Pępowinowa równowaga

Agata Puścikowska

GN 2/2019 |

publikacja 10.01.2019 00:00

Z emocjonalną pępowiną, więzią rodziców z dziećmi, powinno być tak, jak jest w naturze.

Pępowinowa  równowaga

Skrajności są dwie. Albo przecina się pępowinę najszybciej, na odwal i bez odrobiny higieny, albo też czeka się z jej przecięciem za długo. Jedno i drugie nie jest bezpieczne i dla dziecka, i dla matki. Oczywiście wcale nie chodzi o pępowinę biologiczną. Pierwsza skrajność. Niebezpieczna, bo gdy pisklę wyrzuci się z gniazda za szybko, rzadko kiedy sobie radzi. A nawet jeśli daje radę w tym sensie, że żyje, to trudności i problemy ma ogromne. I tu nie chodzi nawet o fizyczne opuszczenie domu rodzinnego. Raczej o opuszczenie psychiczne przez rodziców, zajęcie się swoimi sprawami, odpuszczenie spraw dorastającego dziecka albo w myśl świadomej zasady, że musi dorosnąć, albo też po prostu z lenistwa, niechlujstwa, braku czasu, itd. W efekcie dziecko, nawet i 18-letnie, wchodzi w dorosły świat bez wsparcia, bez świadomości, że ktoś – cicho i z dystansu – ale czuwa. Z takiego dorastania bez podpórki różne złe rzeczy się biorą. Od trudności emocjonalnych, przez naukę zbytniej twardości, na problemach z moralnością i prawem skończywszy. Nie, twardy i zimny wychów rzadko kiedy się sprawdza. Raczej kończy się poranieniem niż dobrą dorosłością.

I druga skrajność. Trzymanie dzieciaczka w gnieździe, pod kloszem, ile się da. I ile się nie da. Dzieciaczka nastoletniego, a potem dwudziestoletniego, trzydziestoletniego, bywa i starszego. Trzymanie fizyczne pod jednym dachem. Bo tak wygodniej i bezpieczniej (dla kogo?). Ale też trzymanie psychiczne i emocjonalne. Chyba trudniejsze w diagnozie i słabsze w rokowaniu na przyszłość. Pępowina zaciska się na szyi. Blokuje prawidłowy rozwój i de facto tworzy nienaturalną, toksyczną więź, która raczej nie buduje, a niszczy. Jeśli 35-letni synek patrzy w mamusię jak w obraz i bez jej zgody nie wyjdzie na rower, nie mówiąc o innych aktywnościach, to ani z mamusią, ani z synkiem dobrze się nie dzieje. Z rowerem pewnie też nie.

Z emocjonalną pępowiną, więzią rodziców z dziećmi, powinno być tak, jak jest w naturze. Jest czas na silne związanie. Jest czas na przecięcie. Zawsze higienicznie, we właściwym momencie, z możliwą konieczną ochroną, być może już w lekkim oddaleniu i z zachowaniem spokoju. Pępowinowa równowaga zakłada zachowania świadome, rzeczowe i dostosowane do życiowych sytuacji. Żadnych nerwowych cięć, ale i bez nienaturalnego przedłużania wspólnego czasu. Zarówno na porodówce, jak i wiele lat później, gdy dziecko dorasta... •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.