Chłopaki na medal

Maciej Rajfur; Gość wrocławski 50/2018

publikacja 04.01.2019 06:00

Tego nikt się po nich nie spodziewał. Piszą historię o tym, jak patriotyzm może wyciągać z dołka.

1,5 kilometra biało-czerwonej wstążki, 20 par rąk i ponad 100 godzin ciężkiej pracy. Efekt jest imponujący. zdjęcia Maciej Rajfur /Foto Gość 1,5 kilometra biało-czerwonej wstążki, 20 par rąk i ponad 100 godzin ciężkiej pracy. Efekt jest imponujący.

Powszechnie określa się ich mianem „trudna młodzież”. Byli o krok od zakładu poprawczego. Kradzież, pobicia, papierosy, alkohol i wieczne wagary stały się dla nich chlebem powszednim. Jednak chłopcy z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Brzegu Dolnym wraz z opiekunami postanowili udowodnić coś innym, ale przede wszystkim sobie. Oddali nietypowy, wielki hołd bohaterom powstania warszawskiego.

Dla każdego bez wyjątku

Podopieczni Zespołu Placówek Resocjalizacyjnych w Brzegu Dolnym w jubileuszowym roku 100-lecia niepodległości chcieli wyjątkowo uhonorować kombatantów. Od początku biorą udział w projekcie „BohaterON”, który polega na wysyłaniu kartek do powstańców warszawskich z podziękowaniem za walkę o wolną Polskę. Tym razem uznali, że pocztówki to za mało. Wymyślili, że wykonają dla każdego żyjącego na świecie powstańca… medale. Wyprodukowali ich 1500. Niezwykły prezent trafi do bohaterów za sprawą fundacji Sensoria. – Chłopców nie trzeba namawiać. Kilkunastu od razu podjęło wyzwanie. Do ośrodka trafili po wyroku sądu. Teraz próbują wyjść na prostą, a patriotyczne podejście bardzo im w tym pomaga – opowiada Przemysław Szot, wychowawca i terapeuta w brzeskim MOW-ie. To on zmobilizował chłopaków do tego trudnego, ale i pięknego zadania. – Skupiam się na umacnianiu postaw patriotycznych, bo wiem z doświadczenia, że są bardzo pedagogiczne. Mogą wyciągnąć człowieka z dołka – tłumaczy P. Szot.

Dobro rodzi dobro

Akcja z medalami to przykład tzw. edukacji nieformalnej, która trafia do młodzieży. W nietypowy sposób poznają oni ważną dla Polski historię, zaczynają rozumieć, dlaczego Warszawa stanęła do walki. – Nie zapamiętają tego na lekcji. Do nich trafiło to, że skoro zrobili 1500 medali, to znaczy, że to było ważne i potrzebne, by uhonorować prawdziwych bohaterów – tłumaczy wychowawca. W trakcie pracy zdarzyła się niesamowita historia. Czas uciekał, a brzeska ekipa potrzebowała wsparcia w produkcji. Nagle przez znajomą opiekuna zgłosił się człowiek, który pozostał do dziś dla wszystkich anonimowy, a który sfinansował i wyprodukował wszystkie medale zgodnie z projektem ośrodka. Zrobił to z 80 kilogramów stali. Dobro zrodziło dobro. Ostatecznie chłopaki z Brzeskiego MOW-u spędzili ponad 100 godzin na ciężkiej pracy. – Zrobiłem to dla ludzi, którzy walczyli na wojnie za nasz kraj – mówi 10-letni Oskar. – Czyściłem i wycierałem benzyną medale, zawiązywałem wstążki, segregowałem, robiłem napis pieczątką, wkładałem do kopert razem z życzeniami.

Zawsze gotowi

Mimo fizycznego wyczerpania żaden z chłopaków nie zrezygnował. Wszyscy robili to dobrowolnie i z chęcią. Mogli oddać się rozrywce, ale w swoim czasie wolnym przygotowywali osobisty prezent dla polskich kombatantów. – Były momenty, że czułem duże zmęczenie, ale nie chciałem się poddawać. To była moja walka ze sobą. Sam pracowałem przy 500 sztukach. Zaangażowałem się, żeby oddać honor powstańcom. Nie trzeba było mnie długo namawiać, bo wiedziałem, że warto – stwierdza Kacper. 13-latek dodaje, że chciał, aby bohaterom zrobiło się po prostu miło, aby odczuli, że zasłużyli się dla Polski. – Jestem dumny, że mogłem coś im podarować. Gdyby w przyszłości nadarzyła się inna okazja, by oddać im w jakikolwiek sposób hołd, jestem gotowy.