Nastolatek gagatek?

Agata Puścikowska; GN 3/2019

publikacja 14.02.2019 06:00

I już wiadomo, o co chodzi: gdy dziecko wkracza w wiek kilkunastu lat, świat staje na głowie. Jak nie zwariować?

Nastolatek gagatek? canstockphoto Bunt nastolatka to naturalny etap w procesie dojrzewania, chociaż niełatwy dla rodziców i trudny dla dziecka. Na szczęście nie trwa wiecznie…

Niby nic w tym nowego: gdy dziecko zaczyna dorastać, z miłego i kochanego dzieciaczka przepoczwarza się w pełną hormonów, zbuntowaną istotę. Poziom tego sprzeciwu bywa różny. Od łagodnego okresu „burzy i naporu”, przez ostrzejsze wyskoki, aż do sytuacji skrajnie trudnych, gdy rodzice załamują ręce i czują się zupełnie bezradni. Jak przetrwać czas trzaskających drzwi z dobrym dla dziecka i rodziców skutkiem? Jakimi zasadami się kierować, by wesprzeć nastolatka w trudnym procesie dojrzewania, a kiedy prosić o pomoc specjalistów? Podpowiadamy.

Początki…

Gdy rodzice maluszków płaczących w nocy, mających kolki albo w okresie buntu dwulatka słyszą: „Małe dzieci – mały kłopot…”, zupełnie w to nie wierzą. Ostatecznie co może być trudniejszego niż nieprzespane noce? Potem, gdy dzieci są kilkuletnie, urocze i kochane, rodzice myślą sobie: „Moje dziecko jako nastolatek będzie równie świetne. Pewnie błędy wychowawcze sprawiły, że syn sąsiadów szaleje”. Czas jednak pędzi. Gdy dziecko wchodzi w nastoletniość, u rodziców pojawia się zaskoczenie i powątpiewanie w kompetencje wychowawcze. Bardzo mocno czas ten uczy pokory. Wielu rodziców dorosłych już nastolatków mówi wprost: czas dojrzewania dziecka był też czasem… dojrzewania rodziców.

„Od 11. urodzin zaczynamy mieć pewne przeczucia, gdy skończy 13 lat, nie mamy już najmniejszych wątpliwości, że nasze dziecko wkroczyło w okres dojrzewania. Obawiamy się trzaskających drzwi, głośnej muzyki, skłonności do brawury. (…) rzeczywistość jednak przerasta nasze najśmielsze oczekiwania – nigdy tak naprawdę nie spodziewamy się tego, co się wydarzy, bo właśnie do tego sprowadza się dorastanie: zaskoczyć rodzica! Tak, dziecko rośnie i szykuje się, aby na dobre nam się wymknąć. (…) Dojrzewanie to okres przejściowy zarówno dla nastolatka, jak i rodzica. Mieliśmy dziecko, później będzie ono dorosłe. A w międzyczasie? To skomplikowane!” – to fragment książki „Już się nie rozumiemy!” Isabelle Filliozat, który dość trafnie definiuje stan, w który wpadają całe rodziny. Bo nastoletni czas córki lub syna dotyka wszystkich: rodzeństwa, rodziców, czasem dalszych krewnych. I mimo że teoretycznie wszyscy wiedzą o buntach, wcale nie jest łatwo podejść do tego czasu w sposób mądry. Przecież wszystko dzieje się pod jednym wspólnym dachem.

– Pamiętam, gdy sama byłam nastolatką, a moi bracia mieli po kilkanaście lat. Trochę wariowali, trochę ja się buntowałam. Jednak czasy były inne – mówi pani Magda, matka 16-letniego Bartka. Chłopak sprawia ostatnio wiele problemów: ma bardzo słabe oceny w szkole, próbuje wagarować. Matka obawia się, że eksperymentuje z alkoholem i trawką. – Nigdy nie sądziłam, że na nas to trafi. Jesteśmy dobrą, kochającą się, pełną rodziną. Jednak mam wrażenie, że współczesne nastolatki żyją w bardzo szybkim świecie, pełnym zasadzek, ryzyka i wielu niebezpieczeństw. Nie przed wszystkimi jesteśmy w stanie cały czas je chronić…

Rodzice mają świadomość, że spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność, by wyprowadzić rozwichrzonego potomka na człowieka. Nastolatek tymczasem robi wszystko, żeby zniechęcić rodzica do działań wychowawczych. – Staramy się z mężem dawać Bartkowi poczucie bezpieczeństwa, pomagać, mówić, że może na nas liczyć, ale też pokazywać granice. I napotykamy agresję, mur. Syn nie życzy sobie żadnej ingerencji w skomplikowany proces dorastania – mówi pani Magda.

To sytuacja niby patowa…

W nowym ciele...

Zmiany hormonalne, w budowie ciała oraz w funkcjonowaniu mózgu – z tego powodu dzieje się w głowie, sercu i ciele 15- czy 16-latka!

Janusz Wardak, moderator Akademii Familijnej, ojciec dziesięciorga dzieci: – Jeśli mówimy o buncie nastolatka, to przede wszystkim trzeba przyjąć do wiadomości, że jest to rzecz naturalna. Niekoniecznie musi mieć formy gwałtowne. Nie dziwmy się więc i nie obwiniajmy, że nasze nastoletnie dziecko się buntuje. Warto wiedzieć, że bunt jest zjawiskiem koniecznym. Młodzi robią to, gdy kształtuje się ich wizja świata. Jeśli braknie buntu, dziecko pozostanie osobą niedojrzałą, kopią rodzica. A przecież jest to odrębna osoba.

– Moja córka dobrze się uczy. Ale kontestuje niemal wszystko, w co wierzymy, i podważa nasze wartości – żali się z kolei pani Dorota, matka 15-letniej Aurelii. Jak się okazuje, taka negacja jest normą. – Wiele nastoletnich dzieci odrzuca wartości, w których zostały wychowane – mówi J. Wardak. – Co nie oznacza, że sytuacja ta jest trwała i docelowa. Bywa, że dzieci odrzucają wiarę, nie łączy się to jednak z definitywnym odtrąceniem. Najczęściej po jakimś czasie wracają, na nowo odkrywają wartości, w których zostały wychowane – dodaje.

Ale ponieważ dojrzewanie jest dla dziecka trudne, trzeba mu pomóc przez ten czas przejść. – Nie krytykować, że się zmienia, pyta, podważa. Raczej towarzyszyć, podsuwać mądre książki, razem oglądać dobre filmy. A przede wszystkim rozmawiać – radzi Małgorzata Ostrowska-Królikowska, mama pięciorga dzieci (w tym trojga dorosłych). – Moje doświadczenie jest takie, że w wychowaniu nastolatka najważniejsza jest obecność, akceptacja dziecka (nie zawsze zachowań!), bliska relacja. Nastolatek, nawet jeśli się buntuje, musi czuć rodzicielskie zainteresowanie i miłość. Wtedy są większe szanse, że dziecko łagodniej przejdzie przez ten okres. Poza tym nawet jeśli narozrabia, powinie mu się noga, będzie wiedziało, że ma do kogo i czego wrócić. I wróci.

Nastoletni pasjonat

Wiek nastoletni to z jednej strony czas radykalizowania poglądów, czasem denerwujących sądów lub kontestowania wszystkiego. Ale z drugiej – jest też chęć realizowania siebie w dobrym. Dlatego tak wiele nastolatków szuka dla siebie miejsca w różnego rodzaju wolontariatach. – Nastolatki chcą pomagać, robić coś dobrego dla innych – twierdzi M. Ostrowska-Królikowska. – Chociażby w harcerstwie albo szkolnym kole wolontariackim. To daje im poczucie, że zmieniają świat. Warto je w tym wspierać – dodaje.

Bywa jednak, że rodzice ośmieszają nastolatka, który „chce zbawić świat”. – Spotykam się czasem z sytuacją, gdy dziecku zabrania się pracy w wolontariacie, bo zabiera mu to czas na naukę – opowiada pedagog z jednego z warszawskich liceów. – Rodzice twierdzą, że wolontariat do niczego się nie przyda. Ja natomiast wiem, że braki w edukacji można zawsze wyrównać, ale empatii, harmonijnego rozwoju, którego się uczymy, obcując z potrzebującymi, i życzliwości wobec innych nie da się w dorosłości nauczyć. To inwestycja w dobre dorosłe życie – mówi dydaktyk.

– Należy umożliwić dziecku realizowanie siebie w pracy dla innych. To kształtuje osobowość, daje poczucie własnej wartości, mądrze formuje – uważa J. Wardak.

Zaufać?

Kilkunastolatek, choć doskonale gra w najbardziej skomplikowane gry, często świetnie zna się na fizyce lub zna dwa języki obce, jest… naiwny – wobec otaczającego świata, łatwowierny wobec obcych ludzi, mediów, wpływów rówieśniczych. W tym cały szkopuł, by nauczyć dorastające dziecko, jak bronić się przed kłamstwem i manipulacjami. – Wydaje się, że nauczenie rozsądnego oceniania komunikatów, zaszczepienie pewnego krytycyzmu i zdrowego rozsądku w ocenie świata jest konieczne – tłumaczy J. Wardak. – Chodzi o to, by nastolatek nie podążał za przeróżnymi modami bezrefleksyjnie – dodaje moderator Akademii Familijnej.

– Jeśli będziemy uczyć dzieci myśleć, ponosić konsekwencje decyzji, zadawać pytania, a nie dawać gotowe odpowiedzi, będą one bardziej świadome otaczającego świata. I chociaż wiadomo, że to my pokazujemy, co jest dobre, a co złe, łatwiej będzie dziecku, które jest myślące, niż temu, za które próbują myśleć rodzice – uważa Sławomir, ojciec dwóch nastoletnich synów. – Mój starszy syn niedawno wyszedł z imprezy, na której pojawiły się używki. A w kontaktach z nami nie jest to spolegliwy chłopak. Raczej zawsze o wszystko się wykłóca i ma własne zdanie na każdy temat – opowiada.

Z całkowitym i beztroskim zaufaniem względem wyborów nastolatka należałoby jednak uważać. – Zaufanie? Tak. Ale… kontrolowane. Nie wolno robić tego ostro, agresywnie. Raczej trzeba przyglądać się zachowaniom, stawiać granice i wymagać ich respektowania. Warto też znać przyjaciół i znajomych naszych dzieci. Zapraszać do domu, zagadać, być otwartym – mówi M. Ostrowska-Królikowska. – To dobry sposób, by działać profilaktycznie, eliminować negatywne wpływy i dawać szerokie wsparcie, nawiązywać relacje w szerszym kontekście. Nastoletnim dzieciom jest to bardzo potrzebne – uważa.

A sytuacje skrajne? – Pomoc zewnętrzna jest konieczna, na przykład gdy dziecko sięga po używki. Jeśli widzimy, że nasza pociecha idzie w kierunku uzależnień, nie należy czekać, ale szukać zewnętrznego wsparcia – uważa J. Wardak. – Jeśli natomiast nastolatek odzywa się arogancko, nie pomaga w domu i nie uczy się, to specjalista niewiele pomoże. Warto wtedy zastanowić się nad relacjami, sposobem dotarcia do dziecka. Trzeba po prostu działać. To my, rodzice, znamy najlepiej swoje dziecko – dodaje.

I po prostu… bardzo je kochamy. Więc niech nawet najbardziej zbuntowany nastolatek: czasem gagatek, innym razem eksperymentator, o tym wie.