Żywe antydepresanty

Agnieszka Małecka; Gość płocki 8/2019

publikacja 15.03.2019 06:00

Alpaki już na sam widok rozbrajają i wspaniale współpracują z człowiekiem podczas terapii. Dwójka tych sympatycznych zwierząt jest częstym gościem w Przasnyszu.

Żywe antydepresanty Agnieszka Małecka Walentynkowe zajęcia w placówce przasnyskiego stowarzyszenia. Takie spotkania odbywają się tu regularnie od ponad dwóch semestrów.

Dlaczego rozpoczęliśmy alpakoterapię? Zdajemy sobie sprawę, że w pewnym momencie my, pedagodzy, powszedniejemy naszym uczniom, natomiast te zwierzęta są zdecydowanie atrakcyjniejsze. Gdy pani Natalia prosi na przykład w „imieniu alpaki”, żeby dzieci coś pokolorowały, one chętniej wykonują ćwiczenia i więcej rzeczy zapamiętują – mówią założycielki Stowarzyszenia Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Jestem” w Przasnyszu.

Dwa razy w miesiącu do podopiecznych „Jestem” przyjeżdżają spod Ostrołęki dwie urocze alpaki o wdzięcznych imionach Perła i Karol. Te duże, pokryte przyjemnym, wełnianym futrem zwierzęta wielbłądowate, z wiecznie uśmiechniętymi pyszczkami, wyglądają jak żywe maskotki. – Alpaki są tak naprawdę motywatorem do wykonywania określonych działań – mówi ich właścicielka, opiekunka i alpakoterapeutka Natalia Gąska.

Zwierzęta z charakterem

Jakiś czas temu pani Natalia, która pracowała jako przedstawiciel handlowy, postanowiła przestawić swoje życie zawodowe i osobiste na zupełnie inne tory. – Kupno alpak wynikało z potrzeby serca. Zostałam samotną matką i wróciłam na wieś. A jako że kocham dzieci, uwielbiam zwierzęta i mam też przygotowanie pedagogiczne, postanowiłam to wszystko jakoś połączyć. Gdzieś w telewizji zobaczyłam alpaki i zakochałam się w nich – opowiada. Najpierw w jej gospodarstwie pojawiła się Perła, potem Karol, a od jakiegoś czasu jest też parka młodych: Tiara i Kajtek, które już powoli zaczynają uczestniczyć w terapii.

– O każdym z nich mogłabym napisać książkę. Każdy ma inne predyspozycje. Na przykład Kajtek jest „niedotykalski” i nie lubi głaskania, ale widzę, że pięknie pracuje z dziećmi. Z Perłą rozumiemy się już bez słów – śmieje się pani Natalia. Jest bodaj jedyną osobą wśród pracujących w Polsce z alpakami, która do terapii wykorzystuje samicę tego zwierzęcia. Samice alpak uchodzą bowiem za osobniki o zmiennych nastrojach i wykorzystywane są głównie do rozrodu.

– Prawie od razu gdy pojawiła się Perła, zaczęłam szkolenie, przy czym ja sama uczyłam się na zasadzie prób i błędów. Znałam już wtedy alpakoterapeutów i byłam z nimi w kontakcie telefonicznym. Wtedy to było raptem pięć osób na skalę Polski. Początkowo jeździłam z moimi zwierzętami na akcje charytatywne do Przasnysza, m.in. na rzecz podopiecznych Stowarzyszenia „Jestem” i tak zyskaliśmy sławę jako alpaki… – mówi z uśmiechem pani Natalia, która ze swoimi zwierzętami organizuje regularne zajęcia nie tylko w placówce prowadzonej przez „Jestem”, ale i w innych ośrodkach dla niepełnosprawnych dzieci i osób dorosłych. Natalia Gąska jest w sekcji alpakoterapii Polskiego Związku Hodowców Alpak. – Bardzo nam zależy, by alpakoterapia, tak jak kynoterapia, weszła w skład listy zawodów.

Nie tylko przytulanie

Trwają zimowe, „walentynkowe” zajęcia z udziałem Karola i Perły w jednej z sal szkoły, prowadzonej przez przasnyskie Stowarzyszenie „Jestem”. Te zwierzęta, przypominające nieduże lamy, pozwalają się wprowadzać do budynku, co stanowi rzadki widok. W sali alpaki drepcą cierpliwie po zielonej macie, przypominającej trawę. Są ciekawskie. Przeglądają się w lustrze, patrzą przez okna pomieszczenia. Lubią jeść, więc co jakiś czas, gdy nie dostają od ludzi kawałków marchewki, same nurkują łbami w przepastnej torbie, którą pani Natalia zabrała ze sobą. Czasem zaczepiają dzieci, które pod kierunkiem wychowawców zajęte są właśnie ozdabianiem serc wyciętych z kartonu.

– Którą z naklejek z alpaczką wybierzesz? – pyta jednego z chłopców pani Natalia i pomaga mu zdecydować. W ciągu godziny spędzonej z alpakami powstają piękne walentynki. Na koniec – uściski z kudłatym Karolkiem i z Perłą, i obowiązkowe karmienie marchewką. – Gdy nawiązałyśmy kontakt z panią Natalią, początkowo nieco obawiałyśmy się, jak te zajęcia będą wyglądać. Obserwowałyśmy zarówno dzieci, jak i zwierzęta, aby ocenić, czy praca z nimi jest przydatna w całokształcie terapii. A mamy tu dzieci z wielorakimi niepełnosprawnościami intelektualnymi i ruchowymi, ze współistniejącymi lękami. Te dzieci mają także różne problemy emocjonalne. Byłyśmy zaskoczone, że alpaki potrafią być tak spokojne w pomieszczeniach. Zajęcia z nimi bardzo dobrze wpisują się w realizację naszych programów edukacyjnych. Są czymś zupełnie innym, niż wszystko, czego zwykle nasi podopieczni mogą doświadczyć w szkole i w domu – wyjaśnia Jolanta Gołębiewska, wiceprezes Stowarzyszenia „Jestem”.

Po zajęciach przez dwa semestry praktycznie wszyscy podopieczni „Jestem” uczestniczą w alpakoterapii. Niemal wszyscy zaakceptowali tę sympatyczną parkę. – Niektóre z dzieci na początku niekoniecznie dobrze czują się w obecności zwierząt. Jeśli dziecko źle reaguje, staramy się je powoli przyzwyczajać, ale jeśli nie ma poprawy, nie zmuszamy do udziału w tych zajęciach. To jest bardzo indywidualna sprawa. Pierwsze spotkania z alpakami były rzeczywiście niesamowite i polegały bardziej na budowaniu więzi i relacji z tymi zwierzętami. Teraz, gdy dzieci są już oswojone ze zwierzętami, realizowanych jest więcej treści programowych – mówi Lilla Długowska, prezes Stowarzyszenia „Jestem”.

Przybliżyć im świat

W przypadku dzieci z głęboką niepełnosprawnością alpakoterapia polega przede wszystkim na przytulaniu, głaskaniu, wąchaniu i słuchaniu, czyli doświadczaniu jak najszerszej gamy bodźców. Dla dzieci sprawniejszych wizyta alpak jest zachętą do wykonywania określonych zadań i ćwiczeń. Na takich zajęciach rozwijają swoje zdolności plastyczne, doskonalą motorykę małą, spostrzegawczość, kształtują umiejętności społeczne.

– Skupiamy się na tym, by pobudzić je, otworzyć na potrzeby zwierząt. Bardzo często robimy ćwiczenia tematycznie związane z przyrodą i otaczającym nas światem. Najbardziej zależy mi na wywołaniu u tych dzieci pewności siebie. Uczę też podstawowych zasad bezpieczeństwa – wyjaśnia Natalia Gąska. Były więc zajęcia, gdy dzieci wchodziły w role trenerów, miały też okazję dowiedzieć się, do czego przydaje się piękne futro alpak. Jest ciekawie, a czasem trochę nieprzewidywalnie.

– Można i trzeba sobie założyć, co się będzie robiło podczas zajęć, ale nigdy do końca nie wiemy, w jakich nastrojach będą dzieci i w jakich nastrojach w placówce będą alpaki. Trzeba być dobrym obserwatorem. Czasem, gdy widzę ogromną potrzebę kontaktu podopiecznych ze zwierzętami, to na to przystaję – wyjaśnia alpakoterapeutka.

Jakie zmiany widać w dzieciach, które mają kontakt z tymi zwierzętami? – Widzę w nich duże postępy, ale to nie jest tylko zasługa alpakoterapii. Nad ich dobrostanem pracuje w tej placówce cały zespół psychologów, terapeutów, rehabilitantów, którzy przyczyniają się do tego, że dane dziecko lepiej współpracuje – zwraca uwagę właścicielka Karola i Perły. W szkole Stowarzyszenia „Jestem” ten rodzaj zooterapii jest elementem wspomagającym. – Staramy się oddziaływać na naszych podopiecznych wielopłaszczyznowo, dbać o ich harmonijny rozwój, we wszystkich sferach. Dopiero wtedy widać efekty – zaznacza Jolanta Gołębiewska.

W szkole „Jestem”, która klimatem przypomina bardziej dom rodzinny niż placówkę edukacyjną, poza salami terapeutycznymi znajduje się m.in. sala rehabilitacyjna, sala doświadczania świata czy integracji sensorycznej, a także łazienka przystosowana do osób z niepełnosprawnością i niewielka kuchnia. Na wiosnę podopieczni stowarzyszenia będą cieszyć się nowym placem zabaw, w pełni przystosowanym do ich potrzeb i możliwości.

Za nimi też już niejedna wycieczka, m.in. nad morze, do teatru, muzeum, planetarium czy Centrum Kopernika w Warszawie. Takie wyjazdy, które są dla kadry i rodziców towarzyszącym dzieciom sporym wyzwaniem logistycznym, służą przede wszystkim nauce zachowań w miejscu publicznym, a w dalszej perspektywie – są częścią przygotowania osób niepełnosprawnych do codziennego życia. Alpaki nie są jedynymi zwierzętami, z jakimi spotykają się podopieczni „Jestem”.

Na korytarzu szkoły można zobaczyć najnowsze zdjęcia szczęśliwej Fedory – psa, który znalazł dom, a wcześniej był adoptowany wirtualnie przez społeczność „Jestem”. – Szczególnie dzieciom z głębszą niepełnosprawnością intelektualną bardziej potrzeba różnorodnych bodźców. Dlatego daje się im możliwość poznawania świata za pomocą wielu zmysłów. Ich aktywność jest bardzo ograniczona, więc gdybyśmy im tego nie umożliwili, nic by nie zobaczyły – mówią założycielki stowarzyszenia.