Skrajności domowe

Agata Puścikowska

GN 48/2018 |

Dzieci terroryzowane nadmiarem prac domowych wcale nie uczą się lepiej i nie mają wybitnych naukowych osiągnięć.

Skrajności  domowe

Jak to jest, szanowni państwo, że od czasu do czasu musi przejść przez społeczeństwo, media, polityczne głowy i usta burza na temat prac domowych? Jak to jest, że mamy całkiem sporą historię nauczania za sobą, doświadczenia własne i cudze do wykorzystania, a cały czas odgrzewana jest, jak nieco nieświeży kotlet, sprawa zadawania, bądź nie, prac domowych w szkołach. Trochę takie bicie piany, piany pełnej dobrych chęci i poważnych teorii, z których jednak niewiele wynika. Bo ileż można przypominać, że przesada jest zgubą nas wszystkich, i to w wielu kwestiach, a przesada w zadawaniu prac domowych to zamach na zdrowy rozsądek, zdrowie psychiczne i fizyczne dzieci, który przede wszystkim ma skutek odwrotny do zamierzonego. Dzieci terroryzowane nadmiarem prac domowych wcale nie uczą się przez to lepiej i wcale nie mają wybitnych naukowych osiągnięć. Co najwyżej hodują w sobie niechęć do szkoły oraz grona pedagogicznego. Ale tu mówimy o przesadzie.

Tymczasem obecnie istnieje tendencja, by prace domowe potępić z definicji. Każdą pracę domową. Że każda praca domowa uderza w wolność dziecka, jego spokój, zdrowie i jest podła z definicji. Dziecko, według niektórych pedagogów i rodziców, po powrocie ze szkoły wręcz nie może robić nic, co związane jest ze szkołą. A to druga skrajność, przesada i kolejny spory odlot. Aż tak trudno wypracować złoty środek? Praca domowa mądrze zadana powinna ugruntować wiedzę zdobytą na lekcji oraz, co chyba ważniejsze, uczyć systematyczności i... konsekwencji jej braku. Oraz – uwaga, uwaga! – samodzielności. Jednym słowem, praca domowa jest pracą ucznia, nie rodzica. Naprawdę trudno wcielić w życie tych kilka prostych zasad? Zasad, które, jak się wydaje, sprawdzają się najsensowniej, bo są po prostu podyktowane zdrowym rozsądkiem i równoważą dziwne, skrajne zachowania i pomysły. Praca domowa to nie orka kilka godzin dziennie (i nocą), koniecznie pod nadzorem rodziców. Bo to byłby pseudoedukacyjny terror. Jednak całkowity brak pracy domowej, jako złej z definicji, to również pseudoedukacyjny terror, choć na przeciwległym biegunie edukacyjnego odlotu. W edukacji odlotów nie trzeba, powinny być wręcz zakazane. Wystarczy odrobina spokoju, okraszona zdrowym rozsądkiem i rezygnacją ze skrajności. Zadanie domowe na dziś: przemyśleć sprawę.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.