Tego uczono mnie w domu

Grzegorz Brożek; Gość tarnowski 2/2019

publikacja 30.01.2019 06:00

„Rzadko można natknąć się na takie akty prawdziwego altruizmu, człowieczeństwa i odwagi – odwagi takiego kalibru” – pisała córka ocalonych Żydów.

Od 21 lat w Kościele katolickim w Polsce w dniu 17 stycznia obchodzimy Dzień Judaizmu. Grzegorz Brożek /Foto Gość Od 21 lat w Kościele katolickim w Polsce w dniu 17 stycznia obchodzimy Dzień Judaizmu.

Instytut Yad Vashem 6,5 tys. Polaków nagrodził medalami Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Pośród ogromnej rzeszy pomagających nie brakuje naszych diecezjan. Także księży. Rzecznik Episkopatu, ks. Paweł Rytel-Andrianik, wnuk jednego z więźniów obozu nazistowskiego w Treblince, prowadził badania nt. kapłanów ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Udało się w Polsce potwierdzić przynajmniej tysiąc takich przypadków. 150 takich osób zostało potem zamordowanych; wiele właśnie za pomoc Żydom. Wśród wyróżnionych jest m.in. ks. Aleksander Osiecki, urodzony w Lusławicach tarnowski kapłan, proboszcz w Siedliskach-Bogusz i Brzeźnicy koło Dębicy.

Przyjaciel dentysty

Był kapelanem wojskowym. Po wikariacie w Nowej Jastrząbce w 1923 r. został proboszczem w Siedliskach-Bogusz. Tu nadał wystrój kościołowi parafialnemu, wybudował wikarówkę. Jednak szukał zmiany. „On, szlachcic, nie znajdował zrozumienia u potomków Szeli” – pisze historyk ks. dr Adam Nowak w biogramie ks. Osieckiego. Do parafii w Siedliskach-Bogusz należała także Smarzowa, w której mieszkał niespełna 100 lat wcześniej przywódca rabacji chłopskiej Jakub Szela. Przez zamianę ks. Osiecki przeniósł się do Brzeźnicy koło Dębicy. Był rok 1935.

Cztery lata później do rodzinnej wsi wrócił Oskar Haber, dotąd dentysta w Krakowie, Żyd. Spotkał tam Frydę Himmelbau, z którą ożenił się w 1940 roku. Osiecki poznał Habera i zdawało się, że darzyli się sympatią.

Haberowie szybko trafili do obozu Pustków, ale dentysta mógł czasem przebywać poza nim. Ksiądz Osiecki był jednym z jego pacjentów. Na prośbę Żyda „ksiądz Osiecki niezwłocznie wydał Haberom metryki chrztu i akt zawarcia małżeństwa, które były konieczne do wyrobienia polskich kenkart”, jak czytamy na stronie Muzeum Ulmów. Od tej chwili nazywali się Roman i Anna Pawełkowie. Uciekli z obozu. W sierpniu 1942 r. ks. Osiecki umieścił ich w gospodarstwie swojej rodziny, które mieściło się w Jurkowie koło Czchowa. Żydzi spędzili tam prawie rok, pomagając w pracy. Nawiązali znajomość z innym pracownikiem – Franciszkiem Musiałem. Tymczasem w Jurkowie o Haberów rozpytywali Niemcy. Musiał przeprowadził Żydów do domu swojej siostry i jej męża, Anny i Jana Stalmachów w Tworkowej, mieszkających na uboczu. Nie było to jednak bezpieczne miejsce, bo syn Stalmachów, Adam, który w czasie wojny zdał maturę, należał do Armii Krajowej, a zajmował się m.in. przenoszeniem meldunków. Dom narażony był na obserwację, rewizje. „Pomimo jego działalności w konspiracji i związanego z tym zagrożenia, Stalmachowie nie przerwali akcji udzielania pomocy Żydom” – pisze dr Martyna Grądzka-Rejak w historii ocalonych Haberów.

Co ciekawe, Adam, który też miał udział w akcji ratowania Haberów, po wojnie został księdzem. Proboszczował m.in. w Łękach Górnych, Iwkowej, a pod koniec życia pracował w Austrii. Umarł w 1991 roku. Pochowano go w Tymowej.

Zrobiłbym to samo

Sprawiedliwych jest tłum. Odznaczonych nieznaczna część. Motywy ratowania Żydów są zasadniczo te same. „Gdybym miał ryzykować życie jeszcze raz, zrobiłbym to bez zastanowienia, bo to, czego uczono mnie w domu rodzinnym i co ja sam mogę przekazać swoim trzem córkom, to szacunek dla życia i drugiego człowieka” – mówił Eugeniusz Szyfner z Chorzelowa, odznaczony tytułem Sprawiedliwego. Jego matka Katarzyna (także wyróżniona), żona zarządcy dóbr rodziny Tarnowskich, udzieliła schronienia Maksymilianowi Grossowi, pięcioosobowej rodzinie Hellerów oraz Dawidowi i Matyldzie Zuckerbrodtom. Mąż o wszystkim wiedział, lecz udał, że nic nie widzi. Eugeniusz zaś osobiście przygotowywał kryjówkę w kurniku i na strychu rodzinnego domu. Wspominał potem, że świadomie pomagał Żydom po tym, jak na początku wojny zobaczył spaloną w Mielcu synagogę, w której Niemcy mieli pogrzebać żywcem pod płomieniami grupę Żydów. Miał wówczas 17 lat. Wtedy postanowił, że zrobi wszystko, aby uratować każdego, kto zapuka do jego drzwi.

Ocalony przez Szyfnerów Maksymilian Gross pisał potem, że całą pomoc otrzymał zupełnie bezinteresownie od osób narażających się na karę śmierci. „Zaznaczam, że poprzednio ani Eugeniusza Szyfnera, ani jego rodziny nie znałem, że pomoc tę, której zawdzięczam ocalenie życia, udzielono mi z czysto ludzkich pobudek, chcąc ratować życie prześladowanego, ściganego wówczas przez oprawców niemieckich człowieka” – zaświadczył.

Swoszowa, Szerzyny i inne

Podobnych przykładów, jak ten z Chorzelowa, było dużo. Swoszowa koło Ołpin. Rodzeństwo Kozaków, Władysław i Apolonia, w związku z zażyłością z Fajgenbaumami najpierw pomogli im uciec z getta, a potem udzielili schronienia. Do Fajgenbaumów dołączyło czterech synów, którzy uciekli z obozu pracy. Doszli do tego członkowie rodziny Tratterów z Czermnej i Tulików. W dwóch kryjówkach na terenie Swoszowej ukrywano 18 osób. Inny przykład. W pobliskich Szerzynach do gospodarstwa Augustynów w lipcu 1942 r. pukali Chirszfeld Cheszek i siostra Rajza oraz Lichtman Cheszek i siostra Chinka. „Ojciec i ja zbudowaliśmy w stodole schron dla tych osób. Mama gotowała, a ja donosiłem im żywność” – wspominał po latach Władysław Augustyn. Niestety za pomoc Żydom Niemcy rozstrzelali jego rodziców, Józefę i Józefa.

W Niecieczy, dziś znanej w Polsce z siedziby producenta kostki brukowej i klubu piłkarskiego, ukrywali się u Wiktorii Tomal Rachela i jej syn Eliasz Kohane. Jan, syn Wiktorii, przygotował z desek kryjówkę pokrytą smołą i sianem, w której Żydzi się ukrywali. Tomalowie donosili im jedzenie. Rachela i Eliasz przetrwali wojnę. Chłopak ożenił się potem z Dorą, Żydówką, która ocalała dzięki pomocy ludzi z sąsiedniej wioski. Córka Eliasza i Dory pisała do ocalałych Tomalów, doceniając pomoc: „Rzadko można natknąć się na takie akty prawdziwego altruizmu, człowieczeństwa i odwagi – odwagi takiego kalibru”.

Najwyższa kara

To męstwo i szlachetność wielu Polaków przypłaciło życiem. To tylko niektóre przypadki. Aleksander Grajdura mieszkał w Jadownikach Mokrych. Pomagał Żydom, za co został rozstrzelany przez sławnego Engelberta Guzdka. W 1943 r. z tego samego powodu zginęli Franciszek i Paweł Kosteccy, sąsiedzi Grajdury. Andrzeja Garbulińskiego i Stanisława Owcę z Czermnej rozstrzelano za udzielenie schronienia Sarze Elfenbein i jej dzieciom. W Tarnowie 29 czerwca 1942 r. Niemcy zastrzelili Andrzeja Kapustkę, bo pomagał Żydom przewozić meble.

Ośmioro Żydów ukrywało się w Dąbrowie Tarnowskiej u Anny Gruchały i jej synowej Julii. Niemcy odkryli kryjówkę. Annę rozstrzelano z Żydami. Julii związali ręce drutem kolczastym i wysłali do Bergen-Belesen, gdzie zmarła. Osierociła dwójkę dzieci. Gestapo w 1944 r. rozstrzelało w Dulczy Wielkiej Zofię Gawędę, która ukrywała ośmiu Żydów. W Falkowej w powiecie tarnowskim u Ignacego Fydy schronił się młody Żyd. U jego sąsiada Kurzawy – młoda Żydówka. Niemcy przyszli najpierw do Kurzawy, potem do Fydy. Z rodziny tego drugiego uratował się tylko syn, którego nie było wtedy w domu. 3 grudnia 1943 r. zginęli w Radgoszczy Tomasz i Bronisława Juzbowie, którzy ukrywali dwójkę Żydów. Żona Tomasza była w 8. miesiącu ciąży. Postrzelona w czasie egzekucji, wpadła do dołu. Jeszcze żyła. Żandarmi kazali miejscowym zakopać ją żywcem.

Tym razem przykład z południa diecezji. Po torturach Chaim i Szmula Neigreschlowie z Mystkowa przyznali się Niemcom, że ukrywali się u Ludwika Borka z Mystowa i Jakuba Tokarza z Ptaszkowej. Borka Niemcy rozstrzelali w czasie egzekucji w 1943 r. w Mystkowie. Tokarza posadzili w więzieniu w Nowym Sączu. Torturowali, a potem przenieśli go do Tarnowa. Został rozstrzelany 28 czerwca 1944 r. w Zbylitowskiej Górze.

Kochać każdego

Ratowanie przez Polaków Żydów w czasie II wojny światowej było zjawiskiem bohaterskim, heroicznym, ale i stosunkowo częstym, powszechnym. Kiedy nieżyjący już bp Albin Małysiak z Krakowa odbierał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznany mu przez Yad Vashem, na pytanie, dlaczego to robił, odpowiedział krótko: „Jezus Chrystus nauczył nas, aby kochać każdego”. Udzielanie Żydom pomocy przez Polaków było wprost pójściem za wezwaniem Ewangelii, heroicznym naśladowaniem Jezusa.