Szekspirem poza schematy

Karolina Pawłowska; Gość koszalińsko-kołobrzeski 8/2019

publikacja 12.03.2019 06:00

− Nie zamykajcie nas na wyspie, źle odzianych, traktowanych jak dzieci. Siła naszej burzy polega na wyjściu z wyspy w świat pełen możliwości – mówią ze sceny aktorzy Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Słupsku.

Słupska adaptacja sztuki „Burza” powstała w ramach projektu edukacyjnego Pasjans Teatralny. Karolina Pawłowska /FOTo Gość Słupska adaptacja sztuki „Burza” powstała w ramach projektu edukacyjnego Pasjans Teatralny.

Młodzi opowiadają o odkrywaniu siebie, potrzebie akceptacji, przekraczaniu barier i drodze do wolności. Kanwą dla ich scenicznego manifestu jest „Burza” Williama Szekspira.

Zacieranie granic

Gdy milkną oklaski i zapalają się światła, Agata Andrzejczuk prosi publiczność, by jeszcze nie wychodziła. Zaprasza na scenę, zachęca, by usiąść na deskach. Granica między widzami a aktorami zaciera się momentalnie. Za chwilę runie też inna bariera. – Kto z was ma marzenia? – pyta uczniów słupskich szkół. W odpowiedzi podnosi się las rąk. – My, aktorzy, marzymy o tym samym, co wy – zapewnia liderka grupy Luźny Skład, działającej w słupskim SOSW.

Niekonwencjonalne przedstawienie to wyzwanie. Ograniczony do minimum przekaz słowny, skupienie się na ruchu i doznaniach audiowizualnych pozostawia szerokie pole do interpretacji. Istnieje obawa, jak poradzi sobie z tym najmłodsza publiczność. – Oni są trochę inni od nas. Niby się wyróżniają, ale właściwie są tacy sami jak wszyscy. Mają marzenia i plany, chcą żeby udało się je spełnić – jedna z kilkunastolatek bezbłędnie wyłapuje główne przesłanie inscenizacji. – To chyba najbardziej podobało mi się w tej sztuce – dodaje po chwili.

Nie o pioruny chodzi

Scena dodaje Kamilowi, Ali, Paulinie i innym odwagi. Na jej deskach czują się swobodniej niż gdzie indziej. Tu na kilkadziesiąt minut przestaje mieć znaczenie brak koordynacji ruchowej, niezrozumiała artykulacja czy inne deficyty. Kiedy jednak szekspirowscy bohaterowie schodzą ze sceny, zamykają się w kokonie nieśmiałości. Przed konfrontacją z obcym odgradzają się pełnym zakłopotania milczeniem i lakonicznym potakiwaniem. – My jesteśmy czarownice. Czarujemy Bartka i chcemy wywołać burzę. Ale to nie jest taka zwykła burza. Nie o pioruny chodzi – w końcu Natalia daje się namówić na dłuższe opowiadanie.

Słupska adaptacja „Burzy” powstała w ramach projektu Pasjans Teatralny. To program edukacyjny gdańskiego Teatru Szekspirowskiego skierowany do uczniów, osób z niepełnosprawnościami oraz seniorów. Każda z grup pod opieką profesjonalnych reżyserów teatralnych przygotowuje własną adaptację tego samego dzieła literackiego. Zespoły spotykają się po okresie prób i występów lokalnych w Teatrze Szekspirowskim, gdzie wystawiają swoje spektakle jeden po drugim – i przed innymi ekipami, i przed szeroką publicznością. Trzy interpretacje tego samego tekstu pokazują, jak różni, ale i jak podobni do siebie są występujący aktorzy. Jak wyjaśniają inicjatorzy przedsięwzięcia, dochodzi do spotkania światów, które obecnie zbyt często mijają się bez słowa.

– Stwierdziłam, że to powinien być spektakl zaangażowany. Posługujemy się słowami Szekspira, ale jest to zaangażowanie w proces usamodzielniania się osób z niepełnosprawnością. Wyjście z wyspy jest swego rodzaju wychodzeniem w świat, w społeczność i to jest główna idea naszego spektaklu – wyjaśnia Marzena Wojciechowska-Orszulak, reżyser.

Manifest

− Wykorzystaliśmy sztukę tylko we fragmentach. Szekspirowscy bohaterowie, Prospero i jego córka Miranda, służą nam do opowiedzenia historii każdego z nas: dojrzewającego, mierzącego się ze swoimi problemami, ograniczeniami. Czas dorastania, bez względu na stopień i rodzaj niepełnosprawności, jest trudny. To łączy świat niepełnosprawnych i w pełni sprawnych.

„Burza” jest też historią o poniechaniu zemsty, przebaczaniu – wyjaśnia Agata Andrzejczuk, która ze swoimi aktorami pracuje od 2009 roku. - Mamy kilka premier za sobą, kilka festiwali, na których zostaliśmy dostrzeżeni – co ważne, także tych, na których występują aktorzy w pełni sprawni. Czasami bawimy się słowem, czasami ubieramy nasze myśli w obrazy. Mamy elastyczne podejście. Kiedy brakuje nam słów albo możliwości wypowiedzenia za ich pomocą tego, co mamy w głowach, pomaga ruch. Niekiedy są to sceny podpatrzone u innych, ale za każdym razem zależy mi na tym, żeby wybrzmiał głos młodzieży. Nigdy nie przychodzę do nich z gotowym scenariuszem. Niemal za każdym razem spektakl jest też grany inaczej, bo to przestrzeń ich wyrazu – opowiada. Przygotowanie „Burzy” wymagało nie tylko trzymiesięcznej, wytężonej pracy na próbach, ale i wielu rozmów o tym, co chcą powiedzieć swoim spektaklem publiczności.

Przedstawienie rozpoczyna wideoprezentacja. Na białej plamie ekranu pojawiają się twarze aktorów Luźnego Składu. Uśmiechnięte, zadumane, smutne, wesołe. Głos z offu oznajmia ich manifest: – Jesteśmy. I niech nikt nam nie mówi, jacy powinniśmy być, jaki powinien być człowiek. Teatr neguje schematy, teatr manifestuje wyjątki. Ze sceny głosimy swój manifest o godne miejsce wśród ludzi. Nie chcemy być wykluczeni z prawdziwego życia. Nie godzimy się na naznaczenie i odrzucenie. Upominamy się o uczestnictwo i tożsamość w normalnym świecie, o prawo do miłości i wspieranie samodzielności życiowej. Jesteśmy może nieco inni, ale mamy taką samą wrażliwość, emocje. Odsłaniamy się, abyście nas zobaczyli także w sobie – deklarują.

O własnych siłach stoję

Gruba lina buduje minimalistyczną scenografię. Raz staje się statkiem, którym podróżują bohaterowie, innym razem – krępuje aktorów. Ma też symboliczne znaczenie. W jednej ze scen jest zaporą, przeszkodą, z którą trzeba się zmierzyć. Można ją przeskoczyć, można zostać przez nią przeniesionym. Nie wszystkim udaje się przejść przez rozkołysany sznur. – Jest symbolem, czymś, co chcemy bardzo przekroczyć, co chcemy osiągnąć. Dla każdego z nas może mieć różne znaczenie. Dla jednych jest to dorosłość, dla innych sięgnięcie do zakazanej szuflady – tłumaczy Agata Andrzejczuk.

W przejmującej finałowej scenie aktorzy przemawiają własnym głosem. Na pytanie, co chcą robić, gdy będą dorośli, odpowiadają jak każdy nastolatek. Natalia chce być policjantką i pomagać ludziom, Paulina – modelką z najlepszych wybiegów, Alicja chce pracować z siostrą Mileną. Nawet jeśli jeszcze tego nie wiedzą, przechodząc przez symboliczny tunel własnych ograniczeń i barier budowanych przez świat, deklarują: „stoję o własnych siłach”.

− Młodzież, z którą pracuję, nie czuje się ograniczona. Proces kompensacji pozwala im dobrze żyć ze swoimi ograniczeniami. Dopóki nie trafią na mur, który stawia świat: „jesteś niepełnosprawny, więc nie możesz”, sami na to nie wpadną – przyznaje A. Andrzejczuk i dodaje: − W każdym z nas powinna rozpętać się burza, dokonać się rewolucja, która pozwoli uwierzyć w siebie, w prawo do bycia dorosłym, do marzeń, do snucia planów.