Otuleni Tęczowym Kocykiem

Magdalena Dobrzyniak; Gość krakowski 12/2019

publikacja 13.04.2019 06:00

– Ten maleńki rożek to odrobina normalności w nienormalnej sytuacji. Bo to nie jest normalne, że rodzice tracą dziecko i muszą się zastanawiać nad jego pochówkiem. Te szatki są dla nich sygnałem: wasze dziecko jest ważne – wyjaśnia sens dziergania i szydełkowania Monika Paś.

Rodzice potrzebują pamiątek po zmarłym dziecku. Magdalena Dobrzyniak /Foto Gość Rodzice potrzebują pamiątek po zmarłym dziecku.

Jedna z mam pisze na Facebooku: „W styczniu zmarł mój synek. Ciężko było mi znaleźć coś, w czym ładnie by wyglądał. Wiem, jak ciężko jest rodzicom w takich chwilach, dlatego chciałabym ich wesprzeć chociaż w ten sposób”. Chce dołączyć do Tęczowego Kocyka. Inna wyznaje, że straciła swoje dzieci – bliźniaczki urodzone w 5. miesiącu ciąży – 35 lat temu. Nie miała wyjścia, pochowała je w ligninie. Dziś dzierga szatki dla innych maleństw. – „Tęczowymi” nazywamy dzieci zdrowo urodzone po swoim zmarłym rodzeństwie – wyjaśnia małopolska koordynator inicjatywy Joanna Sadowska.

To określenie daje nadzieję pogrążonym w żałobie rodzicom. Ci, którzy proszą w Kocyku o pomoc, są otuleni wsparciem, miłością i uwagą. Jak ciepłym, miękkim kocem. Grupa szyje i dzierga ubranka tak maleńkie, że nie da się ich kupić w żadnym sklepie. Miniaturowe kocyki, rożki, czapeczki i kolorowe sukieneczki trafiają do szpitali i hospicjów, a także bezpośrednio do rąk osieroconych rodziców. – Na początku grupa dała mi możliwość symbolicznego otulenia mojego zmarłego synka. Przygotowałam kocyk dla innego dziecka, myśląc o swoim. Teraz po prostu staram się pomagać innym rodzicom, którzy utracili swoje dziecko – wyjaśnia J. Sadowska.

Dla Agnieszki Tulickiej ważne jest to, że dzięki swoim talentom może wspierać mamy, które nie potrafią szydełkować czy nie mogą kupić ubranek dla tak maleńkich dzieci. Monika Paś w Kocyku odnalazła pocieszenie i terapię. 9 miesięcy temu straciła syna. – Przy okazji jego urodzin w moim życiu pojawiły się hospicjum i grupa Tęczowego Kocyka – opowiada. W pomaganiu innym mamom szuka sensu tego, co się stało z jej dzieckiem. – Po coś Michał miał się narodzić. Może po to, żebym mogła się zaangażować? – zastanawia się.

– Pamiętam tatę, który jechał do szpitala do żony. Chcieli przed wypisem otulić swoje dzieciątko – opowiada J. Sadowska. Spotkali się na parkingu pod kościołem. Była sobota, 6.00 rano. Padał śnieg. – Miałam dla niego 2 rożki, żeby mogli sobie wybrać właściwy, 2 szatki i pudełko wspomnień. Dałam mu to wszystko, a on miał takie łzy w oczach... Nigdy tego nie zapomnę – mówi. Dziś mama tego dziecka pomaga innym w Tęczowym Kocyku. Maleńki kocyk może przynieść pocieszenie w sytuacji, która jest dla rodziców ekstremalnie trudna. Osierocone mamy piszą o tym do całej grupy. – Kiedy jedna z mam roniła w szpitalu, poprosiła położną o rożek dla dziecka. Gdy go dostała, zrobiła zdjęcie i przesłała, zapewniając, że dla niej to najlepsza forma terapii – opowiada Joanna.

Rożek to maleńki kawałek materiału, którym mama otula swoje zmarłe dziecko przed pochówkiem. To jego ubranko do trumny. Dlatego musi być miękki i kolorowy. Dla rodziców, którym po dziecku nie zostało nic, nawet karta ciąży czy zdjęcie z pierwszego USG, mamy z Tęczowego Kocyka dziergają pudełko wspomnień. To właściwie woreczek z tiulu, do którego wkładane są wyszydełkowane drobiazgi: maleńkie przytulanki, kwiatuszki. Do podarowanego pudełka rodzice dziecka wkładają – wraz z pamiątkami – swoją pamięć o maleństwie. Wszystkie swoje uczucia. I o to chodzi. Dziecko zostało przecież stworzone. Było, choćby na krótką chwilę. Ola zauważa, że to pomaga zachować pamięć. – Sama teraz robię pamiątkę dla mamy, która straciła dziecko 8 lat temu. Kupiła synkowi buciki, które włożyła do trumienki. Sama nie wie, w czym jej dziecko zostało pochowane – mówi. – To dla niej bardzo ważne, że będzie miała pamiątkę, która pozwoli jej do końca życia fizycznie odczuwać fakt, że jej dziecko istniało.

W przypadku poronienia walka o możliwość pochowania maleństwa nie jest prosta, bo personel szpitala nie zawsze widzi potrzebę godnego pożegnania z dzieckiem, choć na szczęście takich sytuacji jest coraz mniej. Rożek dodaje sił. Jest namacalnym dowodem krótkiego życia małego człowieka. Później doszły czapeczki, szatki szyte z sukien ślubnych, a jakiś czas temu pojawił się pomysł robienia pamiątek dla rodziców. Otrzymują możliwość pochowania dziecka, bo Kocyk mówi głośno o prawach rodziców po poronieniu. – To jest w tym wszystkim najważniejsze. Jeśli wiedzą, jakie mają prawa, mogą pochować dziecko i przeżyć po nim żałobę – podkreśla małopolska koordynator grupy. Właściwe przeżycie żałoby to warunek powrotu do normalnego życia. I nie ma znaczenia, czy dziecko żyło pod sercem mamy 7 tygodni, 25 tygodni czy umarło jako 10-latek. Ono jest kochane od początku istnienia.