nieraz trochę boli. Również 11 listopada. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.