One mają tak jak ja

Agata Puścikowska

GN 12/2019 |

Gdy patrzymy, że Iksińska i Igrekowska mają takie same problemy jak my, jest nam łatwiej.

One mają tak jak ja

Wsieci furorę robią matki blogerki, które pokazują swoje życie – tak podobne do naszego. To prosty fenomen: gdy patrzymy, że Iksińska i Igrekowska mają takie same lub podobne problemy do naszych, jest nam łatwiej. I nie czujemy się gorsze.

Rysowniczka i mama dwojga dzieci, pani Miriola (nie Mariola), w sieci funkcjonuje jako KURA. Rysuje proste i zabawne historyjki z życia matki, kobiety bardzo zabieganej, nieco roztrzepanej, czasem trochę sfrustrowanej. Gdy inne panie oglądają jej rysunki, widzą na nich... siebie. Własne problemy i sytuacje wzięte prosto z życia. Jakby ta KURA miała podgląd na to, co dzieje się w ich domach.

I kolejny przykład. Przeróbka bardzo popularnej piosenki Pawła Domagały „Weź nie pytaj”. Młoda mama dorobiła do muzyki z tej piosenki własny tekst i teledysk, w którym pokazuje zabawne i życiowe perypetie młodej matki. Wszystkie radości, ale też frustracje i zmęczenie połączone jednak z wielką miłością do dzieci. Prawdę pokazuje…

Piosenka stała się dla wielu młodych mam niemalże hymnem. Dlaczego? Bo czasem potrzeba dystansu do samej siebie i własnych problemów, uśmiechu, spojrzenia z przymrużeniem oka, gdy jest ciężko i ręce opadają. I gdy jednocześnie matki zalewa z zewnątrz nieprawdziwy lukier, którym częstują media. Życie matki, chociaż czasem bywa słodkie, lukrowane nie jest. Co więcej, lukier zwykle powoduje mdłości. Lukrowi w opisie macierzyństwa mówimy stanowcze „nie”.

Dobrze mieć szersze spojrzenie i świadomość, że to, co przeżywamy – nasze lęki, trudności, śmieszności i nieporadności – nie są czymś złym. I nie trzeba się tego wstydzić. Nie jesteśmy idealne, nie musimy takie być. To teoria. W praktyce jednak doskonale wiadomo, że matki próbują osiągnąć względną doskonałość. I prędzej czy później przekonają się, że doskonałe nie są. I oby ten proces przebiegł subtelnie, spokojnie, bez wielkich łez i poczucia klęski, wrażenia, że „nie dałam rady”. Może też przebiegać na podstawie doświadczenia innych mam, które wcześniej też były pełne zapału i wiary w to, że wszystko zrobią najlepiej, ale już zrozumiały swą niedoskonałość. Pogodziły się ze sobą i… uśmiechają się do siebie.

Nie, tu nie chodzi o głupie porównywanie się. Raczej o pogodne czerpanie, inspiracje i po prostu wspólny uśmiech, który w macierzyństwie wystarcza za wszystkie najbardziej perfekcyjne i idealne pomysły na życie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.