Kredki pani Doroty

Agata Puścikowska; GN 11/2019

publikacja 14.04.2019 06:00

Od lat ilustruje książki dla dzieci. I od lat pomaga dzieciom – uwierzyć, zrozumieć i pokochać…

Warsztaty ewangelizacyjne „Kredkami do nieba”  w parafii pw. św. Tadeusza Apostoła w Warszawie. archiwum Doroty Łoskot-Cichockiej Warsztaty ewangelizacyjne „Kredkami do nieba” w parafii pw. św. Tadeusza Apostoła w Warszawie.

Dorota Łoskot-Cichocka jest graficzką, ilustratorką i autorką książek dla najmłodszych. Miłośnicy dobrej literatury dziecięcej znają jej pełne ekspresji, głębokie ilustracje, oryginalną kreskę i niepodrabialny styl, świat pięknych kolorów i budzących spokój oraz radość kształtów. Mało osób jednak wie, że pani Dorota – prywatnie mama czworga dzieci – zajmuje się też ewangelizacją najmłodszych. A robi to tak, jak najlepiej potrafi: za pomocą kredek, flamastrów, nożyczek i kleju. A zaczęło się od beatyfikacji Jana Pawła II…

Gdy czuwa święty papież

Pani Dorota wraz z rodziną mieszka na warszawskiej Sadybie. Tam od prawie ośmiu lat, wraz z przyjaciółką Anną Moszyńską, przy parafii św. Tadeusza Apostoła prowadzi warsztaty „Kredkami do nieba”. Jednak to wszystko zaczęło się w Rzymie, gdy całą rodziną pojechali na beatyfikację Jana Pawła II. – Ale się wtedy działo – uśmiecha się pani Dorota. – Czworo małych dzieci, tłumy, niewygody i podróż trochę na wariackich papierach. Oraz wielkie szczęście, że udało się oddać hołd wielkiemu Polakowi i uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu z rodziną.

Pani Dorota modliła się, oglądała Wieczne Miasto, świętowała razem z tłumami Polaków. Ale też, dość nieoczekiwanie, przyszedł jej do głowy prosty, a jednocześnie nieco skomplikowany pomysł: trzeba stworzyć narzędzia do tego, by najmłodsi przyjmowali Ewangelię, uczyli się jej i potrafili nią żyć. Miała doświadczenie plastyka i matki – wówczas dzieci pani Doroty miały 3, 5, 11 i 14 lat. Co zrobić, by one i inne maluchy chciały poznawać Jezusa?

Może Go… narysować? I narysować oraz wykleić wiele innych postaci znanych z Ewangelii? Historie, przypowieści, prawdy? – To w Rzymie zarysował się pomysł na warsztaty „Kredkami do nieba” według następującego schematu: po pierwsze – czytać z dziećmi Ewangelię przed Mszą św. i przed pójściem do kościoła. W spokoju, bez tysięcy bodźców. Tak, by zrozumiały sens, mogły zadać pytania – opowiada pani Dorota. – Ważne też, by dzieci rozmawiały z rodzicami. Bo to przecież rodzice są pierwszymi katechetami. A po rozmowie z nimi warto, by porozmawiały z Jezusem przed Najświętszym Sakramentem. A na końcu powinny uczestniczyć w zajęciach plastycznych, na których narysują, namalują, wytną sceny, postaci, przypowieści…

Pani Dorota wróciła do Warszawy. I zaczęła działać. Dziś jej warsztaty „Kredkami do nieba” prowadzone są nie tylko w stolicy, ale i w wielu innych miastach w Polsce, a nawet poza krajem. – Jestem pewna, że patronem pomysłu i warsztatów jest św. Jan Paweł II. Dlatego udaje się tyle już lat działać. I z dobrym dla dzieci, a nawet całych rodzin, skutkiem. Od lat robimy warsztaty z moją serdeczną przyjaciółką Anią, której pomysł się spodobał i która postanowiła nad nim również pracować.

Kredki w ruch

Na prowadzone przez panie Dorotę i Annę warsztaty w parafii św. Tadeusza Apostoła w czwartki wieczorem przychodzi zwykle kilkanaścioro dzieci. Przedszkolaki i nieco starsze, wczesnoszkolne. Bywało jednak, że w warsztatach uczestniczyło nawet kilkadziesięcioro dzieci. Robił się wtedy tłum, a nad tłumem kilkulatków trudniej nieco zapanować. Chociaż… wielodzietna mama i to potrafi. – Najpierw głośno czytamy niedzielną Ewangelię lub jej najważniejszy fragment. Dzieciaki pytają, rozmawiają, dyskutują. Mają czas, by się zastanowić i zapamiętać Słowo – opowiada pani Dorota. – Potem idziemy przed Najświętszy Sakrament. Na krótko, by w ciszy adorować Pana Jezusa. Zwykle na początku roku szkolnego, tuż po wakacjach, dzieci jeszcze dokazują, trudniej się im wyciszyć. Z każdym tygodniem jednak potrafią dłużej się skupić. W okolicach Wielkiego Postu przed Najświętszym Sakramentem zapada zupełna cisza. Niesamowite, biorąc pod uwagę, że nasze dzieciaki to żywe srebra. Prawda? I powrót do salki przyparafialnej. Wtedy dzieci malują, rysują, tworzą pod czujnym i profesjonalnym okiem pani Doroty. – Ale proszę się nie niepokoić. Nie trzeba być plastykiem, by podobne warsztaty poprowadzić w swojej parafii czy nawet w domu – twierdzi pani Dorota. – To są przecież proste prace. Poza tym udało się wydać książeczki, które w tym pomagają i krok po kroku prowadzą przez całe warsztaty.

W ilustrowanych i bardzo kolorowych książeczkach „Kredkami do nieba” znajdują się fragmenty Pisma Świętego (trzy tomy na trzy lata liturgiczne) i rozważania, które można z dziećmi przeprowadzić. Jest i wiele konkretnych szczegółów dotyczących życia Jezusa w Ziemi Świętej. – Staram się żyć duchowością ignacjańską, a św. Ignacy zachęcał, by medytując, modląc się, wyobrażać sobie szczegóły, konkretne miejsca z życia Jezusa. Myślę, że to również ważne z perspektywy dziecka. Dzieci chętnie dowiadują się, jak wyglądało codzienne życie Jezusa czy Maryi. To pomaga im więcej zrozumieć.

W książeczkach są też ważne pytania, które sprawią, że dziecko przeniesie otrzymane Słowo do swojego codziennego życia. I wcale nie unika się tematów trudniejszych… – „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych” – pokazuje pani Dorota jedną ze stron książki. W książce ilustracje, jak zrobić z dziećmi pracę, która jednocześnie przybliży im kwestie dawania złego i dobrego przykładu, odpowiedzialności za czyny wobec drugiego człowieka. Dzieci naklejają dwa ludziki na oddzielnych kartkach. Co stanie się, gdy jeden z ludzików będzie brudny, czarny od farby, a kartki się złączy? „Ponieważ żyjemy wśród ludzi, to, co robimy, ma wpływ na innych. To, co mówimy, jak postępujemy, odbija się potem w życiu innych osób” – czytamy wyjaśnienie. Prawda ważna nie tylko dla dzieci. Prawda?

Kredkami można namalować obraz. Ale można też za pomocą kredek… modlić się i medytować. Kolorowa ewangelizacja ma szansę formować i zmieniać życie nie tylko kilkulatków. Metodą pani Doroty pracują już na przykład osoby wykluczone społecznie w jednym z ośrodków dla bezdomnych.

Ku Zmartwych­wstaniu

Na zajęcia przychodzą dzieci z rodzin wierzących, ale bywa, że i niewierzących. To cieszy, ale i zobowiązuje. – Kiedyś zapytałam dzieci, co się stało z Jezusem po męce i śmierci. Powiedziały, rzecz jasna, że zmartwychwstał. Zapytałam więc, co się z nami – ludźmi, również dziećmi, stanie po śmierci. Padały odpowiedzi, że zostaną pochowane, że tak się stało z babcią czy dziadkiem. I… tyle. Byłam mocno zdziwiona tym, że chociaż część dzieci chodzi do kościoła, nie odpowiedziały chórem: „Zmartwychwstaniemy!”. Może w ilości katechetycznej wiedzy i nagromadzonych znaczeń gdzieś umykają dzieciom podstawowe i najważniejsze prawdy wiary?

Ale i na to pani Dorota znalazła sposób. Wspólnie z teologiem Markiem Kitą napisali (a ona zilustrowała) najpierw książkę o oczekiwaniu na narodzenie Pana Jezusa, a następnie – na śmierć, mękę i zmartwychwstanie. – Chciałam, by dzieciaki mogły to przeżyć, poznać, niemalże dotknąć miejsc, wydarzeń, które wiążą się z Jezusem i Jego życiem oraz śmiercią. I cudami, wielkimi cudami po zmartwychwstaniu. Stąd pomysł na książkę „Idziemy za Tobą. Przez Wielki Post do Zmartwychwstania” – mówi pani Dorota. Do książki dołączona jest plansza, coś w rodzaju gry, dzięki której dziecko z rodzicami naprawdę może kroczyć ku Jerozolimie, ku zmartwychwstaniu…

Czytając książkę, rodzina najpierw… szykuje się do podróży, potem rozpoznaje znaki, ludzi znających Jezusa, jest świadkiem uzdrowień, słucha przypowieści, by powoli zbliżać się do Jerozolimy. A w Jerozolimie przeżywa Wielki Tydzień i uczestniczy w oktawie Wielkanocy. Jest czas zadumy, kontemplacji męki Jezusa. I jest czas wielkiej radości. Jest w końcu – współuczestniczenie. – Cieszę się, że nasz pomysł się przyjął i warsztaty są z powodzeniem prowadzone przez mamy w wielu miejscach. Ale jednocześnie niepokoi, że my, rodzice, czasem obawiamy się być pierwszymi katechetami naszych dzieci – uważa pani Dorota. – Wydaje nam się, że za mało wiemy. To błąd. W czasie zawierania sakramentu małżeństwa, a potem podczas chrztu dziecka przyrzekaliśmy przecież, że będziemy dzieci wychowywać po katolicku, w wierze, a więc rozmawiać, towarzyszyć. Nie bójmy się, że zrobimy to nieudolnie. Duch Święty nad nami czuwa, jesteśmy w stanie w prosty i dobry sposób rozmawiać z dziećmi o wierze. Warto spróbować.