Tam ich nigdy nie skreślą

Maciej Rajfur; Gość wrocławski 51-52/2018

publikacja 05.01.2019 06:00

Na pierwsze spotkanie, w Adwencie w 2003 roku, przyszło dwoje dzieci. Dzisiaj zapisanych jest ponad 90. Liczby jednak nie oddają spuścizny 15 lat świetlicy środowiskowej.

Każde dziecko ma prawo przyjść i zostanie ciepło przyjęte. Archiwum prywatne Każde dziecko ma prawo przyjść i zostanie ciepło przyjęte.

Dorośli już dzisiaj podopieczni mówią w kontekście Bożego Narodzenia, że to najlepszy prezent, jaki dotychczas otrzymali. A zaczęło się spontanicznie. W czasach gdy klasztor sióstr de Notre Dame na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu wydawał ubogim i potrzebującym jedzenie, ustawiały się przed nim długie kolejki. Wśród oczekujących były także dzieci. Zakonnice wpadły więc na pomysł, by im regularnie pomagać przez spotkania, wspólną pracę, naukę i zabawę.

Tak powstała świetlica środowiskowa, która dzisiaj funkcjonuje pod nazwą Centrum Rozwoju i Aktywności Dzieci i Młodzieży im. bł. Matki Teresy. Nic nie zapowiadało frekwencyjnego sukcesu. Na pierwszym spotkaniu zjawiło się dwoje dzieci – brat i siostra.

Efekt? Ich życie

To coś więcej niż darmowe korepetycje czy miejsce wspólnego odrabiania lekcji. Wśród świetlicowych dzieci i młodzieży szybko zaczęły tworzyć się przyjacielskie, a nawet rodzinne relacje. Jest co wspominać, bo kadrze wychowawczej pomysłów na wypełnienie wspólnego czasu nie brakowało. Była zarówno edukacja, jak i wspaniała przygoda. – Świetlica od początku jest miejscem, w którym walczy się o te dzieci. Mieliśmy już sytuacje, gdy chodziliśmy do sądów jako świadkowie, żeby ich bronić. Nieraz interweniowaliśmy u nauczycieli, wstawialiśmy się za tymi uczniami, żeby nie zostali od razu skreśleni w oczach pedagoga – opowiada ks. Rafał Cyfka, kapłan, który obecnie pracuje w Krakowie, a przez lata, gdy posługiwał jako wikariusz w archikatedrze wrocławskiej, angażował się w działania świetlicy. Ks. Cyfka podkreśla, że nie chodzi tylko o wspólną zabawę i wyjazdy, ale o istotną opiekę nad dzieciakami. Ta przestrzeń, tworzona przez Bożych ludzi, pomaga im odnaleźć się w brutalnym świecie, który nieraz postawił już na nich kreskę. – Efekty tego działania widzimy z perspektywy 15 lat. Wychowankowie pozakładali rodziny, studiują, często nawet dwa kierunki, co kiedyś wydawałoby się ich otoczeniu niemożliwe. Bycie w świetlicy zaowocowało dzisiaj normalnym funkcjonowaniem. To w dużej mierze zasługa siostry Rafały – zaznacza ks. Cyfka.

Dwójka na dobry początek

Centrum Rozwoju i Aktywności już w samej nazwie wskazuje na swoje działania, ale to nie wyczerpuje tematu. Ono zapewnia dzieciom coś więcej niż pomoc naukową czy pedagogiczną. Wysłuchiwane są w sytuacjach, w których nikt ich nie chce słuchać. Otrzymują pomoc w okolicznościach, w których wszyscy odwracają się plecami. Podejmowana jest o nie walka, gdy innym sprawa wydaje się stracona. – Pamiętam pierwszy dzień. Przyszedł chłopiec z 5 klasy podstawówki wraz z młodszą o 3 lata siostrą. Następnego dnia było ich już pięcioro, a po tygodniu piętnaścioro. W ciągu roku mieliśmy już 50 dzieci. Jedne przychodziły codziennie, inne raz na jakiś czas – wspomina siostra Rafała. Na chwilę obecną świetlica funkcjonuje od godz. 14 do 18 w dni powszednie w Szkole Podstawowej nr 84 przy ul. Górnickiego. Pojawiają się dzieci z różnych rodzin i środowisk. Trudnych, poranionych, może w różny sposób pogubionych, ubogich, ale i zamożnych. Nie ma reguły. – Staramy się ochronić dzieci przed wykluczeniem społecznym, chcemy, by uwierzyły w swoją wartość – wyjaśnia siostra Rafała.

Średniowiecze i PlayStation

15 lat historii świetlicy tworzy mozaikę pięknych wspomnień. Wychowawcy w procesie wybudzania talentów i zdolności wpadają na genialne pomysły, jak edukować, a zarazem zafascynować i bawić. Organizują warsztaty, zajęcia, konkursy, które motywują do rozwoju i kreatywności. – Organizowaliśmy kolonie z tańcem średniowiecznym. Wtedy dziewczyny i chłopcy odkryli radość z tańca. Pokazujemy, że życie pasją nie musi być szare – opowiada ks. Rafał Cyfka. Wspomina m.in. bardzo owocne warsztaty z savoir-vivre’u. Kapłan do dzisiaj utrzymuje stały kontakt z dziećmi ze świetlicy i gdy obowiązki mu pozwalają, spędza z nimi czas mimo sporej odległości dzielącej Kraków i Wrocław. – Pamiętam, jak uczyliśmy ich historii średniowiecza. Wtedy w dwa tygodnie w ramach kolonii zrobiliśmy prawie 3 tysiące kilometrów autobusem, zwiedzając różne zamki i zabytki. Przeżyliśmy swoją bitwę pod Grunwaldem oraz ucztę dworską – mówi s. Rafała. Pomysłowo podeszła m.in. do turnieju piłkarskiego Euro 2012, rozgrywanego w Polsce i na Ukrainie. – Zorganizowaliśmy turniej na PlayStation. Każdy grał konkretną drużyną, ale musiał przygotować o niej informacje, także o kraju, który reprezentowała. Kiedyś jeszcze zdobywaliśmy ekologicznego Oscara. Trochę tego było… – uśmiecha się zakonnica.